Dzieciństwo miała dobre: zapowiadała się ciągle i w każdej sekundzie. Umiała śpiewać, robić porządne dygi i być w sam raz. Mówiła za pomocą obrotowych słów, które nie dotykając problemu, uwznioślały go. Sublimacja w jej ustach stawała się czymś nieuchronnym.
Twierdziła, że kto nie przyznaje jej racji, jest głupcem. W ten sposób zaczynając rozmowę, kończyła ją i biada niewiernym Tomaszom.
Z wiekiem doszła do perfekcji. Zanim delikwent opamiętał się, został wykwaterowany z rozumu, zmięty i rozmazany na ścianie. Zgromiony jej spojrzeniem, czuł się zaszczycony mogąc być fragmentem jej myśli. I na nic protesty i niemrawe żachnięcia: trzeba ją było uwielbiać na piękne oczy.
Piękna, to mało, a doskonała, to za dużo. Urocza była i na tym poprzestanę.
Inne tematy w dziale Kultura