paweł solski paweł solski
1131
BLOG

Jak D. Tusk i J. Kaczyński pozbawili Polskę broni atomowej

paweł solski paweł solski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7


W filmie Mela Brooksa „Być albo nie być” z lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku - który jest remakem filmu o tym samym tytule, Ernesta Lubitscha z lat czterdziestych - Mel mówi, że Polska jest wycieraczką Europy.


W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku amerykańscy emerytowani dyplomaci, którzy spotykali się z polską patriotyczną młodzieżą, tłumaczyli, że jeżeli Polska nie będzie miała broni masowego rażenia, czyli mówiąc popularnie broni atomowej, to bez względu na system polityczny, nasze państwo zawsze będzie zagrożone w swym bycie. O dziwo podobną opinię mieli w tej sprawie polscy słudzy Kremla.


Ale nim przejdziemy do opisu zachowania kompradorskiej sitwy pzpr, wobec możliwości atomowych PRL, zatrzymajmy się przez moment na mitologii, jaką wytworzono w stosunku do broni masowego rażenia w opinii międzynarodowej.


Otóż, kiedy okazało się, że USA posiadają broń umożliwiającą skuteczny atomowy atak na wroga, z bardzo szerokim spectrum unicestwienia, J. Stalin nakazał swojej propagandzie stworzenie histerii, która wystraszy polityków USA przed użyciem tej broni przeciw stalinowskiej satrapii. Stalin uważał broń atomową za bardziej propagandowe niż rzeczywiste narzędzie militarne. Wówczas sowiecka propaganda zaczęła używać w terminologii wojskowej podziału na broń: konwencjonalną i atomową.


Tak, jakby była jakaś różnica dla zabijanych, czy unicestwimy ich za pomocą dywanowych nalotów i płaszczem ognia ciężkiej artylerii, czy przez użycie broni atomowej.


W swej istocie broń atomowa jest zabójcza…, ale dla establishmentu imperialistycznego agresora. Pokazało to użycie broni atomowej wobec Japonii. Po zrzuceniu pierwszej bomby soldateska japońska nie zamierzała się poddać, a w obozach jenieckich jeszcze nasilono terror wobec jeńców.


Zrzucenie drugiej bomby mocno zdekomponowało establishment japońskiego imperium, ale jeszcze kombinowali. Dopiero zagrożenie im, że Tokio otrzyma trzecie uderzenie, otrzeźwiło łotrów. Ostatecznie gotowi byli anihilować cały kraj, ale nie siebie. Poza tym doszło do załamania struktury administracyjnej. Najbardziej służalczy urzędas w obliczu możliwości unicestwienia jego i jego rodziny okazuje się nagle osobnikiem zdolnym do głębokiej refleksji humanistycznej.


Stalin i sowieci natychmiast zrozumieli, na czym polega siła broni atomowej i do momentu, gdy nie uzyskali równowagi w odwecie atomowym, organizowali masową histerię antyatomową. W rzeczywistości broń atomowa, neutronowa, etc. jest takim samym środkiem rażenia, jak inne bronie szerokiego spectrum militarnego. Każdy, kto przebył szkolenie wojskowe wie, że przewiduje się walkę w polu rażenia atomowego i wygra ten, kto po ataku atomowym będzie umiał przejść do skutecznej ofensywy.


Jednak poziom rażenia bronią atomową powoduje, że reżimy bandyckie, które utrzymują się przy władzy poprzez terroryzowanie własnych obywateli, lękają się śmiertelnie tej broni, gdyż wiedzą, że w przypadku uderzenia w nich, ich władza natychmiast ulegnie unicestwieniu.


Po zamordowaniu J. Stalina przez Berię, Malenkowa i Chruszczowa, najpierw Beria wrócił do idei zwasalizowania sowietom Niemiec Zachodnich poprzez połączenie Niemiec Zachodnich i Wschodnich oraz zabranie Polakom odzyskanych ziem na zachodzie Polski i oddanie ich Niemcom.


 Po zamordowaniu Berii wcale nie odstąpiono od tego projektu obliczonego na kompletną głupotę Niemców. Wręcz przeciwnie, Chruszczow kusił Bonn. Jednak Niemcy dobrze wiedzieli, że jest to skórka za wyprawkę i odrzucili ofertę.


Oczywiście polskie pachołki mocno trzęsły zadami wobec możliwości, że po utracie Wilna, Grodna i Lwowa utracą Legnicę, Wrocław, Opole, Gorzów Wielkopolski, Poznań, Szczecin, Kołobrzeg, Gdańsk. Taki obrót sprawy pogrzebałby polską lewicę na wieczność. Gomułka oczywiście był zbyt zindoktrynowany przez marksizm, aby myśleć o jakimś realnym zabezpieczeniu się przed wrażymi działaniami Moskwy. Jednak E. Gierek i P. Jaroszewicz mieli już inny pogląd w sprawie trwania przy sowietach.


Obaj, Gierek po linii partyjnej, a Jaroszewicz po administracyjnej, byli w zasadzie od początku okupacji sowieckiej odpowiedzialni za przemysł ciężki, czyli w rzeczywistości zbrojeniówkę. Rozumieli więc o wiele lepiej zamysły Moskwy i globalną sytuację.


Poza tym Gierek był źle widziany w Moskwie. Pogardliwie nazywano go Francuzem. Co prawda Jaroszewicz, jako prawosławny i jeszcze przedwojenny szpieg GRU, miał lepsze notowania, ale ze względu na pobyt Jaroszewicza w GUŁAGU uważano go jednak z niezbyt pewnego. Na przykład Jaroszewicz po wydaniu „Archipelagu GUŁAG”, gdy go towarzysze pytali, czy naprawdę było tak strasznie, zwykł odpowiadać – o wiele gorzej. Zaś w rozmowie z Prymasem Wyszyńskim na słowa Prymasa, że w Polsce permanentnie panuje przeciąg, bo drzwi na wschód i zachód są ciągle otwarte, Gierek odrzekł, że te na wschód trzeba zamknąć. Gierek w ogóle pozwalał sobie na wiele. Przykładowo mawiał, że to jest dla Polski sprawa bardzo poufna i ważna, więc w żadnym wypadku nie można jej powierzać towarzyszom z partii. Stworzył 49 województw, aby zmniejszyć wagę I sekretarzy wojewódzkich, którzy wcześniej byli w nomenklaturze BP KPZS, więc nie do ruszenia dla miejscowego genseka. Poza tym chciał przywrócić urząd Prezydenta Państwa i w ten sposób zmarginalizować pzpr, jako agenturę sowietów. Jednocześnie rozpoczął wbrew sowietom budowę huty Katowice, drugą zamierzał postawić w Kołobrzegu oraz rozpocząć pracę w zakresie kopalin z Niemcami Zachodnimi, zwłaszcza na Suwalszczyźnie. Jednak najważniejsze było, iż w oparciu o naukowców z WAT rozpoczął pracę w Bieszczadach nad polską bombą atomową. Oczywiście Moskwa na takie hece nie mogła się zgodzić, więc naukowców zabito, a co było z Gierkiem to wszyscy wiedzą.


Nie mniej prace zostały rozpoczęte i dwa nasze reaktory Ewa i Maria zaczęły produkować wysoko wzbogacony uran, tak zwany - highly enriched uranium HEU. Również W. Jaruzelski nie zaniechał knucia w sprawie broni atomowej, zwłaszcza, gdy jego osobisty wywiad doniósł mu, że Moskwa i Wschodni Berlin zaczynają się kręcić znów wokół naszych ziem zachodnich.


Po wyzwoleniu Prezydent Lech Wałęsa starał się pozyskać dla Polski pociski balistyczne z uzbrojeniem atomowym i neutronowym, rozmieszczone w bazach posowieckich na terenie Polski. Rosjanie byli skłonni oddać je nam i tego w rzeczywistości dotyczyły rozmowy, które prowadzono na ten temat z Rosjanami, a które to rozmowy, rząd Olszewskiego okrzyknął zdradą narodową, zgodnie ze staropolską zasadą: „jak Rosja nie może, to patriota polski pomoże.”


 Kwaśniewski udawał, że nic o gromadzonym uranie nie wie, zaś rząd PiS zaczął przejawiać pewne zainteresowanie, ale szybko przywołano ich do porządku. Tu pewna informacja. St. Tymiński, gdy pierwszy raz przyjechał do Polski na zaproszenie SOLIDARNOŚCI Regionu Łódzkiego zaproponował pójście w kierunku broni masowego rażenia proponując, aby ładunki taktyczne rozmieścić w naszych ambasadach w Berlinie i Moskwie oraz konsulatach. Wówczas pomysł chóralnie wyśmiano, jako z zakresu SF. Cóż na to powiesz czytelniku, gdy oto, w jakiś czas, gdy polski establishment wyszydził pomysł Tymińskiego - USA ogłosiła, że właśnie rozbroiła swoje ładunki atomowe w ambasadach na terenie byłych „satelitów” sowietów. Okazało się, że jednak Tymiński wiedział, co mówi.


Tak docieramy do roku 2008, gdy mamy już 700 kg wzbogaconego HEU, co daje nam możliwość wyprodukowania 28 – 30 bomb atomowych i stawia nas w rzędzie 10 państw mogących w błyskawicznym tempie wyprodukować WŁASNĄ BROŃ ATOMOWĄ, czyli zabezpieczyć się przed wrogami i zmienną koniunkturą polityczną. W nomenklaturze NATO kraje takie określa się – weapons usable nuclear materials. Zgromadzony w naszym kraju materiał, poza państwami posiadającymi broń atomową, stanowił największy potencjał militarny w zakresie atomu składowanego na świecie. Byliśmy więc w podobnej sytuacji, co Izrael. Z jedną różnicą. W Izraelu, czy rządzi lewica, czy prawica, są to prawdziwi patrioci wierni swojemu państwu i narodowi.


Tymczasem w Polsce władzę zdobyła koalicja PO – PSL … i od 2008 roku do października 2016 roku przekazano Rosji 700 kilogramów wzbogaconego uranu rozbrajając Polskę całkowicie. Wywożenie uranu rozpoczęto na podstawie umowy między D. Tuskiem a W. Putinem zawartej w 2008 roku. W 2009 wywieziono 251 kg. Kulminacja transportu nastąpiła, gdy w pięciu transportach w sumie wywieziono 450 kilogramów między październikiem 2009 a kwietniem 2010. Wywożono najpierw autami ze Świerku do pociągu. Następnie pociągiem do Gdańska i z Gdańska drogą morską do Murmańska i dalej do Mayaku. Po tym okresie zmieniono sposób transportu i rozbrajania Polski. Uran zaczęto wywozić samolotami. Pierwszy raz w historii świata zastosowano taki rodzaj transportu za pomocą AN-124. Ostatnie 11 ładunków, w sumie 61 kilogramów, drogą morską wywieziono z Gdańska do Rosji … już po objęciu władzy przez PiS. Przyśpieszenie wywożenia uranu nastąpiło po wizycie Obamy w Pradze w 2009 roku. Proces rozbrajania Polski zakończył się pod koniec 2016 roku takim przekształceniem reaktora Maria, aby nie można było już pozyskiwać uranu. Jak powiedział, z głęboką ironią, ekspert USA do spraw broni nuklearnej – „polska klasa polityczna podeszła do bezpieczeństwa własnego państwa w sposób wielce innowacyjny”. Zatem głosujcie, mądrzy inaczej, a to na PiS, a to na PO, a i tak obudzicie się z kajdanami na nogach i rękach. Rozbrojenie Polski odbyło się cichcem poza demokratyczną debatą na zasadzie zmowy za plecami nas Polaków, między premierem Polski a możnowładzcą Rosji, która ciągle grozi Polsce atakiem atomowym. Wielki patriota, który przyszedł po złym Tusku pozwolił na kontynuowanie procederu rozbrojenia Polski. Wspaniale wstaliśmy z kolan! Brawo PO. Brawo PiS.                   


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka