I oto gdy mam chwilę na zasiąście do naskrobania czegoś, natrafiam na, bądź co bądź, taką kwestię. Śmierć zawsze jest trudna, pisanie o niej do prostych nie należy.
Trudny to post.
Otóż, chciałabym poruszyć w tym poście dwie kwestie.
Po pierwsze.
Do abpa Życińskiego nie pałałam nigdy wielką sympatią, ale uważam, że to nie czas ani miejsce do pisania i rozmawiania na ten temat. Teraz już nic nie zależy od nas, wszystko w rękach Boga, i to Jemu powinniśmy oddawać prawo do decydowania, wszystko w rękach Sprawiedliwego i Miłosiernego. Nam nic do tego, do nas należy już tylko modlitwa.
I nie ma co moim zdaniem rozpamiętywać, wspominać tego, co było w naszym mniemaniu niewłaściwe, złe w postawie zmarłego.
Ostrożna bym też była w robieniu z niego świętego, w moim odczuciu peany ku czci abpa są nie na miejscu, budzą mój niesmak. Ale to samo czuję w stosunku do oskarżeń, wypominania mu niektórych rzeczy.
Za wcześnie, poczekajmy, skupmy się na refleksji, dajmy chwilę na zadumę, żałobę. Przyjdzie jeszcze czas na merytoryczne odniesienie do jego czynów, do ustosunkowanie się do jego życia na spokojnie, bez emocji. Do podsumowań. Historia, wierzę, okaże się sprawiedliwa. A nam w tej chwili nie pozostaje nic innego, niż prośba o wieczne zbawienie dla abpa.
Dlaczego apeluję o rozsądek? Bo pamiętam, jak bolesne były ataki na Lecha Kaczyńskiego, jak już w niedługim czasie po jego śmierci nie oszczędzano jego bliskim cierpień, jak szybko zapomniano, że wobec śmierci nie wolno być okrutnym, że wobec śmierci nikt nie może czuć się pewnie, bezkarnie.
Ja nie chcę, za nic, popełnić tego błędu, nie chcę zrównać się z tymi, którzy mimo śmierci, zmarłego nie oszczędzają. Ani jego, ani jego bliskich. Czasem lepiej zmilczeć, niż powiedzieć za dużo.
I po drugie, wreszcie.
Myślę, że warto jest zadać pytanie, dlaczego Pan Bóg zabrał abpa do siebie właśnie teraz?
Czytam wiele opinii o tym, że był on ważny dla Kościoła w Polsce, potrzebny mu. Był przecież w sile wieku, wiele jeszcze mogł zrobić. A Pan Bóg zabiera go właśnie teraz, w konkretnym momencie historii, w świetle wielu ważnych i trudnych wydarzeń dla Polski i dla Kościoła. Dlaczego umiera 10 dnia miesiąca?
Tragiczna symbolika.
I kto zajmie jego miejsce? Jakie będą konsekwencje dla Kościoła po jego odejściu? Bo nie da się nie zauważyć, że był jedną z bardziej widocznych postaci.
Póki co, niech spoczywa w pokoju.
Inne tematy w dziale Rozmaitości