fot.wikipedia
fot.wikipedia
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
817
BLOG

Niespełnione nadzieje pokojowe – Oslo

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Demokrata w Białym Domu dotychczas zwiastował chaos na Bliskim Wschodzie. Tak było za prezydentury Jimmiego Cartera, który swoją nieudolnością dopuścił do przejęcia władzy w Iranie przez ajatollaha Chomeiniego. Z kolei dwie kadencje Billa Clintona, które przypadły na najlepszy okres dla amerykańskiego imperium, albowiem Związek Sowiecki upadł a Chiny jeszcze nie wzrosły w siłę, zostały całkowicie zmarnowane i jedynie u lukrowane nieudolnym procesem pokojowym w Lewancie.  

Śmierć na koronowirusa 65-letniego palestyńskiego decydenta Saaba Erekata była doskonałą okazją aby przyjrzeć się tzw. procesowi z Oslo – a więc negocjacjom izraelsko-palestyńskim, które doprowadziły do powstania w 1993 roku Autonomii Palestyńskiej, zalążka palestyńskiej państwowości na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz w Strefie Gazy. Bill Clinton miał sytuację luksusową. W Izraelu od 1992 roku rządziła lewicowa Partia Pracy z charyzmatycznym Icchakiem Rabinem i ikoną izraelskiej polityki Szymonem Peresem. Obaj politycy serdecznie się nienawidzili i dzieliło ich wszystko. Rabin – szef sztabu armii izraelskiej i faktyczny twórca sukcesu wojny 1967 roku, był nieśmiały wręcz gburowaty i jedynie co go interesowało to bezpieczeństwo państwa, którego istnienie osobiście wywalczył i obronił. Cieniem na jego karierze politycznej były sławetne słowa z 1987 roku z początku palestyńskiego powstania Intifady, aby łamać im (Palestyńczykom) ręce i nogi. Urodzony w Polsce Peres był zupełnie odmiennym typem osobowości. Lew salonowy, lis polityczny, mówiący po francusku jak Francuz a po hebrajsku jak Polak zobaczył, że wobec upadku Związku Sowieckiego sponsorującego terroryzm świecki a przy masowej islamizacji żywiołu arabskiego należy wykorzystać przychylność Billa Clintona do rozpoczęcia dialogu z Palestyńczykami.

Palestyńskie powstanie przeciw izraelskiej okupacji z lat 1987-93 odsłoniło dwa bardzo poważne czynniki, z którymi trzeba się było liczyć. Palestyńska ulica z Terytoriów Okupowanych reanimowała OWP z Jasserem Arafatem na czele. Arafat, który już zrujnował Jordanię oraz Liban od 1982 roku rezydował w Tunisie był na marginesie politycznych wydarzeń. Niemniej pojawienie się islamskiego radykalizmu na terytoriach palestyńskich w latach 80-tych i na początku 90-tych jak i bezzasadność i jałowość pacyfikacji powstania przez armię izraelską doprowadziło do oczywistych wniosków – lepszego niż Arafat człowieka do rozmów nie było. Tym bardziej, że Abu Ammar jak nazywany był Arafat na ulicach Gazy, Hebronu czy Nablusu musiał w swoim własnym interesie zwalczać islamski Hamas oraz finansowany przez Teheran Islamski Dżihad.

W 1993 roku na trawniku przed Białym Domem dochodzi do podpisania układu tzw. Oslo I. Rabin wśród oklasków powiedział – walczyliśmy z wami, ale dosyć. Kilka miesięcy później armia izraelska wycofała się z miasta Jerycho oraz z 80% Strefy Gazy, a media z całego świata rozpisywały się nad projektami stworzenia ze Strefy Gazy „bliskowschodniego Singapuru”, a w Jerychu otworzono kasyno. Saeb Erekat był twarzą tych przemian i tego entuzjazmu. Doskonale znający angielski i ze świetną aparycją idealnie prezentował się w światowych telewizjach. Mówił dużo i głośno o krzywdach palestyńskich pod izraelską okupacją, chociaż niezorientowani widzowie już nie rozumieli tego kto kogo i dlaczego okupuje, skoro pokój jest tuż za rogiem.

W wyniku aneksu do umowy Oslo armia izraelska jesienią 1995 roku stopniowo wycofywała się z kolejnych arabskich miast, wiosek i obozów dla uchodźców, jednak po chwilowej radości zaczęły się wątpliwości. Inaczej wyobrażali sobie pokój Palestyńczycy i inaczej Izraelczycy. Palestyńczycy szybko zorientowali się, że umiłowany Abu Ammar i jego tunezyjskie otoczenie, które wraz z nim przyjechało do Autonomii przywłaszcza sobie międzynarodowe dotacje i fundusze. Krytycy i oponenci polityczni Arafata szybko zapoznali się z palestyńską bezpieką oraz zapełnili więzienia, a organizacje międzynarodowe zaczęły alarmować, że w Autonomii łamane są prawa człowieka i że oligarchiczno-partyjny system kliencki nie miał nic wspólnego z demokracją w zachodnim rozumieniu. Co więcej armia izraelska zgodnie z wynegocjowanymi przez OWP warunkami kontrolowała wjazd i wyjazd z palestyńskich miast.

Hamas i Islamski Dżihad stał się aktywnym graczem politycznym kontestującym porozumienia z Oslo. Gdzie sprawa uchodźców? Gdzie Jerozolima? Gdzie powstrzymanie izraelskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu? Trafnie zauważali decydenci Hamasu ułomność i bezwartościowość układu zawartego przez Arafata. Radykałowie doskonale rozumieli, że należy ściągnąć na Palestyńczyków izraelskie represje, które podminują zarówno pozycję Arafata jak i doprowadzą do wzrostu popularności ich koncepcji, że walka nie jest o świecką Palestynę na Zachodnim Brzegu i w Gazie, tylko o islamską Palestynę zamiast Izraela.

Islamiści przenieśli na ulicę izraelskich miast „libańskie piekło” a koncepcja Rabina aby „robić pokój tak jakby nie było terroru i zwalczać terror tak jakby nie było pokoju” okazała się nieskuteczna aby utrzymać Lewicę przy władzy. Zamachowcy samobójcy wyposażeni przez ładunki skonstruowane przez „Inżyniera” Yehyje Ayyasha docierali i wysadzali się w centrum Tel-Awiwu czy Jerozolimy. Sam Rabin został zamordowany przez żydowskiego radykała jesienią 1995 roku, a jego następca Peres przegrał wobec kolejnych zamachów i nieudolnej kampanii przeciwko Hezbollahowi w Libanie. Na miejsce Peresa przyszedł Beniamin Netanjahu, który z miejsca zatrzymał proces pokojowy, który uważał za bezwartościowy.

Ostateczne załamanie się procesu Oslo nastąpiło w 2000 roku wraz z upadkiem rozmów w Camp David jak i wybuchem drugiego palestyńskiego powstania. Odchodzący do politycznej historii w kontrowersyjnej sławie Bill Clinton chciał zakończyć swoją drugą kadencję podpisaniem trwałego porozumienia pomiędzy Izraelem i Autonomią Palestyńską. Ehud Barak, również wybitny wojskowy i premier z rządu lewicy wystosował propozycję utworzenia państwa palestyńskiego na 100% Strefy Gazy i 94% Zachodniego Brzegu Jordanu ze stolicą w pod jerozolimskiej wiosce Abu Dis, którą jak przekonywał Barak – można rozbudować i nazwać Al-Quds (arabska nazwa Jerozolimy). Arafat nie przyjął tej propozycji, albowiem Barak nie miał większości w Knessecie poza tym kombinacje z Abu Dis budziły niesmak jak i w ogóle nie poruszano kwestii palestyńskich uchodźców żyjących min. w Syrii czy w Libanie. Nie mogę powiedzieć mojemu narodowi, że dalej będą wygnańcami – tłumaczył Arafat, chociaż zdaniem komentatorów zgoda na propozycję Baraka i tak by nic nie znaczyła albowiem izraelski premier nie miał politycznego kapitału do jej realizacji.

Czego zabrakło porozumieniom Oslo żeby przerodzić się w trwały pokój? Na pewno dobrej woli być może dojrzałości po obu stronach jak i przede wszystkim konkretu. Bliski Wschód w swojej wieloznaczności w sprawach zasadniczych domaga się konkretu. Oslo miało idee, miało marzenie nie tylko pokoju izraelsko-palestyńskiego, ale i nawiązania jakiegoś „uczucia” niemalże w hippisowskim stylu piosenki „Imagine” Johna Lenonna. Natomiast być może należało iść drogą egipsko-izraelską, czyli stworzenie konkretu finansowego oraz strategicznego tak aby osiągnąć „zimny pokój”, który tworzy spokój i podstawę pod ład regionalny. W tym układzie sympatię czy emocję w ogóle się nie liczą, ponieważ istotny jest interes. I to jest język, który Bliski Wschód najlepiej rozumuje. Ten model funkcjonowania proponował Donald Trump i powrót Demokratów do Białego Domu zwiastuje raczej kolejne nieszczęścia.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka