paweł solski paweł solski
428
BLOG

Retoryka propagandy PiS

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 1

                                          

W Polsce 25 października 2015 roku odbył się plebiscyt na najpopularniejszą osobę z kręgu okrągłostołowego. Do udziału w plebiscycie uprawnionych było 30 milionów Polaków. Udział w samym plebiscycie wzięło około 15 milionów osób. Jak było do przewidzenia nikt plebiscytu nie wygrał. Ponieważ wygrana musiałaby wynosić 50% plus 1.

Tymczasem największą ilość głosów, jak przewidywałem uprzednio, uzyskał pan Jarosław Kaczyński, bo około 38% ale z 15 milionów, czyli około 5 milionów z kawałkiem. Zatem z 30 milionów uprawnionych, na pana J. Kaczyńskiego głosowało tylko 5 milionów i coś. Ponieważ jednak zasadą organizowanych od 1990 plebiscytów nie jest wyłonienie definitywnego zwycięzcy, tylko znalezienie osoby, która w danym momencie otrzyma największą liczbę głosów - zamierzenie plebiscytu zostało osiągnięte.

W Polsce tak właśnie wygląda sytuacja, że 5 milionów osób, czyli znacząca mniejszość narzuca system polityczny 25 milionom. Jak pokazało referendum 6 września 2015 roku sytuacja ta odpowiada większości Polakom, którzy podobnie jak Afrykańczycy, w wyniku prawie 200 lat kolonizacji, nawykli do roli pokornych niewolników i im bardziej dana osoba jest autorytarna, tym większy znajduje poklask.

Dzięki uzyskaniu w trakcie plebiscytu najlepszego wyniku, prezes PiS uzyskał prawo do stosowania wobec reszty, na szeroką skalę, bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności, aparatu terroru. Sytuacja ta wywołuje u osób, które uzyskały mniejsze poparcie, oczywisty niepokój.

Choć szczerze mówiąc trudno się temu nie dziwić, gdyż Najpopularniejszy w poprzednim plebiscycie robił wszystko, co mógł, aby ochronić swojego przeciwnika od odpowiedzialności za okres, gdy pan J. Kaczyński też wygrał plebiscyt i wówczas energicznie przystąpił do uświadamiania reszcie, jakie ma zapatrywania na rolę i znaczenie terroru w kierowaniu masami.

Dzisiejsze więc postękiwania i kwiki, tylko kompromitują byłych Najpopularniejszych, co słusznie podsumowywał swego czasu znany komentator polityczny posługujący się pseudonimem Spiderman nazywając owe osobniki – nieudacznikami.

Na tym właśnie polega sukces pana prezesa PiS, że jego konkurenci uznają politykę za rodzaj uciążliwej katorgi, gdy dla najpopularniejszej dziś w Polsce osoby, polityka jest esencją życia. Sytuacja wygląda tak, jakby konkurs chopinowski chciał wygrać ktoś, kto na tańcujących herbatkach pogrywa na fortepianie, ku rozbawieniu reszty uczestników przyjęcia. Jest to oczywiście niemożliwe!

Pan Jarosław Kaczyński słusznie uznał, analizując przyczyny swojego drugiego miejsca w poprzednich plebiscytach, że musi nacisk położyć na retorykę w propagandzie. Plebiscyty wygrywa się wówczas, gdy do potencjalnego głosującego stosujemy adekwatny dla jego poziomu mentalnego przekaz, który jednocześnie owego głosującego miło i serdecznie połechce w ego.

Przykładowo: jeżeli chcemy pozyskać głosy grubasów nie możemy im mówić, iż gołym okiem widać, że są obżartuchami, pasibrzuchami i łakomczuchami. Tylko mówimy, iż wszyscy wiemy, że genialny Rembrandt malował ludzi słusznych rozmiarów, bo doskonale rozumiał, że piękno zawiera się w obfitości, która to obfitość świadczy o wspaniałym zdrowiu i wysokim poziomie inteligencji, gdyż mądre porzekadło mówi: „nim gruby schudnie, chudego szlak trafi.” Dlatego mądry i zdrowy człowiek, to człowiek gruby. Oczywistym jest, że w ten sposób natychmiast wydamy się tłuściochom ludźmi o głębokim rozumie. Predestynowanym do ujęcia władzy w swoje ręce.

W przekazie Drugiej osoby w rankingu popularności tymczasem, mieliśmy do czynienia z ciągłym pouczaniem, nauczaniem i napominaniem. PO z samobójczym zapałem ubliżało Polakom i afiszowało się po „mieście” ze znanymi z nienawiści do Polaków kreaturami. Z ogromnym zainteresowaniem obserwowałem, jak „północny Europejczyk o kaszubskich korzeniach” – to osobiste samookreślenie się pana Tuska, nie moje nazwanie - pracowicie kręci sznur na swoją i swojej formacji szyję.

Oto jeszcze dobrze nie uleżały się ciała Polaków bestialsko pomordowanych przez Niemców w II wojnie światowej, a premier Polski w służalczym geście obśliniał dłoń pani Nowak, wielbicielki najbardziej odrażającej bestii XVIII wieku - Katarzyny II - baby, która zdechła we własnym wychodku zadławiwszy się swoim g…, które trysnęło jej gardzielą i nawet przedstawiciele narodów niedoświadczanych przez to „szczecińskie bydlę” uważali, że afiszowanie się pani Nowak ze swoją empatią - cuchnie.

 Oto ledwo 25 lat temu dzięki bezprzykładnej determinacji i upartej konsekwencji SOLIDARNOŚCI Polska odzyskała niepodległość i suwerenność, którą to suwerenność polityczne przygłupy różnej maści rozmieniają na drobne, zaś pan D. Tusk wymierza owej SOLIDARNOŚCI potężnego kopa w twarz i jeszcze się tym chełpi.

Listę tych czynów mógłbym jeszcze długo i długo kontynuować. Na koniec dodam tylko, że wisienką na torcie było oświadczenie przewodniczącego - w tym czasie - PO, że na stare lata robi się socjaldemokratą. Toż to było się szanowny Kaszubie połączyć z towarzyszkami i towarzyszami z SLD a nie truć coś o liberalizmie, gospodarce rynkowej etc.

Obserwując te chore zachowania zastanawiałem się, w jakimż to kraju PO zamierza wystąpić w plebiscycie popularności, bo na pewno nie w Polsce. Byłem wielce zdziwiony, gdy D. Tusk najął lekarkę z prowincji na sternika PO, gdyż oczywistym było, że w takiej sytuacji można tylko się zastanawiać, czy klęska będzie całkowita, czy tylko głęboka. Rzeczywiście pani Ewie Kopacz należą się gratulacje, bo wyprowadziła PO tylko na klęskę.

PO, jako formacja polityczna musi sobie przemyśleć, czy dalej chce działać w Polsce. Jeżeli tak, to musicie się Panie i Panowie pożegnać z paternalizmem wobec Polaków i służalczością wobec wrogów Polaków. Głosy różnych kreatur, które dzięki safandulstwu polskich narodowców żrą polski chleb, wam nie wystarczą. Wymachiwanie polską flagą w okresie plebiscytu i wypisywanie „Kocham Polskę”, gdy wszystkie czyny świadczą o czymś wręcz przeciwnym, tylko pogłębiają wrażenie waszego instrumentalnego stosunku do Polaków.

Co do pana D. Tuska to, to zbiegnięcie do Brukseli i liczenie, że odium porażki spadnie na panią Ewę Kopacz i wówczas przy panu zostaną sukcesy, jako droga do prezydentury jest groteskową kalkulacją.

Czy więc najwięcej głosów zdobył pan J. Kaczyński dzięki amatorszczyźnie swoich konkurentów? Oczywiście, że nie. Prezes PiS podszedł do plebiscytu w sposób profesjonalny. Po pierwsze zrozumiał, że do swoich autorytarnych racji nie ma co przekonywać, bo nikt rozumny nie chce, by mu zakładano łańcuch. Uznał więc, że trzeba się skupić na tych wszystkich, których niepodległość Polski wprowadziła w dyskomfort, określając to delikatnie. Zaraz wyłuszczę, o co chodzi.

W czasach mej młodości wynajmowałem razem z moją przyszłą żoną pokój u sympatycznej rodziny. Seniorka rodu była pomocą kuchenną w domu Marszałka Piłsudzkiego. Małżonek jej przeszedł cały szlak bojowy z gen. Andersem i był poważnie ranny pod Monte Casino. O dziwo, fakt ten nie wywoływał u niego ekstazy. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że wręcz brakowało mu słów obelżywych, aby mi uzmysłowić, co myśli o Andersie, generale, który wiedząc o Katyniu i postawie wobec tego sowieckiego ludobójstwa Anglosasów, który wiedząc o Teheranie i Jałcie, by się zasłużyć anglosaskim kreaturom posyłał Polaków na śmierć i kalectwo. Córka tych państwa była sygnalizatorem społecznym, czyli specjalnym rodzajem kapusia dla milicji. Owych sygnalizatorów społecznych było w PRL 2,5 miliona. Dziś jest podobna liczba. Wnuczek zaś byłej pomocy kuchennej Marszałka i żołnierza Andersa początkowo rozpoczął życie z przytupem, bo został milicjantem i to nie byle jakim, gdyż zlecano mu dyżury przed domem ówczesnego ministra spraw wewnętrznych - E. Kowalczyka. Przed domami najważniejszych pachołków sowieckich stawiano budki, w których dyżurowali milicjanci. Nie tyle chodziło o ochronę, co o prestiż i rangę. Jak milicjant siedzi w takiej budzie, to się nudzi jak mops. Patrzy na ulicę. Na ulicy chodzą różne mniej lub bardziej atrakcyjne kobiety. Myśli sobie taki milicjant: a jakby tak, którą tu wciągnąć i tak ją użyć płciowo. Jak pomyślał, tak zrobił. Kobita była awanturna. Wyniknęła więc chryja. Młodzian dostał trzy lata w zawiasach i pożegnał się z profesją milicjanta. Został wykwalifikowanym kierowcą na budowach. Gdy wyprowadzaliśmy się do własnego mieszkania, ów gwałciciel zaoferował się, że nam przewiezie rzeczy. Patrząc na nasz lichy dobytek, który głównie składał się z książek, płyt, tudzież filmów zapytał mnie, gdzie pracuję. Odpowiedziałem, że kończę reżyserię filmową i współpracuję już z filmem i TV. Dżentelmen roześmiał się szeroko i oświadczył:

- Panie, to co pan możesz ukraść! Ja panie mogę ukraść – tu rozcapierzył swą proletariacką dłoń i zaczął wyliczać – cement, piasek, żwir, deski, pręty zbrojeniowe, papę, kątowniki (wtedy była na to moda) paliwo do ciężarówki i różne takie! A pan to możesz najwyżej spinacz lub kartkę papieru – zakończył z pogardą. Oczywiście pokiwałem głową, bo niezaprzeczalnie miał rację. Córka będąca ss, obserwując upadek PRL, oświadczyła mi: No to załatwiliśmy sobie kilo smoły na oko. Na moje zdziwienie odparła: Panie, dziś to można wszystko załatwić, a jutro to pan zobaczysz – zakończyła ponuro.

Otóż ten typ ludzki, to są elementy mas, które świetnie się miały w PRL i nawet tak kryminalne i ohydne czyny, jak gwałt nie spychały ich w niebyt społeczny. Wręcz przeciwnie, bo co mógł milicjant ukraść dyżurując przed domem E. Kowalczyka! Powstanie niepodległej i suwerennej Polski wyrzuciło tych ludzi na aut. Oni nie chcieli i nie mieli zamiaru brać życia we własne ręce. Chcieli ukraść, zakombinować. Donieść i czerpać z tego profity. Tymczasem przez 25 lat powtarzano im, aby brali swoje życie we własne ręce, by kształtowali swój los etc., jeżeli tego nie robili, mówiono im, że są nieudacznikami, pechowcami. Może leniami.

Tymczasem przyszedł PiS ze swoją przemyślaną retoryką i ich oświecił. Oto okazało się, że są w porządku, że cały czas ich oszukiwano, bo to państwo ma im wysmarować zadek miodem. Ma tych innych dla nich okraść. Ma rozliczyć ten wstrętny kapitalizm i jednocześnie nie powróci komunizm z uciążliwościami, bo ksiądz dobrodziej błogosławi oraz Matka Boska. PiS uświadomił im, iż są solą tej ziemi. Ujawnił, że te różne mądrale z pieniędzmi, to złodzieje, kombinatorzy, lenie. Ale gdy PiS przejmie ster, to tacy ludzie prości, nieszukający dziury w całym, jak za PRL zostaną otoczeni dobroczynnym kokonem. Jak za PRL sypnie się pieniędzmi, bo zabierze się dzisiejszym „prywaciarzom”. Znów Polska stanie się zrozumiałym dla nich zaściankiem. Znów miast pieniędzy będzie się liczyło, kto – kogo – gdzie - zna. Znów dobry układ z milicją będzie premiował. A jak powstaną wreszcie państwowe przedsiębiorstwa, to będzie można ukraść, tu rozcapierzymy dłoń prostego człowieka i wyliczymy …      

I tak – amatorzy - zdobywa się popularność i możliwość dysponowania środkami terroru bez odpowiedzialności, bo polityka krajowa polega na umiejętnym trafianiu w czułe u wyborcy i odpowiednim podbijaniu mu bębenka. Zgodnie z hasłem: pedagodzy do szkół, politycy do władzy.   

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka