Muszę zacząć od pewnej szczególnej deklaracji, która może u części czytelników tego bloga wywołać pewną konsternację, niemniej tego już nie unikniemy. To co ma zostać powiedziane, powiedziane będzie. Otóż, aczkolwiek osobiście, ani do zwykłego heavy metalu – pomijając Black Sabbath i Motorhead – ani tym bardziej black metalu (sataniści!) nie mam serca, uważam jak najbardziej szczerze i uczciwie, że najwybitniejszym polskim produktem rozrywkowo-pochodnym jest człowiek o artystycznym pseudonimie Nergal i jego zespół Behemoth. Jeśli rzucić uchem (i okiem) na całą współczesną polską produkcję popularną, jedynym towarem eksportowym, jak nam się zdarzyło mieć teraz i kiedykolwiek, nie jest ani Maryla Rodowicz, ani Marek Grechuta, ani Czesław Niemen, ani Maanaam, ani Perfect, ani nawet mój ulubiony zespół Chochoły, ale właśnie sataniści z zespołu Behemoth. Cokolwiek powiemy o ich występkach, jakkolwiek będziemy szydzić z intelektu ich leadera, a więc owego Nergala, jak bardzo tego typu muzyka będzie nam niemiła, fakt pozostaje faktem: w polskiej muzyce popularnej Behemoth jest najlepszy i niestety jedyny. Gdyby to można było jakoś porównać, to oni są jak Led Zeppelin, albo Rolling Stonesi, w końcu też sataniści, tyle że od Nergala bardziej inteligentni. No ale tak się właśnie sprawy mają – po prostu.
Czemu, ktoś mnie spyta, postanowiłem dziś nagle pisać o owych Behemotach? Otóż sprowokował mnie do tego – czyż nie można się było tego spodziewać? – nasz patriotyczny portal wpolityce.pl. Otóż z odpowiednio podkręconym oburzeniem poinformował on nas o tym, że zespół Behemoth wyprodukował nowy klip z nową piosenką zatytułowaną „Ora pro nobis, Lucifer”, co, gdyby ktoś nie wiedział tłumaczymy na język polski jako „Módl się za nami, Lucyferze”. Jakby tego było mało, nawet ten rodzaj idiotyzmu, zdaniem Adama Darskiego, człowieka ukrywającego się pod ksywą „Nergal”, nie realizował intelektualnych ambicji miłośników owego „czarnego metalu”, producenci teledysku postanowili wykpić modlitwę „Ojcze nasz”, a przy okazji pobożne zachowania ludzi z tak zwanej Krucjaty Różańcowej. A zatem mamy oczywiście tak, że słyszymy tę elektronicznie przetworzoną modlitwę, natomiast obraz modlących się ludzi jest zniszczony przez klasyczne zakłócenia, no a potem już leci sama piosenka.
I to ona stanowi faktyczny powód, dla którego postanowiłem poświęcić ten tekst Nergalowi i jego najświeższej twórczości. Otóż w pewnym momencie, podając swój tekst jak najbardziej w języku angielskim, Nergal ryczy: „Petition the Lord with fire”… Właśnie tak. Ja nie żartuję. To się dzieje naprawdę.
Otóż ja zdaję sobie sprawę z tego, że część z czytelników tego bloga może nie mieć świadomości, w czym rzecz, ale sprawa polega na tym, że owa fraza jest ściągnięta prosto z klasycznego już bardzo zawołania wielkiego Jima Morrisona: „Petition the Lord with prayer”. Mało jest w muzyce popularnej kwestii-symboli tak potężnych, tak znanych i tak zapisanych w historii, jak owo „Petition the Lord with prayer”. Każdy miłośnik muzyki popularnej zna te słowa, zna owych słów autora, a ich dźwięk brzmi w jego uszach na zawsze. I oto nagle okazuje się, że Adam „Nergal” Darski, wybitny polski artysta popularny, napisał swoją nową piosenkę, a pisząc do niej tekst nie był w stanie zrobić nic więcej, jak powyciągać skądś jakieś stare jak świat frazy, i pozastępować ich fragmenty elementami satanistycznymi, poczynając od tytułu, a kończąc na tym biednym Jimie Morrisonie. I to jest dla mnie rozczarowanie nieporównywalne z niczym. Takiego upadku to ja się po Behemocie nie spodziewałem. Od pierwszego razu, kiedy ich usłyszałem – jak mówię, nie lubiąc tej muzyki i jej z zasady nie słuchając – miałem przekonanie, że oni przynajmniej mają poważne podejście do tego co robią, że to są zawodowcy, że się nie spóźniają na koncerty, nie lekceważą publiczności, grają zawsze na trzeźwo i z pełnym rozmachem, no i starają się, by ci, co płacą za bilety, nawet jeśli są tylko bandą durniów, mieli tę swoją satysfakcję. A tu nagle okazuje się, że Nergalowi nie dość, że się nie chciało napisać oryginalnego tekstu, to jeszcze, zamiast poszukać czegoś mniej rzucającego się w oczy, wyrwał Doorsom owo „Petition the Lord with prayer”. I myślę sobie, że mógł przynajmniej tę „modlitwę” zastąpić czymś bardziej oryginalnym, jak na przykład „… with hatred”, czy „with murder”, a tu mamy to nieszczęsne „fire”. Prayer – Fire. Strasznie oryginalne!
Nie wiem, czy Darski czyta te teksty, ale może jeśli nawet nie on, to któryś z jego kumpli się o nim dowie, i mu przekaże – w końcu mieliśmy tu już kiedyś samego Abelarda Gizę, wybitnego polskiego artystę kabaretowego, więc czemu nie miałby przyjść sam Nergal? A zatem, mam dla niego parę słów.
Otóż Szanowny Panie Adamie! Czy Pan wie, że gnuśność to bardzo ciężki grzech i kto wie, czy nie bardziej nawet w świecie pozostającym pod kontrolą Pańskiego szefa? Proszę się naprawdę zastanowić, czy jemu by się podobał ten rodzaj dezynwoltury? Proszę pamiętać, że wystarczy się raz opuścić, a później wszystko poleci jak lawina. Wie Pan, jaki to będzie wstyd, kiedy w kolejnych Pańskich tekstach zaczną się pojawiać frazy takie, jak „Come on, Satan, light my fire”, „Weird scenes inside home of the evil’, a potem już, jak mówię, z górki: „Whole lotta hate”, czy „With a little help from my sin”? W końcu nawet te biedne dzieci się zorientują, że ktoś ich zwyczajnie próbuje wydymać i wszystko szlag trafi z dnia na dzień.
Zapyta Pan, co mnie to obchodzi? Otóż obchodzi mnie bardzo. Ja naprawdę bardzo ubolewam nad stanem polskiej oferty kulturalnej. Jak mówię, sam nie słucham, ale jest mi miło, ile razy jestem gdzieś za granicą, widzieć dzieci w czarnych koszulkach z napisem Behemoth, bo jak by nie patrzeć, to Polska właśnie, a ja jestem polskim patriotą. Jak oni na nowo zaczną nosić Metallikę, to ja się naprawdę obrażę. Proszę mi tego nie robić.
I tyle, gdy chodzi o Nergala. Czytelników tego bloga natomiast zapraszam do księgarniwww.coryllus.pl, gdzie, obiecuję, nie ma mowy o jakimkolwiek opuszczaniu się. Tam wszystko jest zawsze najlepsze. No i już pojutrze jadę do Wrocławia na targi. Zapraszam. Jestem od początku do końca.
Inne tematy w dziale Kultura