Paweł Pomianek Paweł Pomianek
304
BLOG

O „ćogucie” i „ćocie”, czyli Julkowym „k” wymawianym jak „ć”

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Jest koza, „klowa”, ale gdy zapytać Juleczkę, czy umie powiedzieć „kot” albo „kogut” ona konsekwentnie mówi: „ćot” oraz „ćogut” (lub „ćojut”).
Juleczka gada ostatnio jak najęta. Czasami buzia się jej w ogóle nie zamyka. Powtarza już niemal wszystkie wyrazy dwusylabowe, a większość bez problemu używa w kontekście. Zaczyna mówić już bardziej rozbudowanymi zdaniami. Ale mnie najbardziej zainteresowały właśnie wyżej wymienione wyrazy.
Cóż… przede wszystkim przestałem się dziwić, że ktoś kiedyś wpadł na to, żeby głoski wymawiane jak „k”, zapisywać jak „c” – a przecież tak jest zarówno w języku łacińskim, jak i w angielskim. Ta wymienność (w drugą stronę), która występuje w języku Julii potwierdza tylko jakieś naturalne pokrewieństwo między tymi literkami.
Swoistym hitem Julki w kontekście „ćota” i „ćoguta” (ja specjalnie cały czas zapisuję te wyrazy niezgodnie z normą języka polskiego – bo przecież należy je zapisywać jako „ciot” i „ciogut” – traktując je jako wyrazy dźwiękonaśladowcze i uwypuklając ich dziecięcą specyfikę) był komentarz dotyczący piżamy mojej Żony: „Mama ćoty ma” (kiedyś już pisałem, że jak na wzorcową łacinniczkę przystało, czasownik w „szyku julkowym” stoi na końcu; za nim można stać jeszcze tylko przeczenie „nie”). Uśmialiśmy się setnie.
Ciekawe jest to, że nie każde „k” stojące na początku wyrazu przed „o” brzmi jak „ć”. Jest przecież i koza (i „klowa”). Ale jednak w tych konkretnych przypadkach tak. Widać wymowa „ć”, a nie „k” w takich wyrazach jest łatwiejsza. Czyli wybór „k” lub „ć” zależałby od ustawienia aparatu mowy przy spółgłoskach „g” i „t” (w przypadku litery „t” jest to bardziej naturalne, bo jest w wymowie bardziej podobna do „c”). Kiedyś w wolnej chwili muszę wrócić do tematu ustawiania aparatu mowy przy poszczególnych spółgłoskach i przyjrzeć mu się dokładniej.
Jest jeszcze jeden bardzo ciekawy inny sposób użycia litery „k” jako „tl”. Na przykład kotlet, to po Julkowemu „tlotlet”.
A póki co, staramy się przekonać Julę, żeby jednak trochę się wysiliła i używała formy „kot”, a nie „ćot”, w obawie, że kiedyś na ulicy zobaczy na przykład dwa lub trzy koty i ku naszej rozpaczy zacznie donośnie krzyczyć: „Ćoty, ćoty!”
 
Podobne wpisy:

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości