ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU
105
BLOG

"Skomlidusza" i inne wiersze

ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU Kultura Obserwuj notkę 0

Skomlidusza

Kiedy nie mam ochoty
na bagienne rozmyślania
zabieram się za nie właśnie
Wtedy wychodzą mi najlepiej
wtedy moje rzewne wspomnienia
są jak najbardziej wyraziste
wtedy otwieram okno  z chłodną ciemnością
i wyobraźnię na półpełny max 
rozsiadam się do strojenia głębinowych min

I tak przechodzi do historii kolejny  dzień
Dzień wolny
pochmurny
gradowy
gdy z oddali dociera do mnie
że wyłączono mi prąd
odcięto gaz
telefon przestał istnieć
w przedpokoju
przeniósł się na kanapę
do sublokatora
zastrajkował 
oświadczył
że do chwili uregulowania rachunku
nie będzie mu się chciało dzwonić
że bezwarunkowo musi sobie odpocząć
poukładać w membranie
kim jest dla mnie
i jaka jest
psia jego mać
rola u niemowy

Och
jaki ze mnie biedaczłowiek
telefon nie działa
wyjść nie mam dokąd
bo noc
a na ziewanie zabrakło mi pary

Zrzędzenie losu

Żyję w stadnym świecie wron
a za towarzyszy mam kruki
Kruk co prawda krukowi niczego nie wyłupi
ale gdzie jest powiedziane
że nie   może nasobaczyć pod ogon?

Wrony ptaszydła smętnawej urody
najlepiej kraczą na drzewach postronnych
gdzie mogą skrzeczeć ile dusza zapragnie
dopóki nikt im nie strzeli w dziób
Tak i ze mną

Nierytmiczna rytmika

Kostropatym świtem
w rozkwaszony zmierzch
na oślep
do przodu
do głupiego wciąż
anemicznym człapem
powłócząc myślami
wciąż idzie i idzie
i po gongu też
kreator niedzielny
łachmyta pod wiatr
fachura na stos
wybitny przeciętny
za mało na schwał
jak zwykle nie to
i znowu nie tak
i nigdy w sam gust

Więc wpędza się w sen
dudami co w miech
więc ciągle i stale
opada na wznak
więc nadal i niemal
omija swój czas

Wiersz bez tytułu

...bo tyle mam w sobie do niewysłowienia           
i tyle mi sensów chlupocze nonsensem
jakbym to wiedząc nie sądził kim jestem
I tyle mam w sobie niewątpliwości
zażartych rozmów ze świtem  do tyłu
że kiedy wklejam słowa w nieskuteczny krzyk
skrobiąc po piętach byt z marnym niebytem
ścigam iluzję własnego ogona
widoki raju padające w myśl

Retoryczne problemy

 Nie wiem którym to sposobem
rozbrykuje się ze mnie i wyszarza w dzień
dobudzając jawę postępując w sen
na duże pokrótce i  próżno i tycio
na zranione za darmo
ta chwila nie dość miła
co we mnie trwa i kaszle mi w noc
ten czas niedoprzyjścia
pytania dziecinne
ułożone w lęk

Gdzie jest czas przeszły a nieżyciowy
gdy rzewne myśli nie padły na bruk?
Więc jutra nie będzie bo psy się pospały
Laura i Filon i jawor co zdechł?
I nic tu po mnie bo nie pora być
kulawą nogą po garbaty świt?



 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura