payssauvage payssauvage
819
BLOG

Czy Tomasz Lis wie, jak trzymać grabie?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 3

Mam dobrą wiadomość – wiadomo już po co Ewa Kopacz jeździ do Brukseli na posiedzenia Rady Europejskiej. Rada Europejska, przypominam, to tam, gdzie Donald Tusk rozdaje wodę mineralną i słone paluszki, za co inkasuje 1 000 000 (słownie: jeden milion) złotych rocznie. Teoretycznie ta cała Rada to posiedzenie szefów państw i rządów, ale praktycznie jest tak, że dwudziestu dwóch facetów biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Pardon, to w futbolu, bo w polityce UE 28 przywódców państw spiera się ze sobą, a na końcu i tak o wszystkim decydują Niemcy. Czyli podobnie, jak w piłce nożnej.

A skoro już zgadało się o Donaldzie Tusku, to przedwczorajszy dzień przyniósł hiobową wieść, że „król Europy” prawdopodobnie zakończy karierę polityczną. Tusk tłumaczy to w ten sposób, że aby zyskać szansę na drugą kadencję na stanowisku szefa RE (obecna kończy mu się za półtora roku), musiałby zabiegać o przychylność poszczególnych liderów, głównych graczy, instytucji. „A jak państwo wiecie, tego nikt mi nie może zarzucić” – powiedział dziennikarzom. Taaa… I to mówi gość, który dla kariery poświęcił interesy Polski i przez siedem lat podlizywał się Merkel, by uzyskać synekurę w Brukseli. Prawda jest zaś taka, że Tusk – niczym Stiopia Lichodiejew z „Mistrza i Małgorzaty” – „ni cholery nie robi, zresztą nawet nie może nic robić, bo nie ma zielonego pojęcia o tym, co do niego należy”. Donek nie zna języków, nie ma pojęcia o unijnym prawie, ani o działaniu brukselskiej biurokracji, a przy tym jest leniwy, więc w Brukseli wszyscy maja tego typa po dziurki w nosie. (Zainteresowanych szczegółami odsyłam do bloga Katarzyny Szymańskiej-Borginon, brukselskiej korespondentki radia RMF FM.) Trzeba wiec będzie pożegnać się z ciepłą posadką i geniusz Kaszub sam już chyba zdaje sobie sprawę z tego, że siekiera do pnia przyłożona.

Ale „wróćmy do naszych baranów”, czyli do Ewy Kopacz. Otóż okazało się ze Kopacz jeździ na posiedzenia Rady Europejskiej nie po to, by zabiegać tam o polskie interesy, tylko po to, by się wstydzić za Jarosława Kaczyńskiego. Wiem, że liczba tych, którzy podejrzewają Ewę Kopacz o to, ze dba ona o polskie interesy narodowe jest pewnie mniejsza nawet od liczby amatorek urody Michała „Misia” Kamińskiego, ale może jeszcze gdzieś się tacy uchowali. W końcu na tym świecie nie brakuje naiwnych – jedni wierzą w Yeti, inni w potwora z Loch Ness, a jeszcze inni w to, że Ewa Kopacz dba o Polskę. Otóż tych ostatnich sama premier Kopacz ostatecznie chyba odarła ze złudzeń opowiadając, jak to się wstydziła w Brukseli za Prezesa PiS. O tym, co udało jej się zrobić dla naszego kraju, z jakichś zagadkowych przyczyn, opowiadała mniej chętnie.

Z tym wstydem to poszło o to, że Jarosław Kaczyński stwierdził, iż imigranci z Azji i Afryki, których w swojej bezdennej głupocie sprowadziła nam na karki Angela Merkel, mogą być nosicielami chorób niebezpiecznych dla Europejczyków. Rzecz niby oczywista, zwłaszcza, że mamy już przypadki zachorowań na choroby dawno na naszym kontynencie nie widziane, jak np. cholera. Jednak to, co oczywiste dla ludzi rozumnych, dla lewaków, których rozum sytuuje się w okolicach genitaliów (a właściwe tam się sytuował, bo od tego czasu zdążył się on przesunąć w rejony rektalne, co sprawia, że stwierdzenie, iż lewacy g… wiedzą należy rozumieć dosłownie) stało się powodem do napaści na Prezesa PiS – że „faszyzm”, „język nienawiści”, i w ogóle – olaboga! Właśnie dlatego szefowa coraz bardziej lewackiej Platformy Obywatelskiej, Ewa Kopacz, pojechała do Brukseli wstydzić się za J. Kaczyńskiego. Pewną zagadką pozostaje w jaki sposób ten wstyd się wyrażał. Czy Kopacz zapadła się pod ziemię „na metr w głąb”, czy przez cały czas siedziała pod stołem? A może założyła na głowę papierową torbę z otworami na oczy – żeby jej nikt nie poznał? Jeżeli miał miejsce ten ostatni przypadek, to uważam, że pani Kopacz powinna takie zachowanie praktykować jak najczęściej i zachęcać do tego inne posłanki PO, z paniami Piotrowicz i Kidawą-Błońską na czele.

W sprawie wypowiedzi Prezesa PiS głos zabrał również lewicowy propagandysta, z nieznanych powodów nazywany „dziennikarzem”, czyli Tomasz Lis. Jego wypowiedz na Twitterze – gdzie Lis regularnie dzieli się swoja małą mądrością z followersami – Adam Mickiewicz podsumowałby pewnie tak –  „Głupi Lisie, gdybyś w mateczniku siedział, / Nikt by się o twej głupocie nigdy nie dowiedział”.  Zresztą, między nami mówiąc, uważam, że Lis już dawno powinien mieć założoną blokadę rodzicielską na wspomnianym serwisie internetowym i bardzo się dziwię, że nikt jeszcze o to nie zadbał. Otóż Lis napisał na TT: „Iran przyjął tysiące polskich zawszonych, wynędzniałych sierot, które szły z Armią Andersa. Nie bano się pasożytów?”, czym dał dowód, że nawet tasiemiec w brzuchu imigranta ma więcej rozumu od naczelnego tygodnika „Newsweek”. Nie powiem, żeby mnie to jakoś zdziwiło. Zenon Laskowik jeszcze za pierwszej komuny żartował, że niektórym ludziom zostały już tylko dwie szare komórki, odpowiedzialne za to „jak trzymać grabie i jak dogodzić babie”. Nie wiem, czy Lis wie, jak trzymać grabie (jako przyszłemu robotnikowi sezonowemu ta umiejętność może mu się wkrótce przydać), ale wiem, że jak może, tak stara się dogodzić Ewie Kopacz i partii obywatelskiej.

Inna sprawa, że Lisowi nie bardzo wychodzi (Kinga Rusin mogłaby zapewne niejedno powiedzieć na ten temat). Jak chciał pomóc Komorowskiemu i zaatakował w kampanii wyborczej córkę Andrzeja Dudy, to tylko tym pomógł obecnemu prezydentowi. Teraz, w sprawie wypowiedzi J. Kaczyńskiego, chciał być super polit-poprawny i w ogóle – hop do przodu, ale niestety tak się składa, że to jego własny tygodnik pisał dwa lata temu o grożącej Europie epidemii choroby Heinego-Medina, której nosicielami są uchodźcy z Syrii. Autokompromitacja Lisa świetnie rymuje się z wtopą Ewy Kopacz, która podobno już odprasowuje mundur po dobrym wojaku Szwejku, by mieć w czym patrolować granicę „węgiersko-syryjską”. Po raz kolejny potwierdza się trafność ludowego porzekadła, które poucza, że ciągnie swój do swego.

Żal mi Lisa i pani Kopacz – ci ludzie są wyraźnie przepracowani, zmęczenie coraz bardziej daje o sobie znać. Dlatego właśnie uważam, że należy im się wolne. Dobrze się składa, bo już 25 października nadarza się okazja, by Ewę Kopacz wysłać na długi urlop i żal byłoby taką szansę zmarnować. Oprócz tego, jest dla mnie oczywiste, że władze TVP powinny podziękować „Tomkowi” Lisowi za współpracę i kazać mu szukać sobie nowego zajęcia. Dlatego właśnie mam dla Lisa dobrą radę – niech lepiej już teraz uczy się, jak trzymać grabie. U bauera Ordnung muss sein i nie ma tam miejsca dla nieudolnych gastarbajterów.  

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka