partyzantka partyzantka
419
BLOG

III RP = Federacja Rosyjska? Jedno podobieństwo.

partyzantka partyzantka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Ostatnio zaczytuję się w Sołżenicynowym "Archipelagu Gułag". Czytając jeden z fragmentów jak żywo przyszła mi na myśl Polska. Nie mogłam go nie przytoczyć, jest nazbyt obrazowy, by go pominąć.

Jest długi. Jeśli nie macie siły, choć zachęcam - warto przeczytać całość, możecie skupić się tylko na wyłuszczonych zdaniach. Są bardzo sugestywne, konkretne.

***

Na pojęcie sprawiedliwości od niepamiętnych czasów składają się w ludzkich oczach dwa równe składniki: tryumf cnoty i ukarania występku.

[...] Nikt jednak nie śmie powiedzieć o występku. Owszem, pastwiono się nad cnotą, ale występku przy tym - jakby nie było. Owszem, ileś tam milionów poszło do ziemi - ale nikt temu nie był winien. Jeżeli ktoś ośmieli się zająknąć: "No a ci, którzy..." to ze wszystkich stron usłyszy wyrzuty, z początku formułowane życzliwe: "Nooo, dajcie spokój towarzysze! No i po co jątrzyć stare rany?!* A potem już pałką: "Ciszej, wy, niedorżnięci! Po co też was rehabilitowano!".

I oto w Zachodnich Niemczech w 1966 roku liczba ukaranych sądownie przestępców hitlerowskich doszła do OSIEMDZIESIĘCIU SZEŚCIU TYSIĘCY. A my zachłystujemy się z oburzenia, nie żałujemy całych kolumn w gazetach, ani godzin programu radiowego, po fajerancie przesiadujemy na wiecach i głosujemy, że ZA MAŁO! Tych 86 tysięcy - za mało! i po 20 lat im za mało! Więcej!

U nas natomiast (według opublikowanych danych) - skazanookoło TRZYDZIESTU OSÓB.

Co dzieje się za Odrą, za Renem - to nas boli. A to, co pod Moskwą i pod Soczi za zielonymi sztachetami, ato, że mordercy naszych mężów i ojców rozjeżdżają po ulicach i że ustępujemy im z drogi - to nas nie boli, nie wzrusza, bo to "jątrzenie starych ran".

A tymczasem, gdyby tych zachodnioniemieckich 86 tysięcy przetłumaczyć na nasze proporcje, to byłoby ich - jak na nasz kraj - ĆWIERĆ MILIONA.

Ale w ciągu ćwierci stulecia nikogo po sądach z tej liczby nie odnaleźliśmy, nikogo nie ciągaliśmy po sądach; my boimy się jątrzyć ICH rany. [...]

Oto zagadka, którą nie my, współcześni możemy rozwiązać: DLACZEGO Niemcy otrzymali przywilej ukarania swoich zbrodniarzy, a my, Rosjanie - nie?Jaka straceńcza droga otwiera się przed nami, jeżeli nie dane nam było oczyścić się z tej szkarady, gnijącej w naszym organizmie? Czegoż to może taka Rosja świat nauczyć?

W trakcie niemieckich procesów powtarza się to tu, to ówdzie taka zadziwiająca scena: podsądny ściska rękami głowę, zrzeka się obrony i o nic więcej już sądu nie prosi. Mówi tylko, że łańcuch jego zbrodni, przypomnianych mu znów i pokazanych kolejno przed sądem, napełnia go wstrętem i że nie chce mu się więcej żyć.

To jest największe osiągnięcie sądu: kiedy występek staje się tak godny potępienia, że sam przestępca odwraca się od niego.

Kraj, który osiemdziesiąt sześć tysięcy razy z sędziowskiego podium potępił występek (i bezkompromisowo odżegnał się od niego w literaturze i wśród młodego pokolenia) - rok po roku, stopień po stopniu oczyszcza się ze zbrodni.

A my co robić mamy? Kiedyś jeszcze potomkowie nazwą kilka kolejnych naszych generacji - pokoleniami mazgajów:z początku pozwalaliśmy potulnie wybijać nas milionami; później zaś troskliwie zabiegaliśmy o spokojną i szczęśliwą starość dla morderców.

Co czynić, jeśli wielka tradycja rosyjskiej skruchy jest dla nich niezrozumiała i śmieszna? Co czynić, jeśli zwierzęcy strach przed wycierpieniem choćby jednej setnej części tego, co zadawali oni innym, ma w nich przewagę nad wszelkim poczuciem sprawiedliwości? Jeśli chciwą garścią czepiają się tych przywilejów, co im obrodziły z krwi zabitych?

Oczywiście, ci co kręcili korbą maszynki do mięsa [...] dziś są już niemłodzi, mają od pięćdziesiątki do osiemdziesiątki,najlepsze swoje lata przeżyli bez trosk, w sytości i komforcie - i wszelki RÓWNOWAŻNY odwet już jest spóźniony, już nie można szukać zapłaty.

Ale bądźmy wielkoduszni, nie trzeba stawiać ich przed plutonem egzekucyjnym, nie trzeba poić ich słoną wodą, obsypywać pluskwami, wiązać "w jaskółkę", trzymać na nogach bez snu tygodniami, ani brać pod obcas, ani bić gumowymi pałkami, ani zaciskać głów żelażną obręczą, ani upychać ich w celach, jak bagaż, żeby leżeli jeden na drugim - nie będziemy robić nic z tego, co robili oni! ale wobec naszego kraju i naszych dzieci mamy obowiązek WSZYSTKICH ICH ZNALEŹĆ I WSZYSTKICH ICH POSTAWIĆ PRZED SĄDEM!Sądzić trzeba już nie tyle ich, ile ich zbrodnie.Zyskać choćby tyle, aby każdy z nich powiedział głośno:

- Tak, byłem katem i mordercą.

I gdyby słowa te powtórzone zostały w naszym kraju TYLKO ćwierć miliona razy (zgodnie z proporcją, aby nie zostać w tyle za Niemcami Zachodnimi) - to może by tego było dosyć?

W XX wieku nie wolno przecież przez dziesięciolecia nie znajdować różnicy między zbrodnią sądową - a tymi "starymi sprawami", których pono "nie trzeba jątrzyć"!

Powinniśmy publicznie potępić samą IDEĘ rozprawiania się jednych ludzi z drugimi!Milcząc o występku, wpędzając go wgłąb ciała, aby tylko nie było go widać - my SIEJEMY go i w przyszłości da on jeszcze tysiąckrotne plony. Nie karząc, nawet nie ganiąc złoczyńców, my nie tyle dbamy o spoków ich nędznej starości - ile raczej wyrywamy spod nóg przyszłych pokoleń wszelkie podstawy sprawiedliwości. Dlatego to młodzi wyrastają na "obojętnych", to nie jest wina "braków w pracy wychowawczej". Młodzi utrwalają sobie w pamięci, że podłość nogdy w świecie nie podlega karze, zawsze natomiast zapewnia dostatek.

[...]

***

* Nawet po ukazaniu się "Iwana Denisowicza"  emeryci błękitnych szeregów tak właśnie argumentowali: po co jątrzyć rany tych, którzy siedzieli w obozach? Że niby ICH nerwy chcieli szczędzić! (przypis autora)

A.Sołżenicyn, Archipelag Gułag, Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1990, t.1, s.167-169

***

Trzeba komentować?

Skąd my to znamy...

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura