payssauvage payssauvage
1947
BLOG

Jarosław Kaczyński, K. Kolenda-Zaleska i "ruchomy horyzont" ws. imigrantów

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 26

Polacy to dumny i odważny naród”. Jak Państwo myślą, kto tak napisał? Jarosław Kaczyński? Andrzej Duda? Beata Szydło? Nie – Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN, w pierwszym zdaniu swego felietonu, który ukazał się na łamach internetowego wydania „Gazety Wyborczej”. „Potrafią[Polacy] walczyć o swoje, nie poddają się. Potrafili przetrwać 125 lat zaborów, okupację hitlerowską i prawie 50 lat komunistycznego reżimu. W trudnych czasach zachowują się heroicznie. A także solidarnie. Trzeba nie lada złej woli, a także kompleksów, żeby myśleć, że taki naród sobie nie poradzi, że upadnie pod naporem inności.” – słodziła nam dalej Zaleska. To bardzo miła odmiana po latach wysłuchiwania od wyrobników mejnstrimu, że jedyne, co potrafimy, to zasmradzać samoloty kanapkami z jajkiem, chodzić w brudnych skarpetach pod sandały i rzucać „k…mi” w czasie wycieczek last minute do Tunezji. A tu proszę – dumni, odważni, walczą o swoje i jeszcze się, skubańcy, nie poddają. No, no… Niestety, tak to już bywa, że jak się za szybko przestawi wajchę,  to człowiekowi zaczyna się kręcić w głowie i ma kłopoty z liczeniem (1918 odjąć 1795 równa się 123, nie 125) oraz historią na poziomie szkoły podstawowej. Ale bądźmy wyrozumiali. Trzeba wziąć poprawkę na szok poznawczy, który musiała przeżyć pani Katarzyna, gdy dowiedziała się, że Polacy to jednak „dumny i odważny naród”.

Zaleskiej chodzi konkretnie o sejmowe przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, które krytykuje w dalszej części felietonu, zarzucając Prezesowi PiS wykorzystywanie kryzysu imigranckiego – który, nawiasem mówiąc, w publicystyce K. Zaleskiej niepostrzeżenie zmienił się w „kryzys humanitarny”– do gry politycznej w ramach toczącej się kampanii wyborczej. Zarzut jest idiotyczny, bo jak można zarzucić politykowi, że robi politykę? Równie dobrze można zarzucić rolnikowi, że sieje, orze i zbiera plony. Poza tym, to naprawdę nie jest wina Jarosława Kaczyńskiego, że Ewa Kopacz, zamiast słuchać, co mają jej do powiedzenia obywatele, słucha, czego domaga się od niej Berlin, a jedyne co ma do zaoferowania to telewizyjne wystąpienia (jak to z przedwczoraj) i opowieści ze Stumilowego Lasu o „proeuropejskości” i „tolerancji”. Jak patrzyłem na tę nieszczęsną kobietę, którą głupota wyborców oraz złośliwość losu postawiła na czele polskiego rządu i kiedy słuchałem jej wypowiadanych roztrzęsionym głosikiem słów, to w głowie dźwięczały mi całkiem inne zdania : Frajerzy, kompletni frajerzy… Problem w Polsce jest, że mamy płytką dumę i niską ocenę. Taka murzyńskość…”Tak klarował J. Rostowskiemu Radosław Sikorski, kiedy myślał, że nikt go nie słyszy. Bo rzeczywiście – Polacy to „dumny i odważy naród”, ale niestety rządzą nimi ludzie bez dumy i bez honoru. Ale to nie wina Prezesa PiS, bo to na pewno nie Jarosław Kaczyński każe rządzącym Trzecią RP „elitom” robić za podnóżek Berlina. Przeciwnie. On tych ludzi usilnie do tego zniechęca.

Ale Kolenda Zaleska nie chce tego dostrzec i zarzuca szefowi PiS „złą wolę, a także kompleksy” oraz to, że jego przemówienie (…) bazowało na ludzkich lękach i przekonaniu, że Polacy w większości są przeciwni przyjmowaniu uchodźców.” Może i „bazowało”, tylko że te ludzkie lęki nie biorą się znikąd, ale z doniesień o gwałtach i morderstwach, których na zachodzie Europy dopuszczają się islamscy przybysze (o czym, nawiasem mówiąc skrzętnie milczą mejnstrimowe media), a to, że Polacy w większości są przeciwni przyjmowaniu uchodźców to fakt potwierdzany przez badania opinii społecznej. Ale już mniejsza z tym, bo znacznie ciekawsze jest co innego. Ciekawsza jest otwierająca felieton Kolendy -Zaleskiej konstrukcja myślowa, nad którą chciałbym się na chwilę zatrzymać. Zaleska najpierw słodzi nam, ze przetrwaliśmy zabory, okupacje i komunę, a potem gładko przechodzi do zapewnień, że bez trudu poradzimy sobie z „naporem inności”. Tak więc, po pierwsze dziennikarka TVN wygadała się, że będzie „napór”, czyli przybysze nie będą cicho siedzieć i asymilować się, a po drugie ten „napór inności” Kolenda-Zaleska zestawia z najtragiczniejszymi wydarzeniami w naszych  dziejach. Ja wiem, że założenie jest takie – patrzcie, rozbiory, wojna okupacja, a tu jakiś „napór inności”. Phi! Co to dla nas?! Ale czy to jednak nie jest symptomatyczne, że obecny najazd islamistów skojarzył się Zaleskiej akurat z czasami, kiedy Polski nie było na mapie, albo była satelitą ZSRS? Czyżby nawet Katarzyna Kolenda-Zalewska podskórnie przeczuwała, że nie jest dobrze i po freudowsku napisała o kilka słów za dużo? Pewną wskazówką, ułatwiające odpowiedz na te pytania, mogłaby się okazać zawartość szafy K. K.-Z., a konkretnie to, czy wisi tam już gustowna burka.

Oprócz tego, że Kolenda Zaleska w karygodny wręcz sposób się wygadała (na miejscu Michnika pojechałbym jej po premii i zastanowił się nad sensem dalszej współpracy), to próbowała brać nas pod włos zadaniami typu : „Jakież fatalne zdanie o Polakach musi mieć PiS, skoro uważa, że kilka tysięcy uchodźców z muzułmańskich krajów może zagrozić naszej tożsamości, tradycji, kulturze.” Ach, jakież fatalne zdanie musi mieć o Polakach dziennikarka TVN, jeżeli uważa, że dadzą się oni nabrać na takie plewy! Oczywiście, że „kilka tysięcy” nie może zagrozić, ale po pierwsze to nie będzie „kilka tysięcy”, ale kilkanaście (podobno jedenaście), a po drugie, to tylko na dobry początek. Tutaj kłania się prawo europejskie, które nie tylko zezwala, ale wręcz promuje akcję łączenia rodzin, co sprawia, że te kilkanaście tysięcy trzeba pomnożyć przez krewnych, których mogą nam sprowadzić na głowę islamscy przybysze. Ale nawet, jakby żaden z imigrantów nie sprowadził sobie do Polski nikogo, to trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że fala imigrantów, która wlewa się do Europy to dopiero początek (mówił o tym Tusk, pisała „Wyborcza”, więc pani Zaleskiej pewnie obiło się o uszy) i zaraz Niemcy wcisną nam następnych. Poza tym kultura islamska nie promuje modelu rodziny dwa plus jeden, ale raczej dwa plus osiem. To wszystko sprawia, że kilka tysięcy szybko zmieni się w kilkadziesiąt, a kilkadziesiąt w kilkaset. To będzie siła, z która trzeba się będzie liczyć i która na pewno wyłoni swoją reprezentację polityczną, ta zaś domagać się będzie kolejnych praw i przywilejów dla islamistów, które – w imię tak bliskich K. Kolendzie Zaleskiej otwartości i tolerancji – na pewno zostaną im przyznane. Jestem jakoś dziwnie spokojny, że „dumny i odważny naród” polski, jeżeli tylko piśnie słowo sprzeciwu, to szybko zmieni się w nietolerancyjny motłoch, śmierdzący kanapką z jajkiem i skarpetami noszonymi do sandałów. Już „Gazeta Wyborcza” się o to postara.

Nazywa się to ruchomy horyzont. Chodzi o to, że zaczyna się niewinnie, od małych ustępstw („przyjmijmy kilka tysięcy imigrantów, co to szkodzi?”), do których dochodzą kolejne, coraz dalej idące, aż w końcu budzimy się w Polsce, w której jedną z najpotężniejszych sił politycznych jest Polska Partia Islamska, czy jak to się będzie nazywać. Gazecie Wyborczej i innym liberalnym mediom najwyraźniej marzy się sytuacja, w której w naszym, jednorodnym etnicznie, kraju pojawi się jakaś znacząca mniejszość, której praw będzie można „bronić”. Niewątpliwie byłoby to również na rękę Niemcom, czy Rosji, które mogłyby taką mniejszość wykorzystywać do ingerencji w wewnętrzne sprawy naszego kraju, którą uzasadniałyby np. ochroną praw człowieka. Pamiętajmy, że jednym z pretekstów do wtrącania się Rosji i Prus w sprawy Rzeczypospolitej w II poł. XVIII w. była obrona praw tzw. „dysydentów” (prawosławnych i protestantów).

Na koniec Kolenda-Zaleska pisze, że „[Polacy] Potrafią solidarnie pomagać i z ewangeliczną troską pochylać się nad człowiekiem w potrzebie.” No to może niech dziennikarka TVN pójdzie ich śladem i pochyli się nie nad wypasionymi islamskimi byczkami, ale nad Polakami ze Wschodu, którzy rzeczywiście znajdują się w potrzebie. Wówczas z jej pisarstwa będzie wreszcie jakiś pożytek.  

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka