- Tato, czy te wszystkie groby są puste?
- Nie, M., wydaje mi się, że raczej wszystkie są pełne.
- Ale przecież Pan Jezus zmartwychwstał.
- I?
- A mówisz, ze wszystkie jego groby są pełne. Bo to wszystko są groby Pana Jezusa.
- ?
- No, popatrz. Na każdym grobie jest krzyż z Panem Jezusem, albo jego figurka. Niektórych nawet pilnuje anioł.
Od pewnego czasu zwiedzam z Córką i Synem warszawskie cmentarze. Tym razem byliśmy na obu ewangelickich przy Żytniej. Zauważyłem bowiem, że cmentarze są najnormalniejszymi miejscami w Warszawie. Jeśli się dobrze trafi, choćby na wspomniane wyżej, pojawia się szansa na spokojny i samotny spacer.
Na cmentarzach można robić różne rzeczy. Sprawdzać, czy w wielkich kaplicach grobowych jest echo. Łowić ryby na zaklombionych grobach. Szukać ukrytych bram do innych światów. Gonic wiewiórki. Fotografować sie z aniołami.
Zamieszkać w Nekropolis.
+++
Pouczające są też spacery po Woli, na której teraz mieszkamy. Przechadzki między blokami, takimi blokami, jakie są w całej Polsce. Ale w żadnym innym mieście nie towarzyszy temu świadomość, że pod miastem, które widzimy, jest jeszcze inne, ukryte. Że pod ziemią, po której chodzimy są jeszcze inne ulice i resztki innych domów.
Czasem przypomina o tym tabliczka - tu do 1944 stał dom, tablica pamięci jego mieszkańców. Są też tablice, które przypominają o egzekucjach. Te tablice są jak bramy, przejścia do innego świata.
Kiedy nie mogę znieść Warszawy, przypominają mi się słowa DK: tego miasta nie można nienawidzić. Zbyt wielu ludzi poniosło za nie śmierć męczeńską. Jak za żadne inne miasto na świecie.
Wnoszę z tego, że Warszawa musi mieć coś z Jerozolimy, chociaż na powierzchni widać Babilon.
+++
Tajemnica tego miasta polega właśnie na tym, że jest ono zdwojone. To zdwojenie otwiera w czasie wielkanocnego spaceru inną perspektywę. Warszawę można pokochac dzięki eschatologii. I tylko dzięki niej.