Podczas czwartkowego spotkania z Madalaine Albright na Uniwersytecie Warszawskim debatowano o wartościach w polityce zagranicznej we współczesnym świecie. Spośród dyskutantów w zasadzie wszyscy zgadzali się, że nie da się abstrahować od pewnej „misji” w polityce zagranicznej. Najbardziej sceptyczny w tej sprawie okazał się Aleksander Smolar, który wskazywał na elementy realizmu w polityce międzynarodowej. Także pytania podczas XIII Debaty Tischnerowskiej zmierzały w kierunku, czy jednak nie może być tak, że, jak określił to Smolar, jest jakiś typ demokracji np. w Rosji, taki czy inny, i my to na jakimś poziomie honorujemy. Wszystko byłoby dobrze (może to zbyt żartobliwie powiedziane?), gdyby w jakimś „typie demokracji” tylko zamykano gazetę, czy portal internetowy z powodu zamieszczania plotek o głowie państwa. Sprawa zaczyna się komplikować, jeżeli niedaleko od naszych granic ginie dziennikarz i jest podejrzenie, że to z tego powodu, ze nie podobał się władzy. Sprawa jest całkiem trudna dla „realistycznej” władzy w demokratycznym kraju, kiedy parę godzin drogi od Warszawy codziennie odbywają się procesy polityczne, zatrzymywani są działacze opozycji. Wtedy już w demokratycznym kraju minister spraw zagranicznych zaczyna mieć kłopot, bo nie może po prostu siedzieć w skórzanym fotelu i palić cygaro. Nie może udawać, że nie widzi, co się wokół niego dzieje. Jeśli będzie tak robił, to larum podniosą organizacje pozarządowe, gazety, dziennikarze i w końcu będzie musiał zdjąć opaskę z oczu, bo inaczej jemu i jego partii sprawa zaszkodzi w wyborach i koniec. Rzecz więc głównie w granicy, poza którą w demokratycznym kraju wartości i tak muszą w polityce odegrać swoją rolę, nawet gdyby trafiły na najbardziej „realistycznego” polityka. Inaczej do polityki wkrada się tak wiele hipokryzji, że potrafi się od niej popsuć nawet bardzo ugruntowana demokracja. Sprawa też i w granicy. Żyjemy w czasach, kiedy polityka zagraniczna staje po prostu elementem wewnętrznej polityki. Nie jest już czarną magią dla wtajemniczonych, bo wzbudza zainteresowanie szerszych kręgów społecznych. Ze względu na internet, telewizję, procesy unifikacyjne, które dotyczą jednak wielu dziedzin życia i tak dalej, „granica” staje się jednak bardziej abstrakcyjna. W każdym razie nie usprawiedliwia już milczenia, w tym wypadku zwanego realizmem, czasami też elementem taktyki negocjacyjnej. Krótko mówiąc i tę granicę kraju i tę granicę sprawy, w której musimy reagować, łatwiej przekroczyć w demokratycznym i nowoczesnym społeczeństwie.
Z informacji znajdujących się na stronach Ministerstwa Gospodarki wynika, że 14 kwietnia 2008 przy okazji posiedzenia Polsko-Białoruskiej Komisji do spraw Współpracy Gospodarczej gościł w Polsce wicepremier rządu Białorusi Andrej Kobiakow. Spotkał się między innymi z polskim wicepremierem Waldemarem Pawlakiem. Od pewnego czasu było już zresztą wiadomo, że stanowisko polskiego rządu w sprawie praw człowieka na Białorusi ulega zmianie. Dla wysokich urzędników białoruskich otworzyły się ministerialne gabinety w Warszawie, podobnie jak dla ambasadora Białorusi w Polsce Pawła Łatuszki, skądinąd świetnego i przenikliwego dyplomaty, o którym na pewno jeszcze usłyszymy. Powstaje oczywiście pytanie, jak tego rodzaju polityka ma się do restrykcji unijnych i solidarności z Brukselą. Polska przez kilka lat przestrzegała unijnych obostrzeń. Nieco bardziej „miękką” politykę wobec władz Białorusi prowadziła Litwa. Równolegle, szczególnie z zachowaniem proporcji, przebijając Polskę w skali pomocy dla białoruskich niezależnych inicjatyw, począwszy od przyjęcia w Wilnie Uniwersytetu Humanistycznego relegowanego kilka lat temu z Mińska. Jeszcze inne stanowisko prezentował Berlin, koncentrując się na coraz aktywniejszym rozwoju relacji ekonomicznych. Związani z rządem „tłumacze” polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie premiera Tuska wskazują na rzekomy realizm nowych ruchów. Prezentują je jako pozyskiwanie karty przetargowej w kolejnych rozmowach i spotkaniach z Białorusią, na przykład w kwestii praw człowieka, czy praw Polaków na Białorusi. Z jakichś jednak powodów nie zależy im na rozgłosie takich „sukcesów” jak wizyta Kobiakowa, nawet w Polskiej Agencji Prasowej trudno znaleźć cokolwiek na ten temat.
13 kwietnia 2008, na dzień przed wizytą białoruskiego wicepremiera w Warszawie, zatrzymano na krótko Andżelikę Borys i ośmiu działaczy Związku Polaków na Białorusi. W związku z tym 18 kwietnia działacze polscy, których oczywiście przedstawiono jako prowokatorów, zostali skazani na kary, np. Andżelika Borys na zapłacenie 250 dolarów. 16 kwietnia rozpoczął się w Mińsku kolejny proces młodych opozycjonistów, uczestników demonstracji przeciw ograniczeniom praw drobnych przedsiębiorców. Duchowo wspierali ich liczni demonstranci w tym: Alaksandr Milinkiewicz, reprezentanci środowisk przedsiębiorców oraz ambasad OBWE, USA, Czech i Francji. 22 kwietnia zostali oni skazani na wysokie kary, w tym kilkuletnie kary więzienia. 23 kwietnia kolejni działacze opozycji, w tym Franak Wieczorka zostali złapani przez milicję i karnie wezwani do wojska. 24 kwietnia po raz kolejny został zatrzymany na kilka godzin Aleksandr Milinkiewicz. W marcu znawców architektury oburzyły infromcje, że wyburzono fragment Zamku Radziwiłłów w Nieświeżu, wpisany na listę zabytków UNESCO. Od kilku tygodni trwa szykanowanie ambasady USA w Mińsku i naciskanie na zmniejszanie jej personelu dyplomatycznego. Stany Zjednoczone, bowiem należą do nielicznych krajów, które jednoznacznie krytykują regime Łukaszenki za łamanie praw człowieka. W tym czasie Ministerstwo Spraw Zagranicznych tylko jeden raz wypowiedziało się w sprawach białoruskich. Wspólnie z Ambasadą Wielkiej Brytanii w Polsce wydało 15 kwietnia oświadczenie w sprawie telewizji BelSat i prześladowań jej dziennikarzy.
Podobno zapytanie o zgodę na przyjęcie na ambasadora jednego z polskich dyplomatów wysłano do dwóch europejskich stolic. Ale dosyć żartów. W MSZ naprawdę dzieje się coś złego. Zakładam bowiem, że przyjazd wicepremiera Białorusi nie odbył się bez wiedzy kierownictwa polskiej dyplomacji. Nie zauważono także, że w przeddzień wizyty Kobiakowa, zatrzymano po raz kolejny liderkę polskiej mniejszości. W dyplomacji w ogóle, a szczególnie w polityce wschodniej sprawy prestiżowe, jak to się mówiło w kampanii wyborczej, „atmosfera”, odgrywają zasadniczą rolę. O wartościach już nie wspominam.
Inne tematy w dziale Polityka