Wymiana ciosów, jaką mamy obecnie wątpliwą przyjemność oglądać, nasunęła mi ciekawą refleksję o tym, jak obecne wydarzenia wpłyną na kształtowanie się marketingowego profilu aktorów tego żenującego spektaklu.
Podobno Premier posłużył się CBA, aby zdyskredytować Leppera, i dokonać zamachu na jego elektorat. Odsunięcie Przewodniczącego od realnej władzy z powodów, które przy nikłości dowodów wyglądają raczej na pretekst, mimowolnie obdarzyło go oczyszczającą palmą męczeńską. Uruchomiło to lawinę zdarzeń, których osią zdaje się być wykorzystywanie przez PiS CBA, jako policji politycznej. Dla niszczenia realnych i potencjalnych przeciwników.
Nie chcę tu snuć rozważań o przyczynach dymisji Kaczmarka, pozostawmy na boku kwestię czy to Prawo uosabiane przez jednego z ministrów, rzuciło się do gardła Sprawiedliwości, czy może na odwrót. Chodzi mi raczej o ludzki wymiar odruchowego współczucia, jakie rodzi się w przypadku spektakularnych działań, zwyczajnie krzywdzących ludzi. Bo oskarżanie bez dowodów, poświęcanie przyjaciół dla doraźnych, politycznych celów, lub co gorsza dla ukrycia własnej indolencji, lub sprzecznych z prawem działań, w zwyczajnych ludziach budzi sprzeciw. I to jest właśnie pułapka.
Ludwik Dorn, arogancki autokrata, po konflikcie z Kaczyńskim na początku roku, odzyskał na pewien czas ludzkie oblicze, i opozycja nagle (i co prawda na krótko) zaczęła go chwalić, a zwykły obywatel przyjrzał się z sympatią. Na szczęście Żelazny Ludwik przesiadł się na inny wysoki stołek i zostało po staremu.
Po czterech godzinach tajemnych rozmów Przewodniczący Tusk ustalił z Prezydentem, że potrzebne są wybory. Ja tam w to niespecjalnie wierzę, ale kampania wyborcza, która się bezustannie tli od pewnego czasu, może buchnąć z całą siłą. Choćby się miała spalić przedwcześnie. Bo nie wiemy, co o tym wszystkim myśli Naczelny Strateg. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby triumwirowie znowu się zwąchali. Żeby ratować kraj. Koalicję i stołki.
Paradoksalnie, świeże ofiary obecnej ucieczki PiS do przodu, w opinii ogółu zyskują. Z powodu czysto ludzkiego odruchu, który specjaliści od kreowania politycznego wizerunku doskonale potrafią wykorzystać dla wzmocnienia sylwetki kandydata.
Pamięć społeczna jest króciutka i wybiórcza. Nieważne, że Lepper już kilkakrotnie wyraźnie pokazał jaki jest naprawdę. On, i jego diabła warci przyboczni, błogosławieni przez spłakane baby, znowu, w aureoli męczenników, spróbują sięgnąć po konfitury władzy.
Roman Giertych, który sam się wykreował w ostatnich dniach na poważnego męża stanu zatroskanego losami ojczyzny, tylko na tej zawierusze zyskuje. Podpiął się pod męczeństwo Leppera, sugerując, że on i Wierzejski są następni w kolejce. I nikt nie zwraca uwagi na jego kunktatorstwo, lawiranctwo, które utrzymuje obecną koalicję przy status quo. On nie podaje się do dymisji, nie wali pięścią w stół. On tej dymisji oczekuje! W oczywistej, zimnej kalkulacji, że koalicja przetrwa i spektakl będzie toczył się dalej. Z błogosławieństwem ojca dyrektora.
Opozycja w sposób oczywisty stara się wykorzystać casus Kaczmarka. I już niektórzy ulegają pokusie wsadzenia mu na głowę medialnej korony cierniowej. A przecież on, zaufany człowiek Ziobry, nadgorliwy w budowaniu IV RP prokurator krajowy, i cała reszta tej PiS-owskiej menażerii są siebie warci. To nie jest żaden męczennik! Mógł trzasnąć drzwiami, czy dokumentem już dawno! A nie gadać teraz o zagrożeniach państwa totalitarnego, które aktywnie współtworzył.
Nie jest męczennikiem pan doktor Garlicki, poseł Łyżwiński i wielu innych, cynicznie uznanych chwilowo za ofiary rządzącego obozu i jego bezprawnych działań. Jak zrelatywizujemy moralność, to może zdarzyć się, że etyczny pion, właściwy dla niekłamanej prawości, wywinie kiedyś woltę i walnie nas boleśnie w głowę. Dlatego dobrze jest czasem powiedzieć nierozumnemu sercu -”Cicho!”
A wcześniejszych wyborów nie będzie! Zobaczycie!
Inne tematy w dziale Polityka