Pojawiła się we mnie smutna refleksja nad sposobem w jakim traktuje się obecnie człowieka, tego drugiego, innego, nieznanego. Nie mnie.
Jest w obecnych zachowaniach wiele egoizmu i egocentryzmu. Nie mówię, że egoizm czy egocentryzm nie dotyczy również mnie, natomiast uważam, i tak działam, aby granice, które są nieprzekraczalne takie pozostały. Po ich przejściu nie można wrócić, ot tak sobie, bez dużych strat psychicznych czy też duchowych z powrotem, do tak zwanego normalnego życia.
Mam wrażenie, że wielkie, ogólnonarodowe dyskusje, nie tylko w Polsce, nie traktują już człowieka podmiotowo. Traktują czlowieka jako przedmiot, który można polepszyć, przestawić, czy też usunąć. Aborcja, in vitro, czy też eutanazja w mediach głównego nurtu nie są przedstawiane jako sposoby zabijania człowieka. Są przedstawiane jako sposoby polepszania życia człowieka, ale tego drugiego, który jest obecnie silniejszy, sprawniejszy, może o sobie decydować. Matki decydują o życiu lub śmierci swoich dzieci. Lekarze o dalszym życiu swoich pacjentów. Laboranci wybierają życie tej czy innej istoty ludzkiej, zabijając inne.
Gdzie tutaj jest miłość do Boga, miłość do drugiego człowieka ? Została zamieniona na pieniądze ? Na wygodne życie ? Skąd się wziął pomysł, aby ludzi, którzy zabijają innych ludzi traktować jak bohaterów walki o lepsze jutro, a tych, którzy chcą życie chronić jako odstępców i renegatów. Przy okazji, obecni decydenci mieli to szczęście, że nie zostali uśmierceni przez poprzedników lub jeszcze nie zostali uśmierceni przez swoich następców.
Myślę, że warto zastanowić się przez chwilę o czym dyskutujemy, że nie da się życia wycenić ani jako równowartości samochodu, jak jest podawane przy wychowaniu dziecka. Ani ile zużyje roboczych godzin opieki medycznej i medykamentów zanim umrze. Człowiek nie jest przedmiotem. A może już jest, niekiedy, gdzieniegdzie ?
Zabawa w Boga trwa. Samozadowolenie i ego rośnie. Może tak jest lepiej ? Ja sądzę, że nie jest.
Komentarze