paweł solski paweł solski
1992
BLOG

Józef Piłsudski i upadek Polski

paweł solski paweł solski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Piotr Zychowicz, jako publicysta historyczny, zajmuje się, ukazywaniem nieprzyjemnych prawd w historii Polski. Z tego powodu jest atakowany przez różnego rodzaju osobników, którzy uważają, że ukrywanie prawdy zawsze jest lepsze niż obnażanie błędów i fatalnych decyzji. Ludzie ci sądzą, iż historia nie jest nauczycielką. Tym czasem już starożytni wiedzieli, że kto nie zna własnej historii, jest jak dziecko; bo ci, którzy ją znają, mogą nim manipulować. Seneka Młodszy w „Edypie” powiada: „veritas odit moras” (Prawda nie lubi czekać), ponieważ prawda, poznana za późno przynosi tylko zgryzotę i depresję. W. Churchill mawiał o nas, Polakach: „ There are few virtues which Poles do not possess and there are few errors they have avoided.” ( Niewiele jest zalet, których nie posiadają Polacy i niewiele jest błędów, których udaje im się uniknąć).

Dlatego należy doceniać twórczość takich osób, jak Piotr Zychowicz, które chcą podejmować drażliwe dla nas Polaków tematy oraz ujmować je w sposób często naruszający nasze dobre samopoczucie. Swego czasu Piotr Zychowicz obdarł Powstanie Warszawskie - w publikacji „Obłęd 44” - z draperii obłudy i zakłamania.

Powstania, które było zbrodniczym podsumowaniem obłąkańczej polityki II RP, czyli polityki J. Piłsudskiego; w czasie okupacji sowieckiej stanowiło swoiste sacrum dla każdego Polaka z oczywistych powodów i nie podlegało krytyce. Jednak po wyzwoleniu musimy otwarcie i precyzyjnie ocenić, i podsumować jego skutki. Zychowicz zanegował bogoojczyźnianą wizję Powstania, jaka do czasu publikacji jego pracy „Obłęd 44” obowiązywała. Skruszył zastygłą skorupę narracji historii Polski. Ukazał z właściwej perspektywy bezmiar zbrodniczości decyzji tych wszystkich, którzy odpowiadają za poprowadzenie polskiej młodzieży z „visem” na „Tygrysa” i tym samym potwierdzeniem, że Polacy są jak dzicy Indianie, którzy z oszczepami rzucali się na armaty i uzbrojone w broń palną oddziały armii USA.

Taką wersję na temat umiejętności militarnych i zmysłu strategicznego Polaków nakazał lansować Goebbels znanemu przedwojennemu aferzyście - który przed sądem schronił się za fotelem reżysera filmowego - Hansowi Bertramowi, twórcy filmu „Kampfgeschwader Lutzow”, rok produkcji 1940, w którym to obrazie zainscenizowano szarżę na niemieckie czołgi, polskich ułanów. Fotosy z tego antypolskiego gniotu, jako niby autentyczne zdjęcia z linii frontu, po roku 1945 służyły sowieckim propagandzistom w PRL i na arenie międzynarodowej do obrazowania polskiej „głupoty militarnej”. W podtekście oczywiście jest rasistowskie przesłanie, zarówno u Niemców, jak i sowietów, że Polacy to półdzikusy, których istnienie w Europie można tolerować tylko na zasadzie „dobrotliwego skansenu”.

Niestety Powstanie Warszawskie stało się jakby potwierdzeniem tez propagandy kulawego towarzysza. Dlatego tak ważna jest praca Piotra Zychowicza, która odziera z nimbu świętości zbrodnicze działanie St. Mikołajczyka i jego kliki oraz pokazuje, że Polacy potrafią analitycznie oceniać swoją historię.

Po sukcesie wydawniczym „Obłędu 44” Piotr Zychowicz zaprezentował alternatywną wizję polskiej polityki wobec Niemiec, pod tytułem „Pakt Ribbentrop – Beck.” Praca ta wywołała wściekłość wszystkich przywiązanych zarówno do wizji J. Piłsudskiego, jako „mesjasza” Polaków, jak i komunistów, którzy przez 50 lat wmawiali nam Polakom, że tylko sojusz z ludobójcą Stalinem był dobrodziejstwem dla Polski. Brak tego sojuszu w 1939 roku okazał się zabójczy dla Polski, ale towarzyszka W. Wasilewska do spółki z Kubusiem Bermanem naprawiła ten błąd na przełomie lat 1943/1944. Oczywiście zarówno ze strony entuzjastów sanacji, jak i komunistów jest to zbrodnicze kłamstwo.

Aby zrozumieć sytuację Polski, w pierwszej połowie XX wieku, musimy wyjaśnić rolę J. Piłsudskiego w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Wbrew propagandzie, jaką serwuje się Polakom, człowiekiem, który odzyskał Polskę dla Polaków jest nie J. Piłsudski, lecz Ignacy Paderewski. To ten genialny artysta, w zasadzie w pojedynkę, wywalczył powrót państwowości polskiej. Gdyby nie kontakty waszyngtońskie Ignacego Paderewskiego z establishmentem USA, nigdy nie oglądalibyśmy odbudowanej Polski. Należy podkreślić, iż kłamstwa historyków, jakoby J. Piłsudski oraz R. Dmowski pospołu wywalczyli w Paryżu Polskę, można spokojnie między bajki włożyć. To wieloletnie rozmowy Ignacego Paderewskiego z żoną Prezydenta USA i następnie z samym Prezydentem W. Wilsonem, doprowadziły do sławetnego punktu 13 dyktatu amerykańskiego (Utworzenie niepodległej Polski) w zakresie pokoju w Europie i świecie po I W. Ś. Historia Polski i Europy potoczyłaby się inaczej, gdyby nie knucie J. Piłsudskiego pod I. Paderewskim. Gdyby to Ignacy Paderewski rządził Polską, nasz kraj byłby zupełnie inaczej postrzegany w USA i Europie. Polska gospodarka poszłaby w całkowicie innym kierunku. Piłsudski nie mógł znieść myśli, że Polska wymyka mu się z rąk. Sam nie mógł walczyć otwarcie z takim kolosem, jakim w tym czasie był genialny muzyk i patriota polski, Ignacy Paderewski. Doprowadził więc do rezygnacji Paderewskiego z wszelkich funkcji w Polsce oraz - za pomocą szwindli parlamentarnych - do wypromowania na Prezydenta Polski swojej kreatury Narutowicza. 

Było to bardzo precyzyjnie zadany Polsce cios przez J. Piłsudskiego. Późniejszy dyktator Polski pokazał wówczas, że nie liczy się dla niego Polska, jeżeli nie będzie mógł się w niej szarogęsić. Tak naprawdę, Piłsudski do 1925 roku miał na względzie nie Polskę, ale swoje w niej panowanie. Cały czas i permanentnie, Naczelnik otaczał się różnego rodzaju kreaturami, które nie mogły wyrosnąć przy nim w żaden sposób i dlatego były mu posłuszne. Czas swoich rządów od 1925 roku do 1935 roku (rok śmierci), całkowicie zmarnował na gierki ze swoją kamarylą i ciągłe pompowanie swojego ego.

Kiedy A. Hitler przechwytywał władzę w Niemczech w 1933 roku, Niemcy były gospodarczo w o wiele gorszej sytuacji niż Polska. Podobnie było w sowietach, w 1925, gdy Stalin brał władzę. Nie tylko sytuacja gospodarcza była koszmarna, ale również Stalin walczył na śmierć i życie o władzę z Trockim i jego kumotrami. Jednak i Hitler, i Stalin mając władzę w jednym ręku, potrafili uzbroić skutecznie swoje państwa. Wbrew propagandzie, jaką jesteśmy karmieni, sanacja nic nie czyniła istotnego dla uzbrojenia Polski po zęby przed Niemcami i sowietami. Wręcz przeciwnie, miękki socjalizm, jaki serwowała Polsce sanacja, całkowicie wystawiał Polskę na klęskę. Na uzbrojenie dla armii zrzucały się damy z towarzystwa, niczym za króla Ćwieczka. Zresztą Piłsudski doskonale rozumiał, do czego prowadzi jego polityka, gdy swoim kreaturom mówił: „Po mojej śmierci, Polska potrawa 4, góra 5 lat.” Ten wileński lewicowiec, bawił się Polską, niczym rozwydrzony bachor. Zresztą skazy na charakterze Piłsudskiego prawdopodobnie wynikały z jego głębokiej chromosomopatii. Piłsudski miał jedną rękę i dłoń, jak pianista lub panienka, a drugą potężną, niczym drwal. Poza tym mówił fatalnie po polsku. Gdy Trzos – Rastawiecki realizował film o Marszałku, odszukano jedyne zachowane nagranie głosu J. Piłsudskiego i wówczas okazało się, że jest to nie do wykorzystania, właśnie z powodu fatalnego „ruskiego” akcentu.  

Po śmierci J. Piłsudskiego Polska wpadła w łapy jego koterii składającej się z tak żałosnych osobników jak Józef Beck, który był kompulsywnym hazardzistą, powszechnie znanym bywalcem europejskich kasyn. Podobnie było, z dwóch nazwisk Marszałkiem, pożal się Boże, Rydzem – Śmigłym, który w 1939 roku zbiegł z Polski, jak i cały sanacyjny aparat. Na nic zda się tu „austryjackie” bajdurzenie, że było to wycofanie się na z góry upatrzone pozycje. Wiali wszyscy umaczani w sanację - wyżsi wojskowi, policjanci, sędziowie, prokuratorzy i … komornicy. Całymi rodzinami, na zasadzie Lisa Przechery z bajki J.W. Goethego – „Co użyłem, to użyłem, dobrze jadłem, dobrze piłem.”

Kampania roku 1939, zakończyła się w dwa tygodnie! Co było kompletnym zaskoczeniem dla Europy; ale nie mogło być inaczej, skoro polscy dowódcy ciągle się cofali; ale nie mogło być inaczej, skoro tęgie wojskowe łby oparły koncepcję militarną na kónikach i słynnym polskim błocie oraz na pewności, że skoro Hitler i Stalin jedzą sobie z ręki, to na pewno Stalin nas nie zaatakuje. Tak na marginesie - dziś też, różne mądrale przekonują nas, że Kreml nie uderzy. Wojewoda wileński na pytanie zadane w lipcu 1939 roku, co ze Wschodem, jeżeli od Zachodu zaatakują nas Niemcy, z rozbrajającym uśmiechem kretyna odpowiedział – „Ze Wschodu nadejdzie pomoc”.     

Piewcy sanacji lansują ostatnio głupawą teorię, iż w zasadzie, gdyby nie atak Stalina, to Polska wygrałaby wojnę z Niemcami. Swoje twierdzenia opierają na osobistym, głębokim przeświadczeniu oraz … analizie map sztabowych i takich tam szpargałów. Poza tym zapewniają nas, że kierunek obrany przez - mającego głęboko gdzieś Polskę - Becka był słuszny, bo odnieśliśmy… moralne zwycięstwo. Oczywiście taki bełkot jest właściwy dla wszystkich nieudaczników, pod każdą szerokością geograficzną. To samo można usłyszeć w USA od piewców Południa, jeżeli chodzi o wojnę secesyjną, że w zasadzie Południe ją wygrało … moralnie. Podobnie z polskimi nieudacznikami, którzy usiłują wmawiać nam Polakom postawę mesjanistyczną, czyli poświęcanie się za innych. Najdziwniejsze oczywiście w tym wszystkim jest to, że ci mesjaniści, jakoś w roku 1945 woleli jednak, pozostać na terytorium tych, którzy rzeczywiście wygrali wojnę i nie garnęli się tłumnie do przeprawy przez Łabę na Wschód.

Krytycy Piotra Zychowicza zarzucają mu również, że uprawia prezentyzm, czyli wymądrza się post factum, gdy w opisywanym przez autora „Pakt Ribbentrop - Beck” czasie, nie można było mieć takiej świadomości, jaką mamy obecnie. Oczywiście jest to typowo demagogiczny chwyt. Politycy, generałowie, szefowie defensywy, to nie pani Zosia oderwana właśnie od garów, tylko osobnicy, którzy są pozbawieni trosk dnia powszedniego, dlatego, że mają obowiązek widzieć dalej i szerzej. Wszyscy oni walczą zacięcie o aplauz społeczeństwa, przedstawiając się, jako alfa i omega uniwersum, a gdy rzeczywistość mówi im - sprawdzam, bredzą, że kto to mógł przypuszczać, kto mógł wiedzieć.

Są jednak tacy, którzy wiedzieli.  Weźmy pierwszego z brzegu – generał Ch. de Gaulle, który gdy znalazł się w Anglii w 1940 roku, miał bardzo złą sytuację wyjściową. Oto jego kraj, na bardzo upokarzających warunkach, stał się kolaborantem i marionetką w rękach ludobójcy A. Hitlera. Anglosasi, od których w stu procentach był zależny generał, zwietrzyli świeżą krew i dążyli do „zaorania Francji.” Chcieli, żeby Francja po wojnie stała się krajem rolniczym, tylko ze 100 tysięczną formacją policyjną. Nie darzyli de Gaulle`a empatią, delikatnie określając stosunek Anglosasów do demiurga „Wolnej Francji.” Jak wiemy, Anglosasi i Żydzi wszystkich patriotów określają mianem nacjonalistów i ksenofobów, oczywiście nie dotyczy to patriotów anglosaskich i żydowskich, w tym wypadku są to ludzie szlachetni i wielcy. FDR i W. Ch.  zorganizowali nawet na niepokornego Francuza zamach, który nie powiódł się, bo dławik paliwa w samolocie za szybko zadziałał. Po tym nieudanym zamachu, generał miał się na baczności. Kiedy FDR zaczął kombinować, jakby tu wypchnąć de Gaulle`a na margines i na jego miejscu umieścić skompromitowanego kolaboracją z Hitlerem Francuza, generał po prostu zabił owego typka i FDR, jak niepyszny musiał zaakceptować, że Francja będzie miała status alianta. Po wojnie de Gaulle tak manewrował, że dziś Francja jest trzecią potęgą atomową świata, ma największą i najlepiej wyposażoną armię w Europie, a złoto Francji jest we Francji, ku zgryzocie Anglosasów. Wyjściowa pozycja Ch. De Gaulle`a była koszmarna, ale mądry potrafi.  

Dlatego dla politycznej edukacji, nas Polaków, to bardzo dobrze, że Piotr Zychowicz miał odwagę pokazać, iż polska polityka mogła obrać inny azymut. Zaś kierunek, jaki polskiej polityce narzucił J. Piłsudski - a po śmierci Marszałka, jego klika - był całkowicie doktrynerski i tak naprawdę, szedł przeciw żywotnym interesom Polaków oraz pogrzebał Polskę na 56 lat pod narodowo socjalistycznym, a następnie socjalistycznym jarzmem zniewolenia. Jednocześnie odrzucenie idiotycznej postawy mesjanistycznej oraz moralizatorstwa kosztem Narodu, tworzy przesłanki do optymizmu, iż Naród odrzuci tych wszystkich, którzy chcieliby żeglować po oceanie polskiej krwi z transparentem – „Patrz świecie, jak my, polskie kretyny, dajemy się zarzynać za wolność waszą!” Bez względu na to, jakie jeszcze prace z zakresu publicystyki historycznej stworzy Piotr Zychowicz, te dwie prace: „Obłęd 44” i „Pakt Ribbentrop – Beck” dają mu istotne miejsce w polskiej historiografii, a nam Polakom publikacje, które poszerzają horyzont edukacji politycznej w Polsce.                  


 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura