Paweł Kowal Paweł Kowal
1545
BLOG

Kolacja za bilion euro

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 12

Szczyty Rady Europejskiej dzielą się na takie, podczas których wszystko wiadomo przed kolacją w czwartek i te, na których różne rzeczy mogą się zdarzyć po deserze. Do pierwszych należał ten, kiedy wybrano Catherine Ashton. Premier Tusk nie był wówczas wtajemniczony w ustalenia i zrozumiał co się dzieje dopiero przy przystawce. Ostatni szczyt w grudniu należał do drugiej kategorii – tylko cud mógł doprowadzić do porozumienia.

Tym razem znowu wszystko wiadomo i Donald Tusk, na co wskazują radosne wpisy Kancelarii na Twitterze, mniej więcej zdaje sobie sprawę, co się stanie w czwartkowy wieczór w Brukseli. Na szczycie będzie spokojnie jak na rybach. Jeśli nic nowego się nie zdarzy lub jeden z mniejszych krajów czegoś niespodziewanie nie zażąda, to zostanie zawarty kompromis, o którym Donald Tusk już od wczoraj wie od premiera Luksemburga Jean-Clauda Junckera. Do niecałego biliona wirtualnych euro coś zostanie dosypane przy głównym daniu lub najpóźniej nad ranem przy espresso. To stara europejska metoda, żeby na koniec każdy przywódca mógł przywieźć parę dodatkowych euro do swojej stolicy.

Z polskiego punktu widzenia, najtrudniej będzie z pieniędzmi na dopłaty rolne – nie  uda się zapewne, by dorównały chociażby unijnej średniej. Sprawa faktycznie dotyczy tego, czy polska gospodarka będzie konkurencyjna wobec francuskiej i niemieckiej, gdzie dopłaty odgrywają istotną rolę. Rzecz zatem nie tyle w samych dopłatach, co w dążeniu do równych reguł gry. Jeśli dopłaty nie będą bliskie średniej europejskiej PiS rzuci się na PSL. Jak zachowa się premier? Czy w ostatniej chwili na szczycie zawalczy o zgodę na dofinansowywanie dopłat z budżetu? Jeśli ktoś chce poznać plany polityczne Tuska i Kaczyńskiego na wewnętrznej scenie, powinien dobrze obserwować co się stanie wokół ustaleń finansowych dla polskich rolników.

Natomiast gra w Europie będzie trwała, tylko już o nową stawkę – polityczną przyszłość Unii. Po Cameronie i Hollandzie do gry włączył się Martin Schulz, ambitny przewodniczący Parlamentu Europejskiego, który chce wytargować dla swojej instytucji faktyczne prawo współdecydowania. To wcale nie opozycja z Polski, ale socjalista Schulz straszy wetem Parlamentu wobec budżetu, bo ma swój polityczny plan. Chce pokazać, że Parlament jest podmiotem wobec szefów rządów i ma coraz więcej do powiedzenia. Wykorzysta zapisy z Lizbony, bo przeczuwa, że kwestia nowego traktatu europejskiego wisi na włosku, a wtedy trzeba mieć dobrą pozycję negocjacyjną. Taki Schulz – zwycięzca z Brukseli – mógłby potem stanąć na czele Niemiec.

Jeśli ktoś chce zrozumieć stanowisko Berlina w sprawie przyszłości Unii, poznać odpowiedź na pytanie, na jakie zmiany instytucjonalne gotowi są przywódcy europejscy, bądź pisze książkę science-fiction pt. "Europa za poł wieku" i zastanawia się jak szybko lewica europejska chciałaby pozbawić rządy narodowe władzy na rzecz unijnych instytucji i tworzyć wspólną Europę w nowym kształcie, to powinien obserwować, ile przestrzeni wyrąbie dla siebie na szczycie Schulz i jak na to zareagują główni gracze: Hollande, Merkel, Cameron.

A co na to wszystko Donald Tusk? 

 

Obserwuj i komentuj także na:

Facebook: www.facebook.com/pawelkowalpl

Twitter: @pawelkowalpl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka