Paweł Kowal Paweł Kowal
101
BLOG

Rząd z założonymi rękami

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 44

„W kontekście strategii bezpieczeństwa energetycznego Polski to jest nieporozumienie. (Oklaski) Proszę państwa, jaka jest istota tej konferencji w Krakowie? Jej istotą, celem było uruchomienie wspólnego działania na rzecz zbudowania alternatywnej drogi dostaw ropy naftowej z kierunku południowo-wschodniego. To jest ten słynny rurociąg Odessa-Brody. Żeby napełnić ten rurociąg treścią - ropą naftową, musi brać w tym udział np. Kazachstan. Pani minister powiedziała, że to wielki sukces, bo obecny jest przedstawiciel prezydenta Nazarbajewa. Ale przecież miał być prezydent i wiemy, dlaczego go nie ma. Nie ma go dlatego, że są kontakty kazachsko-rosyjskie. Są również ogłoszone całemu światu decyzje, że Kazachstan, owszem, będzie współpracował z Polską w kwestiach ropy, ale pod warunkiem, że w tym projekcie będzie brała udział także Rosja. Oznacza to, że w sensie politycznym ta konferencja w Krakowie jest już pusta, to jest wydmuszka. Tam już nic z tego nie będzie, to jest czysta propaganda - ładna, przyjemna uroczystość, za którą nic nie stoi. To jest, proszę państwa, nie szczyt w rozwiązywaniu problemów energetycznych, ale szczyt pozorów”. Kiedy 11 maja 2007 rozpoczynał się szczyt energetyczny w Krakowie, tymi słowami lider wówczas opozycyjnej PO Bronisław Komorowski witał akurat lądujących na Balicach gości. Zdumiewający ton w tak ważnej dla polskich interesów sprawie zwiastował też koniec kompromisu politycznego wokół spraw zagranicznych, a szczególnie polityki wschodniej, jaki funkcjonował w Polsce od kilkunastu lat. Pretekstem była nieobecność prezydenta Kazachstanu na spotkaniu w Krakowie. Potem rozpoczęły się faktyczne przygotowania do wyborów, których wiele osób się spodziewało. Wtedy też przyszły pierwsze wyborcze obietnice szybkiej naprawy relacji z Rosją. Nikt wówczas nie przewidywał, że skończy się to już w lutym 2008 nieudaną wizytą nowego premi8era Donalda Tuska w Moskwie. Jak dotychczas nie zapowiedziano nawet kurtuazyjnej rewizyty nad Wisłą Putina ani Miedwiediewa.

Ale wróćmy do szczytu w Krakowie. Polska inicjatywa z 2007 roku spotkała się z ostrą krytyką ze strony ówczesnego prezydenta Rosji Putina. Zorganizował on „antyszczyt” energetyczny w Turkmenbaszy. Cel polityczny Kremla był oczywisty: nie dopuścić do włączenia się w inicjatywę krakowską Kazachstanu ani Turkmenistanu, jako posiadających złoża surowców energetycznych. W odróżnieniu od część krajowych komentatorów Putin docenił inicjatywę i zaangażował wielkie środki dyplomatyczne i polityczne w jej osłabienie. To, co marszałek Komorowski zaliczył do słabości spotkania krakowskiego, być może było jego największą siłą. Skutki szczytu krakowskiego były bowiem jednak bardzo obiecujące. Polityczne: zademonstrowanie współpracy graniczących ze sobą państw unijnych i naszych sąsiadów ze wschodu, zapowiedź spotkania w Wilnie w jesieni 2007, nadanie polskiej polityce wschodniej tak pożądanego od lat wielokierunkowego charakteru, podpisanie dokumentów końcowych szczytu przez przedstawiciela prezydenta Kazachstanu. Ekonomiczne: decyzja o kontynuacji projektu Odessa-Gdańsk, jednoznaczna deklaracja prezydenta Azerbejdżanu, że Azerskie złoża są w stanie na początek zapełnić rurociąg, deklaracja Kazachstanu, że jeżeli Odessa-Brody okaże się w ramach prac studialnych opłacalna, to Kazachstan przystąpi do projektu.

10 i 11 października 2007 odbył się na zaproszenie prezydenta Adamkusa Szczyt Wileński, był w pewnym sensie przedłużeniem spotkania krakowskiego. Jego rezultaty: Prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy podpisali w umowę dotyczącą konsorcjum Sarmatia i korytarza transportowego dla ropy naftowej. Chodzi o rurociąg Odessa-Brody-Płock-Gdańsk do transportu ropy naftowej z rejonu Morza Kaspijskiego na rynki europejskie. Słabiej wypadły dwustronne sprawy polsko-litewskie. Nie udało się niestety wówczas osiągnąć finalnego porozumienia ws. polsko-litewskiego Mostu energetycznego. Zaczęła się przeciągać sprawa polsko-litewsko-łotewsko-estońskiej umowy o budowie elektrowni atomowej Ignalina II. Mimo, że Rozmowy w tych sprawach były już bardzo zaawansowane, ale ostatecznie nie podpisano porozumień. Spotkania krakowskie i wileńskie z polskiego punktu widzenia charakteryzowały się jasnymi celami politycznymi i ekonomicznymi, a także współdziałaniem prezydenta i poszczególnych ministrów w rządzie. Inaczej było na trzecim spotkaniu energetycznym, które akurat zakończyło się w Kijowie. Do ostatniej chwili poszczególne ministerstwa zachowywały się pasywnie. Środowe spotkanie Kaczyński-Tusk przyniosło ostateczne polityczne uzgodnienia. Jego wynikiem był wyjazd do Kijowa Wojciecha Zajączkowskiego, doradcy Tuska, który cieszy się uznanym autorytetem w spawach polityki wschodniej i energetycznej. Ale w roboczej części szczytu nie uczestniczył nikt z rządu. Ministerstwo Gospodarki po prostu nie przysłało nikogo. Tymczasem właśnie w tych sprawach, które są teraz najważniejsze, właśnie MG i poszczególne spółki energetyczne maja najwięcej do zrobienia. Rosja jak przed rokiem zorganizowała swego rodzaju "antyszczyt", bowiem jak raz 22 maja, jak przed rokiem, prezydent Rosji, tym razem już Miedwiediew, pojechał do Azji Środkowej, która jak przed rokiem nie przyniosła jednakowoż konkretnych efektów, oprócz miłych słów szczodrego w deklaracje prezydenta Nazarbajewa, który ma doświadczenie w balansowaniu pomiędzy różnymi wektorami współczesnej polityki Kazachstanu.

Szczyt Kijowski zakończył się dobrymi wynikami: deklaracja o nie używaniu energii, jako środka nacisku w relacjach międzynarodowych, podjęcie drogi do jakiejś formy usankcjonowania, obudowania instytucjami blisko współpracujących ze sobą państw położonych pomiędzy trzema morzami. Wyraźnie jednak było widać brak obecności odpowiednich osób z Polski podczas pierwszego roboczego dnia szczytu. Nie ma się co czarować: zostało to dostrzeżone. Przecież rok temu w delegacji Juszczenki przyleciał do Karkowa odpowiedzialny w ówczesnym rządzie Janukowycza za energetykę, skonfliktowany z Pomarańczowymi wicepremier Klujew. Stało się to miedzy innymi na naszą prośbę. Strona ukraińska niechybnie zauważyła, że w dużo mniej trudnej sytuacji politycznej niż rok temu na Ukrainie, polskiego rządu nie było stać na podobne podejście do sprawy.

Wygląda, że niektórzy w polskim rządzie wiedzą jedno: że wielkie projekty energetyczne w dzisiejszych czasach zabija się po prostu poprzez przeczekanie. Rząd w najważniejszych dla dywersyfikacji sprawach stoi z założonymi rękami i czeka. Istotą inicjatywy, która rok temu zaczęła się w Krakowie było polaczenie współpracy w konkretnych projektach z politycznym współdziałaniem na innych polach. Ograniczenie przez rząd udziału Polski w tej inicjatywie jest niewybaczalnym błędem, może okazać się też początkiem końca tego ruchu politycznego.

Kijów

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka