Partyjni funkcjonariusze wspólnym głosem wyją z radości, iż frekwencja uczyniła referendum nieważnym. Oto P. Lisiecki, który wiernie służy PiS i P. Stasiński, który jest człowiekiem A. Michnika w jednej ze stacji telewizyjnych zacierali wespół zespół łapy, że referendum okazało się niestanowiące.
Po reakcji tych dwóch Panów widać, że wszelkie spory między obozem PiS i GW są całkowicie wymyślone i odgrywane na zamówienie, jak to mówi brat redaktora GW, „ciemnego ludu”.
Cóż, różne ludy słyną w świecie z różnych przypadłości: Francuzów posądza się o wybujały erotyzm, Włochów o strachliwość, Anglików o perfidię, Polaków o totalną głupotę. Oczywiście wszelkie sądy generalizujące są krzywdzące, przynajmniej tak wypada głosić.
W przypadku Polaków posądzanie nas o jakąś szczególną głupotę jest wysoce krzywdzące. Polacy nie są głupsi od innych narodów z jednego powodu – nie ma takiego narodu jak Polacy. Naród ten istniał do końca XVIII wieku w Europie i następnie został zlikwidowany przez ościenne narody: Rosjan, Niemców i Austriaków.
Na początku XX wieku część ludności zamieszkującej tereny byłych Prus, część ludności zamieszkującej dawne tereny monarchii Austro-Węgierskiej i byłego Cesarstwa Rosyjskiego wcielono do reaktywowanej na życzenie Waszyngtonu Republiki Polskiej i nazwano ich Polakami. Państwo to oczywiście upadło po około 20 latach, zresztą na własne życzenie, gdyż było zarządzane przez dość groteskową juntę. Ludzie ci byli tak anachroniczni, że uważali, iż koniki i szabelki ochronią państwo przed samolotami, pancernymi wojskami, ciężką artylerią i lotnictwem. Zresztą na uzbrojenie armii robili zbiórki publiczne, gdy tymczasem Niemcy budowali armię zadłużając się maksymalnie; słusznie uważając, że jak będą mieli odpowiednią ilość karabinów, samolotów i armat to długami nie muszą się martwić, bo wierzycieli można zawsze zabić.
Polacy w ogóle nie rozumieli, co to jest państwo totalne i wyobrażali sobie, że państwo, w którym 40% ludności jawnie nie identyfikuje się z państwem, a nawet go nienawidzi, może przetrwać nie reagując na taką sytuację. Nie mieli bladego pojęcia, co to znaczy interes wspólnoty. Sądzili, że państwo musi się prowadzić tak, jak jednostka ludzka, czyli nie kraść, nie oszukiwać, nie zabijać. Oczywiście najbliżsi sąsiedzi Polaków: oszukiwali, kradli i mordowali na potęgę oraz prowadzili za ciężkie pieniądze agresywną propagandę i wywiad, który był w rzeczywistości dywersyjnymi działaniami na szeroką skalę w państwach trzecich. Działania wywiadowcze były tak skuteczne w państwach trzecich, że wysocy urzędnicy tych państw woleli siedzieć cicho i nie narażać się Niemcom i Moskowitom. Moskowici wywołali wojnę domową w Hiszpanii i ukradli Hiszpanom całe złoto i inne walory, które ten kraj miał nagromadzone przez setki lat. Rzecz jasna do dziś tego złota, precjozów i waluty nie oddali. Polacy uważali, że finanse państwa prowadzi się tak, jak finanse firmowe i zupełnie nie pojmowali, że polityka międzynarodowa polega na ciągłym prowadzeniu skrytej i/lub jawnej wojny. W tym samym czasie rozsądni Moskowici startując z pozycji nie zerowej, lecz minusowej zbudowali potęgę, w której z jednej tylko fabryki dziennie zjeżdżało 36 czołgów, a takich fabryk było i było. W ciągu pięciu lat przeszkolili 2 miliony kobiet i mężczyzn w zakresie wojsk desantowych. Mając problem z Ukraińcami nie szukali dziury w całym, tylko ich wygłodzili zabijając w ten sposób 10 milionów. Podobnie jak wcześniej uczynili to Anglicy w Irlandii. Moskowici wychodzili z rozsądnego przesłania, że zwycięzców się nie sądzi. Podobnie było z Niemcami. Z wojny wyszli z kompletnie zrujnowanym krajem i ogromnymi reparacjami. Słusznie, więc uznali, że skoro nie udała się I wojna światowa, to trzeba imprezę powtórzyć i to uczynili. Jak widzimy, myśleli prawidłowo i dziś są jedną z potęg gospodarczych świata.
Polacy cieszyli się, jak goły w pokrzywach, że mieli zrównoważony budżet itp. pierdoły, zaś Niemcy i Sowieci mieli uzbrojone po zęby armie oraz nauczone moresu mniejszości narodowe, które cieszyły się, że jeszcze żyją, więc dzień i noc wysławiały swoich oprawców. W efekcie wybuchła wojna, w której ostatecznie znikła Republika Polska wchłonięta całkowicie przez Sowietów, którzy w nagrodę za asertywną politykę otrzymali pół Niemiec. Po 1993 roku Sowieci musieli zwrócić to, co dano im w arendę, jako wywdzięczenie się Anglosasów za pomoc w dorżnięciu Niemców na około 50 lat.
Znów nastąpiła reaktywacja Republiki Polskiej i znów za tym projektem stali Amerykanie. Tym razem jednak okazało się, że zanik Polaków, jako narodu okazał się ostateczny, gdyż to, co wyłoniło się po okupacji sowieckiej w żaden sposób narodem nie można nazwać. Jest to mierzwa etniczna na przedpolach imperium. Są to ogólnie ludzie o bardzo niskim potencjale intelektualnym, gargantuicznie rozwiniętej mentalności niewolniczej, którym mitologia z Afryki Północnej kojarzy się z ojczyzną. Mierzwę tę dano więc w arendę miejscowym rzezimieszkom. Co prawda Anglosasi lubią mieć czysto w papierach, więc przed następnym rozdaniem zadano „Polakom” pytanie, czy chcą być cywilizowanym państwem, czy folwarkiem kilku cwaniaków. Okazało się, że tylko około 8% to ludzie cywilizowani, Europejczycy, którzy chcą sami decydować o sobie. Jasnym więc jest, że następne rozdanie musi uwzględnić genotyp niewolniczy. Tubylcom status niewolników i pachołków odpowiada. Zresztą owi miejscowi lubią kajdany i niewolę, więc gdy władzę obejmą mądrzejsi i cywilizowani, którzy stanowią sami o sobie, nic złego się nie stanie. Najwyższa pora, aby ten obszar Europy został właściwie zagospodarowany.
Inne tematy w dziale Polityka