Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
150
BLOG

Relacje polsko-niemieckie

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Andrzej Owsiński

Relacje polsko niemieckie

W mnożących się ostatnio atakach na Polskę prym wiodą przedstawiciele Niemiec i podążający ich śladem urzędnicy aparatu administracyjnego UE. Cel tych ataków jest oczywisty: zmusić rząd warszawski do uległości, czyli przywrócenia stanu sprzed 2016 roku, a nie wykluczone, że uzyskanie czegoś więcej. Trzeba przyznać że cała historia stosunków polsko niemieckich przebiegała pod dyktando takiej postawy niemieckich rządów.

Momenty uznania równorzędności podmiotów państwowych były nieliczne i krótkotrwałe. Poza Ottonem III i hołdem pruskim nie bardzo można się doszukać czegoś pozytywnego. Dopiero wejście Polski do UE i NATO umożliwiło stworzenie normalnych warunków sąsiedzkiej egzystencji obydwu państw, bowiem nawet kiedy Polska ratowała cesarstwo niemieckie od tureckiej nawały, to cesarz Leopold oczekiwał od Jana Sobieskiego uznania swojej wyższej pozycji w stosunkach międzynarodowych.

Był wprawdzie moment zmiany nastawienia Niemiec do Polski, paradoksalnie, ale w chwili dojścia do władzy Hitlera, mimo to jednak między obu krajami nie doszło do zawarcia normalnego paktu o nieagresji, a jedynie do wzajemnych, jednostronnych deklaracji o nieużywaniu siły w rozwiązywaniu spornych problemów. Hitlerowi zależało na uśpieniu polskiej czujności, a równocześnie daniu niemieckiemu narodowi do zrozumienia że “sporne” problemy, wynikające z “dyktatu wersalskiego”, między Niemcami i Polską istnieją, i że on o konieczności ich załatwienia pamięta. Należy też wspomnieć o oporze Kohla w stosunku do uznania umowy Brandta w sprawie polskich granic, który twierdził, że nie obowiązuje ona zjednoczonych Niemiec. Dopiero oświadczenie Thatcher o braku zgody na połączenie Niemiec w takiej sytuacji zmusiło go do wycofania się z tego stanowiska.

Wszystko to było jedynie przygrywkami do tego jak została potraktowana Polska w procesie wchodzenia do i w samej UE. „Zawdzięczamy” je szczególnej protekcji naszej niemal współrodaczki po dziadku Kaźmierczaku, tylko, że zostaliśmy włączeni ryczałtem wraz z dziesiątką krajów, które ani specjalnie o to nie zabiegały, ani nie miały spełnionych warunków przynależności. Podobnie było zresztą i z NATO. Narzucono nam za to szczególnie restrykcyjne warunki w postaci limitów produkcyjnych i surowego reżymu finansowego, czego pani Merkel osobiście pilnowała.

W rezultacie niemieckich zabiegów ciągle tkwimy w końcówce krajów unijnych spełniając głównie rolę poddostawcy gospodarki niemieckiej.

Jest to nominalnie rola jeszcze gorsza niż w imperium sowieckim, w którym mimo wszystko pozostawiono nam ograniczone możliwości rozwoju autonomicznych elementów wytwórczości, głównie dla uzupełnienia braków sowieckiej gospodarki. Współcześnie dzieje się to wprawdzie na wyższym poziomie życia, ale relacje pozostają bez zmian.

Stosunki gospodarcze nie wyczerpują zagadnienia całokształtu wzajemnych relacji, Mamy z polskiej strony dość obfitą literaturę na ten temat, obawiam się jednak, że daleko jej do odkrycia samego jądra niemieckiej mentalności, stanowiącej najważniejsze źródło wszelkich działań.

Wśród ludów Europy Germanie zajmują szczególne miejsce, gdziekolwiek się nie znaleźli zawsze nieśli ze sobą przemoc i okrucieństwo w postępowaniu.

Nic dziwnego że, jak napisał Słowacki: ”najlepszy historyk, bo pisał historię z konia - Cezar” nazwał ich “religionis nullius germanorum gens belicosissima” czyli w wolnym tłumaczeniu: “pozbawiony wyższych cech duchowych, germański lud najbardziej wojowniczy”. Te cechy niemieckie pozostały niezmienne od czasów starożytnych, zmieniając nieco natężenie w zależności od okoliczności. Stąd między innymi taki podły obraz UE stanowiącej de facto niemiecki folwark.

Gdyby chociaż w rezultacie germańskiej przemocy Europa stała się przodującym organizmem gospodarczym świata, ale najprawdopodobniej właśnie dlatego odstaje wyraźnie wobec Ameryki płn. i krajów dalekiego wschodu Azji.

Z rezultatami niemieckiego rządzenia w Europie stykamy się od wielu lat, w tej chwili jednak stanowią one zagrożenie dla naszej egzystencji.

Uzależnienie od Rosji produkcji energii, szaleńcze pomysły z odnawialnymi źródłami energii, tworzenie na siłę państwa europejskiego jako swoistego imperium niemieckiego, a nade wszystko usiłowanie zastąpienia europejskiej kultury tworem “multi-kulti” mającym wyraźnie antychrześcijański charakter z promocją wszelkiego rodzaju wynaturzeń, spowodowało już nieodwracalne straty w pozycji Europy.

Najgorsze jest dopuszczenie, a nawet wywołanie konfliktu wojennego na terenie obszaru postsowieckiego z nieobliczalnymi perspektywami. Wynika to z braku moralnych hamulców w sowieckim wychowaniu, któremu podlegała cała warstwa rządząca Rosją współczesną.

Tego typu bandyckiego nastawienia nie brakuje też w warstwach rządzących w innych krajach byłego sowieckiego obozu, jednakże ich udział jest ograniczony. Natomiast w Rosji jest niemal wyłączny.

Niemcy, posiadający kolosalny wpływ na stosunki wewnętrzne w Rosji, z całą świadomością nie tylko podjęły z tego typu “partnerami” współpracę, ale wprost ich promowały i obecnie, mimo niewątpliwych obciążeń działalnością zbrodniczą, te kontakty podtrzymują.

Niebezpieczeństwo leży nie tylko w działaniach bieżących, ale też w groźbie na przyszłość z możliwością użycia broni masowego rażenia włącznie.

Tak się składa, że Polska leży w pierwszej linii tego zagrożenia i niemieckie wspieranie putinowskiego reżymu, wywodzącego się z czekistowskiej mentalności, jest skierowane szczególnie przeciwko Polsce.

To zjawisko jest jakby zapomniane, najwięcej mówi się o skutkach gospodarczych współpracy rosyjsko-niemieckiej, która przynosi nam ciągle nie usunięte szkody, mimo stosowanych sankcji.

Jednakże w zestawieniu z perspektywą totalnej zagłady, do której może doprowadzić podtrzymywanie stanu agresji, są to sprawy drugorzędne.

Ze wszystkich krajów, utrzymujących kontakty z Rosją, Niemcy mają ich najwięcej i gdyby chociaż trochę zadbały o przyszłość, także swoją, to już stworzyłyby w rządzącym Rosją środowisku silną frakcję “pokojową”. A wszystko to dzieje się w kraju, który był w swoim czasie ostrzeżony przez Becka czym mu grozi sojusz z Sowietami,

Jak na razie na nic takiego nie zanosi się w Rosji i obraz Putina jako następcy Stalina ciągle wisi nad nami.

Niemcy, którzy lubują się w szczegółowych analizach różnych zjawisk (przysłowiowe: “sześć tomów wstępu do rozważań nad psychologią słonia”) nie zauważyli dotąd, że polityka narzucania przemocą, wyrażaną w różnej formie, komukolwiek niechcianych rozwiązań, po prostu nie opłaca się. Stąd, mimo wielu prób, nie udało się im stworzyć trwalszego imperium. Mają jednakże dostateczne środki dla szkodzenia innym, a szczególnie wyróżnionej pod tym względem Polsce.

Czy jest jakaś nadzieja na zmianę “tradycyjnego” stanowiska niemieckiego?

Trudno ją dostrzegać w doświadczeniach UE, organizacji wyjątkowo upodlonej, wskazującej raczej na skuteczność niemieckiego zamordyzmu.

Nieuchronnym ciosem, jaki czeka Niemcy, będzie załamanie układu międzynarodowego, jak i stworzonego przez nich w stosunkach z Rosją, Chinami i Ameryką, przy równoczesnej klęsce organizacji “nowego społeczeństwa” wewnątrz Niemiec. Odpowiednio zredukowane Niemcy mogą stać się jednym z normalnych krajów europejskich, a wówczas zaistnieją warunki dla ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków z Polską.

Może przemawiać za taką perspektywą zmiana etniczna społeczeństwa niemieckiego w którym rodowici Niemcy zaczynają być mniejszością, oczywiście pod warunkiem, że nie zostaną zastąpieni przez muzułmanów.

Z polskiej strony obowiązkiem jest działanie w kierunku zmiany niemieckiej mentalności, a w pierwszej kolejności pilna obserwacja i wyciąganie wniosków z tego wszystkiego, co się w Niemczech dzieje, a co Piłsudski traktował jako ważny czynnik “interium”.

Kiedy w kwietniu 1934 roku zadawał swoim generałom pytanie o ewentualne pierwszeństwo w agresji w stosunku do Polski ze strony Niemiec i Sowietów, zwracał uwagę na ten czynnik. Niestety, nikt się do tego nie ustosunkował w dostatecznej formie, podobnie jak i nikt nie uwzględnił możliwości wspólnej napaści obu wrogów.

A tymczasem w obu krajach działy się różne rzeczy, stanowiące dla Polski określone możliwości działań. Szczególnie w Niemczech, w końcu lat dwudziestych, zaistniała możliwość powołania “frontu ludowego”, czyli wspólnych rządów socjalistów z komunistami, zablokowana celowo przez Stalina, chcącego doprowadzenia do rządów rewanżystowskich (praktycznie hitlerowskich).

Polska miała okazję do wykorzystania dość mocno penetrowanego kierownictwa KPP w celu wpływu na powołanie takiego frontu. Niezależnie od jego antypolskiego nastawienia, czego wyrazem było nieuznanie przez Komintern “zaboru niemieckiego Śląska”, takie rządy dawały gwarancję upadku Niemiec, podobnie jak dokonały tego we Francji.

Nie próbowano też wykorzystać wpływów żydowskich i niemieckich kapitalistów w Polsce dla akcji wstrzymania wsparcia niemieckiej plutokracji udzielanego Hitlerowi.

Czy Polska posiada współcześnie jakiekolwiek możliwości bezpośredniego, a specjalnie pośredniego, wpływania na politykę niemiecką, tego nie wiem, ale też i nie stwierdziłem żadnych prób rozważań w tym przedmiocie. Bierność z polskiej strony, ograniczona do żalów z powodu stałych krzywd i szykan niemieckich i UE, z jakimi spotykamy się na co dzień, jest żenująca.

Rosnący w siłę opór europejskich krajów w stosunku do niemieckiego dyktatu w UE powinien być podsycany stale z polskiej strony, ze wskazaniem konkretnych oskarżeń. W zestawieniu ze złym stanem faktycznym całej Unii może to wreszcie przynieść nieodzowne zmiany w stosunkach europejskich, a tym samym i w stosunkach Polski z Niemcami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka