Chciałoby się w czapce niewidce usiąść przy stole w Chanty-Mansyjsku i zobaczyć miny europejskich przywódców, których do niedawna szef Rady Nadzorczej Gazpromu, a dzisiaj prezydent Federacji Rosyjskiej poucza, że zasada solidarności europejskiej (której próżno niestety w Europie szukać) bywa wykorzystywana w interesach poszczególnych państw.
Może spotkanie na Syberii Zachodniej przejdzie do historii jako początek dziwnego partnerstwa UE i Rosji? Debiut Miedwiediewa wypadł świetnie, udało mu się otrzymać od unijnych polityków więcej niż podczas jakiegokolwiek w ostatnich latach Putinow; analiza wyników szczytu i towarzyszących mu wydarzeń powala sobie wyrobić pogląd, jakie będą pierwsze lata tej prezydentury. Na pewno jednak Szczyt Chantymansyjski wymaże złe wrażenie po ubiegłorocznym w Samarze. Poszedł tak gładko, że aż trudno oprzeć się wrażeniu, że spokój i ugodowość Europy to także sutek zmiany rządu w Warszawie a każdym razie nowej linii w polityce wschodniej polskiego MSZ. Janez Jansza, premier Słowenii przeprowadził prezydencję do szczęśliwego finału w stosunkach unijno-rosyjskich. Dokonał tego, czego nie była w stanie dopiąć rok temu kanclerz federalna Merkel.
Jak podaje Polska Agencja Prasowa Miedwiediew rozpoczął od gratulacji dla gości, że Unia Europejska się dogadała i Rada Europejska przyjęła mandat na rozmowy z Rosją w sprawie nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy (PCA). "Witamy z zadowoleniem decyzję podjętą przez Radę UE. Nowa umowa będzie ramowa, krótka, bez zbędnych szczegółów" – powiedział nowy prezydent Federacji Rosyjskiej. I to ta sprawa stanowi największy sukces FR. Wydaje się, że w 2006 roku, kiedy Polska zgłosiła weto w sprawie przyjęcia mandatu na rozmowy z Rosja o nowym PCA, początkowo Rosja nie uznała tego jako szczególnie groźnego zjawiska. Wiadomo było, że stara umowa, która obowiązywała przez 10 lat i tak jest zaopatrzona w klauzulę automatycznego przedłużania, a przy oporze Polski, potencjalnie może także Wielkiej Brytanii, Litwy, Czech w nowej potencjalnie nie było jak się wydaje, w ocenie rosyjskiej dyplomacji, szans na zapisy korzystniejsze dla Federacji, niż te, które obowiązywały dotąd. Szczególnie jeżeli chodzi o sprawy liberalizacji gospodarki czy wolności inwestowania. Szczególnie, że wiadomo już, że nie ma mowy o efektywnym przystąpieniu Rosji do Protokołu Tranzytowego, czy uznaniu Karty Energetycznej. Z rosyjskiego punktu widzenia należało więc zaczekać na lepszą koniunkturę. Czekać nie trzeba było długo. Nadeszła ona m.in. wskutek decyzji polskiego rządu (przyczynek do dyskusji o tym ile Polska może znaczyć w Europie!) o zniesieniu weta. Zostało ono zresztą zniesione na rosyjskich warunkach i właśnie wtedy, kiedy w ocenie obserwatorów polski (nowy) rząd przestał wykazywać skłonność do stawiania wymagań stronie rosyjskiej. Zostało zniesione na warunkach innych niż ustalone podczas ubiegłorocznego szczytu w Samarze jak widać wówczas, gdy było to już na rękę Rosji.
Ale najważniejszy zysk dla Rosji zawiera się w słowach Miedwiediewa, że spodziewa się umowy krótkiej. Co się za tym kryje? Będzie ona inna niż dotychczasowa, będzie miała prawdopodobnie charakter ramowy. Nie będzie więc łatwej możliwości krytykowania jej zapisów, gdy będą przyjmowane. Prawdopodobnie więc umowa pod hasłem „szczęścia, zdrowia” stosunkowo szybko zostanie dopracowana. Jej dopełnieniem będą tzw. Umowy sektorowe, które w miarę potrzeby będą powstawały później. Plan wyraźnie jest taki: szczegółowe decyzje będą podejmowane przez unijne instytucje już pod rządami Traktatu Lizbońskiego a nie Nicejskiego. Różnica jest „drobna”: wiele z nich zapadnie większością głosów, a nie jednogłośnie. To powód zresztą, dla którego rosyjscy politycy wyrażali zaniepokojenie wynikami referendum w Irlandii, nie przyjecie bowiem Traktatu Lizbońskiego poważnie krzyżuje plany zawarcia nie kontrowersyjnej ramowej umowy unijno-rosyjskiej, a właściwie późniejsze prace nad umowami sektorowymi.
Prezydent Miedwiediew był podczas syberyjskiego spotkania bardzo pewny siebie i w wielu sprawach otarł się o kpinę z europejskich polityków. Na przykład wówczas, kiedy sugerował, że Polska nadużywa zasady europejskiej solidarności dla załatwiania swoich spraw z Rosją a jednocześnie zaapelował, by nie upolityczniać niemiecko-rosyjskiego projektu Gazociągu Północnego. Do tego wszystkiego bezsilny wobec takiego stawiania sprawy Jose Manuel Barroso obiecywał budowę tegoż, jeśli zostaną zachowane standardy ochrony środowiska. Strona rosyjska podczas szczytu podniosła wszystkie ważne dla siebie kwestie: relacje w sprawach historycznych z sąsiadami w tym także chwalebną rolę Armii Czerwonej, zaatakowała projekt tarczy antyrakietowej. Odpowiedzi unijnych partnerów przypominały pisk myszki.
Niemal równolegle z odbywającym się szczytem w Moskwie rozpoczęły się rozmowy Putina z ukraińską premier Julią Timoszenko. Putin zagroził Ukrainie poważnymi konsekwencjami jeżeli wejdzie do NATO (przeniesienie do Rosji ważnych dla gospodarki ukraińskiej wojskowych produkcji strategicznych) i faktycznie wymusił na Żelaznej Julii deklarację, że w każdym razie wejście Ukrainy do NATO poprzedzi referendum. Dzień przed przyjazdem ukraińskiej premier do Moskwy a w dniu zakończenia szczytu na Syberii szef Gazpromu Aleksiej Miller rozpoczął przygotowywać grunt pod rozmowy ukraińsko-rosyjskie. Zapowiedział, że kraje Azji Środkowej nalegają na Rosję, by podwyższyć ceny gazu dla Ukrainy, pomogło to następnego dnia premierowi Putinowi wystąpić wobec milionów telewidzów na Ukrainie w roli patrona Ukrainy, który w tej sprawie prowadzi trudne negocjacje z partnerami w Azji Środkowej. Możnaby to nawet uznać za faktyczny początek referendum ws. wejścia Ukrainy do NATO: „Kto naprawdę troszczy się o kieszenie obywateli Ukrainy? Premier Rosji, jak to mówią na Ukrainie WW, czyli Władimir Władimirowicz”.
Co trzy głowy to nie jedna, chciałoby się powiedzieć. Tercet Miedwiediew-Putin-Miller zagrał tego weekendu pięknie od kierownictwem byłego prezydenta. Tylko piłkarze nie dopisali i w Moskwie przyjdzie kibicować dzisiaj komu innemu. Ciekawe, jaka solidarność zwycięży?
Astana
Inne tematy w dziale Polityka