Katyń
Katyń
partyzantka partyzantka
1171
BLOG

Krótka relacja z wizyty w Katyniu i Smoleńsku.

partyzantka partyzantka Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Właśnie wróciłam z naszej pielgrzymki. W cztery dni (5-8.05.2011) przebyliśmy trasę: Polska-Łotwa-Litwa-Rosja i z powrotem. W zasięgu naszych zainteresowań były trzy miejsca: Katyń, Smoleńsk oraz Wilno. W tej właśnie kolejności. Mieliśmy niestety niewiele czasu na bycie w nich, jednak czas naglił. Odczuwam niedosyt, ale jednak mimo wszystko przeważa wdzięczność, że mogłam w te miejsca dotrzeć. Nasza pielgrzymka była o tyle wyjątkowa, że organizowana przez Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego koncentrowała się w dużej mierze na osobie ks. prof. Rumianka, naszego rektora, który zginął w Smoleńsku. Była niejako wyrazem pamięci, szacunku, wdzięczności Jego osobie, poniekąd mistycznym zetknięciem i zderzeniem się całej społeczności akademickiej (na czele z rektorem ks. prof. Skorowskim, innymi władzami uczelni, pracownikami, studentami) oraz bliskich ś.p. ks. rektora, w tym wraz z Jego siostrą nad tym wszystkim, co się zdarzyło.

Będąc tam nie można nie nawiedzić cmentarza w Katyniu, i od tego miejsca zaczęliśmy naszą pielgrzymkę. Dotarliśmy tam późno, 6.05. Msza Św. odprawiana przez nas rozpoczęła się o zmroku, by zakończyć się już w całkowitej ciemności. Niestety nie mogliśmy spędzić tam dużo czasu, zdjęcia też nie są dobrej jakości - właśnie z powodu pory. Szkoda, bo w tym miejscu można spędzić cały dzień i tak będzie za mało. Z modlitwą na ustach, z drżeniem głosu, z rozdzierającym bólem serca. Tysiące nazwisk tych, którzy zginęli wypisanych na tabliczkach. Zbiorowe mogiły pomordowanych. Las, drzewa, w końcu ziemia skąpana we krwi naszych rodaków. Nie można opisać słowami tego, co czuje się będąc tam. Łzy same lecą do oczu, serce ściska się w bólu. Cisza lasu, ciemność, padający deszcz. W oddali słychać odgłos pociągu. Czy tak wyglądały kwietniowe dni 40 roku? Chłód przebiega przez ciało, smutek ogarnia serce. Chce się krzyczeć z niezrozumienia, z niezgody, z bólu. Niewiarygodnie przejmujące to miejsce, mistyczne. Urywam gałązki z drzewa, które być może słyszało odgłosy wystrzałów. Biorę trochę ziemi, która przyjęła elitę mojego kraju. Święte są dla mnie, niezwykle cenne. Zapaliłam znicz na mogiłach moich rodaków. Uniwersytet złożył wieńce. Dziękujemy Wam, pamiętamy o Was. I nie zapomnimy. Pora iść, już prawie 24. Chce się zostać. Chce się im towarzyszyć dłużej, przeżywać więcej, mocniej. Trzeba jednak iść. By potem tęsknić, ale jeszcze bardziej pamiętać.

Następnego dnia rano, po noclegu w hotelu w Smoleńsku przyszedł czas na pojechanie na miejsce katastrofy. Zajeżdzamy na stację, obok znanego z relacji, filmów zakładu samochodowego. Betonowa droga prowadząca na miejsce śmierci 96 ludzi. Dochodzimy. Gdzieniegdzie jakieś ogrodzenia, nie mające żadnego sensu ani logiki. Widać porozciągane sznurki jeszcze z prac wykopaliskowych. Kwadraty, które ponoć przeszukiwano. Jedna osoba od nas podobno znalazła jednak cząstkę samolotu. Nie sprawdziłam informacji, bo to ktoś z drugiego autokaru. Ale najmniejszych przeszkód, by wejść na miejsce gdzie 10 kwietnia leżał wrak samolotu nie ma. Teren jest podmokły, stoi na nim woda. Stoi także brzoza, wysoka. Wbity jest w nią kawałej samolotu. Sławna brzoza, którą ściął Tu154 znajduje się jednak po drugiej stronie ulicy. Stoi także krzyż, i kamień z podmienioną tablicą. Widać ścieżkę. Idziemy nią, ślisko, glina, błoto. Widać pościnane drzewa. Dochodzimy do... lotniska. Bez żadnych przeszkód. Widać lampy, wieżę kontrolną. Bez żadnych przeszkód można nawet dotrzeć do pasa startowego. Nikt niczego nie pilnuje. Odległość pomiędzy miejscem tragedii a lotniskiem jest tak niewielka... Tak mało brakowało.. Wracamy na miejsce katastrofy. Odprawiamy Mszę Św. Jest z nami konsul. Nasza Msza jest podobno PIERWSZĄ MSZĄ ŚW. odprawioną na miejscu katastrofy. Dotąd żadna grupa nie miała tam Eucharystii. Rosjanie publiczną Mszę traktują jako manifestację polityczną. Ale co się dziwić, gdy na miejscu w Psalmie słyszeliśmy: Pan miłuje prawo i sprawiedliwość. Czasem zakazują wchodzenia na ten teren. Raz pozwalają, nie ma problemu by chodzić po tym miejscu, potem mówią, że za bardzo się Polacy panoszą i zamykają miejsce. Po środku biegnie betonowa droga. Przez sam środeczek miejsca katastrofy. Ile jeszcze niezebranych szczątków pod nią się znajduje?

O dziwo panuje we mnie w tym miejscu spokój. Jakaś taka pewność, nadzieja. Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego. Zupełnie inne uczucia niż w Katyniu. A wydawać by się mogło, że powinno być odwrotnie.. Jasne, ból wciąż istnieje. Smutek jest. Współczucie, tęsknota. Ale ta dominująca nadzieja jest jednak większa. Dlaczego? Nie mam pojęcia.

Znów zrywam gałązkę, kwiatki rosnące tam. Znów biorę trochę ziemi. Zapalam znicz. I kolejne miejsce zostaje we mnie już na zawsze. Znów budzi się we mnie wdzięczność za możliwość bycia tam, pochylenia się nad śmiercią tych ludzi, którzy tam zginęli. Dotknięcia ziemi, która jest i straszna i święta.

Poświęcę jeszcze jedną notkę miejscu katastrofy Smoleńskiej, bardziej udokumentowaną zdjęciowo i filmowo. By pokazać, jak to miejsce wygląda teraz i podzielić się moimi spostrzeżeniami i wąpliwościami.

Zobacz galerię zdjęć:

Katyń
Katyń Smoleńsk Smoleńsk
partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości