Paweł Kowal Paweł Kowal
94
BLOG

Merkel zabiera Kijów

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 47
Pisze o tym otwarcie dzisiejszy „Dziennik”. Mało kto bowiem zauważył zaangażowanie Niemiec na Wschodzie w ostatnich tygodniach, tymczasem analiza "Dziennika" jest naprawdę imponująca i mam nadzieję, że przeczyta ją ktoś na Szucha. Zacznijmy od Gruzji. 12 maja do jej stolicy Tbilisi udali się ministrowie spraw zagranicznych Unii Dmitrij Rupel ze Słowenii, stojącej na czele UE w tym półroczu, także Radosław Sikorski, Carl Bildt ze Szwecji, Petras Vaitiekunas z Litwy i Maris Riekstins z Łotwy. Celem wizyty było złagodzenie tlącego się konfliktu pomiędzy Gruzją a Rosja na tle separatystycznych dążeń Abchazji oraz forma wsparcia dla Gruzji w przede dniu wyborów parlamentarnych, które miały się tam odbyć za kilka dni. Nie było wśród nich ministra spraw zagranicznych Niemiec, które przewodniczyły Unii w poprzednim półroczu. Dokładnie tego samego dnia pojechał ona z kilkudniową wizytą do Rosji, odwiedził Jekatyrynburg i Moskwę. Tematów było wiele, ale nikt nie ukrywał, że przede wszystkim chodziło o to, by przedstawiciel niemieckiego rządu był pierwszym ministrem z UE, który odwiedza prezydenta Miedwiediewa po objęciu przez niego urzędu. 14 maja, na zakończenie wizyty Steinmeiera, Miedwiedwiew potwierdził, że pierwszą wizytę w Europie złoży w Niemczech. Myliłby się ten, kto sądziłby, że taka demonstracja oznacza, że minister spraw zagranicznych Niemiec nie jest zainteresowany sprawami Gruzji. Jak raz w ubiegłym tygodniu dał temu dowód, że Gruzja ma swoje miejsce w niemieckiej polityce. 17 i 18 lipca Steinmeier odwiedził nie tylko Tbilisi i Moskwę, ale także złożył wizytę w Abchazji. Celem wizyty było podjęcie przez Niemcy próby rozwiązania konfliktu wokół Abchazji. Plan Stenimejiera prawdopodobnie powędruje do dyplomatycznych archiwów, nie otrzymał bowiem wsparcia praktycznie żadnej ze stron. Jakie są jednak skutki ostatnich wschodnich eskapad niemieckiego ministra? Po pierwsze demonstracja, że Niemcy nie zamierzają  w sprawach polityki wschodniej współdziałać z innymi państwami Unii i zamierzają być aktywni na tym polu w pojedynkę. Nie jestem przekonany, czy lipcowa wizyta w Tbilisi i Moskwie w praktyce wnosi coś pozytywnego do sytuacji Gruzji. Ktoś poprawny w Polsce powie: dobrze, że był. A co poza tym? Steinmeier dodatkowo autoryzował władze w Suchumi, nie otrzymując nic w zamian, przedstawił swój projekt, mniejsza o jego szczegóły, dosyć naiwny w sytuacji, kiedy Niemcy nie udzielają wystarczającego wsparcia Gruzji podczas kolejnych napięć z Rosją i kiedy to Niemcy są szczególnie aktywne na forum NATO, by nie przyznawać Gruzji planu dojścia do członkostwa w tej organizacji, a także, kiedy zabrakło niemieckiego głosu poparcia dla Gruzji, kiedy 11 lipca zwróciła się o zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ w związku z kolejnymi incydentami wokół Abchazji. Mimo tego, że akurat o perspektywie uregulowania konfliktu abchaskiego w Tbilisi rozmawiał przedstawiciel niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych Niemiec ds. problemów Kaukazu Hans-Dieter Lukas. Spotkał się m.in. z gruzińskim ministetrem ds. reintegracji Temur Jakobaszwili i przedstawicieami Rady Bezpieczeństwa Gruzji. Nawiasem mówiąc, ciekawe, że Niemcy powołały takie stanowisko.Wczoraj w Kijowie kanclerz Merkel przedstawiła propozycję, która powoduje, że tak chwalone w Polsce Wschodnie Partnerstwo w sensie politycznym, zanim się narodziło przechodzi do przypisów historii dyplomacji. Być może złożyła Ukrainie jasną propozycję: droga do Unii w zamian za rezygnację z natowskich ambicji, których nie akceptuje Moskwa. Merkel zapowiedziała, że nowa umowa Unii z Ukrainą będzie miała charakter stowarzyszeniowy. W czasie kiedy polska dyplomacja bała się wykrztusić to słowo (rozmawialiśmy o tym szczegółowo z kierownictwem MSZ podczas posiedzenia Komisji Sprawa Zagranicznych), Merkel zapowiedziała też zapisanie perspektywy członkostwa w UE dla Ukrainy. I to wszystko. Kiedy walczył o te sprawy polski prezydent, politycy PO w ciągu ostatnich miesięcy studzili relacje polsko-ukraińskie i powtarzali komunały, że relacje polsko-ukraińskie nie są efektywne. Kiedy domagaliśmy się obstawania przy stowarzyszeniowym charakterze umowy Unia-Ukraina i żądania zaznaczenia w jakiejś formie perspektywy członkostwa tłumaczono mi, że to nierealistyczne oczekiwanie. Pani Kanclerz nie pytała nikogo, o ile wiem, nie dzieliła włosa na czworo, pojechała do Kijowa i powiedziała jak powinno być. W dzisiejszej Rzeczpospolitej Bohdan Osadczuk zwraca uwagę, że polityka Niemiec na Ukrainie wiąże się z gospodarczymi interesami Niemiec, oraz przypomina postawę Niemiec, kiedy Polska wspierała Ukrainę w domaganiu się planu MAP dla Ukrainy w drodze do NATO. Nie zgadzam się z nim jedynie w tym, że wizyta Merkel była czystą kurtuazją. Może nie zrealizują się jej obietnice polityczne, wtedy dla Ukrainy byłoby gorzej. Ale czy się ostatecznie zrealizują (lepiej, żeby tak), czy jednak nie, polityczny sygnał do ukraińskich elit poszedł mniej więcej taki: kiedy polski rząd ochładza relacje, niemiecki może bez problemu zgodzić się na postulaty Ukraińców, bez oglądania się na partnerów w UE. Okazuje się, że to co w opinii polityków PO błędne w polskiej polityce, w opinii niemieckiego rządu, służy polityce Niemiec. I na koniec zagadka, kto powiedział kilka tygodni temu: ”Prezydent Lech Kaczyński w kwestiach polityki wschodniej podjął parę wątków wartych podjęcia, nowego spojrzenia. Ale według mnie popełnił tyle samo błędów, ile miał osiągnięć. Weźmy niezależność energetyczną. Szczyt w Kijowie nie potwierdził, żebyśmy się zbliżyli do perspektywy zbudowania ropociągu, który rozwiązywałby problem polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Jego zaangażowanie w Gruzję też jest problematyczne. Gruzja to piękny kraj i wart poparcia, ale nie należy do priorytetów naszej polityki zagranicznej. Nie jestem pewien, czy coś konkretnego uzyskujemy w obszarze polskich interesów z tytułu naszego zaangażowania”?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka