Paweł Burdzy Paweł Burdzy
579
BLOG

Czytając Mackiewicza

Paweł Burdzy Paweł Burdzy Kultura Obserwuj notkę 7

Józefa. „Drogę donikąd”. W wydaniu podziemnym „Nowej” z 1987 r. Choć druk średnio wyraźny, gdzieś pogubiona paginacja, jednak bardzo poręczna: mieści się idealnie w kieszeni.Trzy refleksje.

 

Pierwsza – natura komunizmu. Opowieść z 1940-41, gdy komuniści czego się nie tknęli na terenach zajętych we wrześniu 1939 r., wszystko zamieniali w gówno. Najgorsze, że wydobywali najgorsze cechy z ludzi. Bohaterowie mają świadomość z tego absolutnego triumfu zawiści, donosicielstwa, zaprzeczaniua własnej tożsamości, przerażającej bierności w obliczu represji bolszewickich. I to ledwie w rok od „wyzwolenia” z pęt kapitalizmu. Spójrz, co się dzieje wokół! – mówi jeden z nich – Wszystko się rozkłada, rozpada, całe narody przeistaczają się w miąż, w gówno! (s. 117). Nic nowego – akurat te osiągnięcia komuny – odczuwamy  czasem do dzisiaj.

 

Dwa: siła nagiej propagandy. I kłamstwa. Jak mówi jeden z bohaterów, Tadeusz: bolszewicy dokonali naprawdę epokowego wynalazku i jak wszystko tego rodzaju, jest on wyjątkowo prosty. Natura ludzka, w skutek swej niedoskonałości, nie jest w stanie pojąć prawdy absolutnej. W tych warunkach kłamstwo w dziedzinie psychicznej jest zjawiskiem równie naturalnym, jak powiedzmy w dziedzinie fizycznej, jest żywioł powietrza, wody i tak dalej, bez których nie możemy się obejść (…) Otóż bolszewicy doszli na podstawie studiów bardziej praktycznych niż teoretycznych, że skoncentrowane kłamstwo ludzkie posiada siłę, której granic na razie nie znamy, że można dokonać przewrotu gruntownego w takich dziedzinach, jak mowa ludzka, znaczenie słów itd. (…) Oni się przekonali na podstawie praktyki, że wszystko można twierdzić i że twierdzenie zależy nie od jego treści, a od sposobu jego wyrażania” (s. 106-7). Czyż nie brzmi coraz bardziej znajomo? Miażdżąca siła propagandy.

 

Wreszcie po trzecie: magia „ptasznika z Wilna” - zawsze, nie wiadomo skąd, opis przyrody, a zwłaszcza ptaków. Nie, nie sielski-anielski, ale bardzo realistyczny, jakby liczyła się tylko ona, niezmienna przyroda, żyjąca bez względu na to, co wyprawiają na powierzchni Ziemi ludzie. Czy to dobrzy, czy źli. Narrator: Bo to się tylko mówi o wzajemnej miłości między człowiekiem a krajobrazem, a gruncie bujda to wszystko. I cóż to może być za miłość pomiędzy naprzykład Pawłem i liściem? Fiuuuu! Wiatr jesienny i tyle; chmury nad drzewami i drzewa, które można mieć w słusznym podejrzeniu, że szumią tak samo wrogowi jak swemu. Cierpki zapach gzrybów, kory, wilgotnego mchu: mgiełka nad rojstem i całe szczęście, że deszcz nie pada (s. 60).

 

Warto czytać Mackiewicza, naprawdę warto.

107.319

 

 

"Benia mówi mało, ale on mówi smacznie"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura