I nie ma w tym ani krztyny przesady. Polska naprawdę miała dużo szczęścia, bo już leżała z głową na pieńku, a bezlitosna Klio stała nad nami z toporem uniesionym do góry, w każdej chwili gotowa zadać śmiertelny cios. Na szczęście, zanim ostrze kata dosięgło naszej szyi, uciekliśmy z szafotu i pogoniliśmy precz tych, którzy przywiedli nas na skraj przepaści. Skóra cierpnie – zwłaszcza w kontekście niedawnych ataków terrorystycznych, do jakich doszło w Paryżu – gdy pomyśli się, że sitwa, która przez osiem lat zamieniła nasz kraj w „kamieni kupę”, a instytucje państwowe w istniejącą „teoretycznie” atrapę, miałaby rządzić przez kolejną kadencję. Bezkarność rządzących, dalsza degrengolada państwa, terror politycznej poprawności – to byłoby tylko preludium. Gorzej, że Polska musiałaby płacić rachunki za polityczną głupotę Niemiec, które sprowadziły sobie na kark setki tysięcy imigrantów i próbowałyby nam wepchnąć jak największą ich ilość. Z obecnych 7 tys. przybyszów zrobiłoby się na dobry początek 10 razy tyle, a – biorąc po uwagę jakość służb, które pozwoliły pod swoim nosem nagrać czołowych polityków – wśród imigrantów aż roiłoby się od bojówkarzy ISIS. Nie trzeba też być Nostradamusem, ani nawet wróżbitą Maciejem, za 7,99 pln za minutę połączenia doradzającym jaką torebkę dobrać do ineksprymabli, by uświadomić sobie, że w starciu z gotowymi na wszystko dżihadystami państwo rządzone przez ludzi, których za nos wodził i bezkarnie nagrywał „gang kelnerów” byłoby skazane na spektakularną klęskę.
Wprawdzie wiadomości o śmierci PO są – póki co – przesadzone, a jeżeli dodać do jej wyniku rezultat wyborczy Nowoczesnej Platformy Ryszarda Petru, to mamy ponad 30% poparcia dla dotychczas rządzącej sitwy, ale samodzielne rządy PiS to wielkie i dobrze rokujące na przyszłość osiągnięcie. Wydaje mi się zresztą, że PO, jako bezideowa partia składająca się z amatorów łatwego życia na koszt podatnika, będzie podlegała przyspieszonej erozji z tego prostego powodu, że nie może już zapewnić swoim członkom wystarczającej liczby posad. Krótka kołderka doprowadzi do „walki o byt”, a ta będzie brutalna. Spoistość partii niedawno jeszcze rządzącej osłabiać będzie również fakt, że PiS już zapowiedziało (bardzo słusznie) sporządzenie raportu otwarcia, który siłą rzeczy będzie bilansem ośmioletnich rządów PO-PSL. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że bilans ten nie będzie korzystny i trzeba będzie wskazać winnego. Wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością to kolejny gwóźdź do trumny PO. W związku z powyższym jest wcale prawdopodobne, że Platforma rozpadnie się na dwa ugrupowania, z których jedno może posłużyć PiSowi za „przystawkę”, której głosy będą potrzebne do zmiany Konstytucji. Bo, że konstytucję „kwaśniewską” zmienić trzeba na jakąś normalną – to też chyba nie ulega wątpliwości.
Napisałem, że Polska uciekła spod katowskiego topora, ale właściwej byłoby napisać, że uciekła spod gilotyny. Nie jest to li tylko różnica stylistyczna. Kat, jakkolwiek plasował się na samym dole hierarchii społecznej, to był jednocześnie nieodzownym elementem tradycyjnego porządku. Po prostu – była robota i ktoś ją musiał wykonać. Tymczasem gilotyna to jeden z symboli rewolucji, czyli ruchu, którego celem jest zniszczenie dotychczasowego porządku i zastąpienie go urojeniami „filozofów”, którym się wydaje, że poznali nieubłagane prawa dziejowe i z tej przyczyny mają prawo narzucać swoją wolę innym. Niestety, ci „inni” nie zawsze zgadzają się z filozofami, w związku z czym muszą „zejść ze sceny”. W tym celu najpierw należy ich odpowiednio ometkować (np. nazwać „wrogami ludu”) – aby w ten sposób zwolnić się z obowiązku rzeczowej dyskusji na argumenty z tymi ludźmi (jaki sens dyskutować z „wrogami ludu”, prawda?). Ten prosty w gruncie rzeczy zabieg o charakterze erystycznym pozwala następnie na bezlitosne rozprawienie się z przeciwnikami, którzy wkładają kij w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów i tutaj z pomocą przychodzi nam technika. Dzięki takim wynalazkom, jak gilotyna można delikwentów wysyłać do piachu w ekspresowym tempie i w ten sposób przyśpieszyć nadejście „nowego, wspaniałego świata”.
Właśnie Polska, ze swoim przywiązaniem do tradycyjnych wartości, w tym do religii katolickiej, od stuleci była solą w oku wszelkich naprawiaczy świata, których dłoń „przeszłości ślad zmiata”. Najnowszy przykład mieliśmy przy okazji niedawnego Marszu Niepodległości, który odbył się pod hasłem „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”. To hasło sprawiło, że rewolucyjna bestia ryknęła, jakby ją kto rozgrzanym żelazem w słabiznę ekscytował. Nie zabrakło w tym wszystkim elementów humorystycznych, bo do boju przeciwko polskim patriotom lewica rzuciła legion złożony z umysłowych kalek. Znalazła się wśród nich również pewna niewiasta – obcmokiwana, jako profesorka od prawa – , której nazwiska przez litość nie wspomnę, napiszę tylko, że jakiś czas temu osoba owa zasłynęła stwierdzeniem, że najwięcej dzieci rodzi się w związkach homoseksualnych (sic!). No więc owa pani zapewniała, że wspomniane hasło jest niezgodne z art. 1 Konstytucji, który stanowi, że „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkim obywateli”.
A tymczasem hasło marszu oznacza – tylko i aż –, że w Polsce to Naród Polski powinien być gospodarzem i to on powinien decydować, co na zamieszkiwanym przez niego terytorium się dzieje. I to właśnie budzi wściekłość najprzeróżniejszych „dobroczyńców ludzkości” (czyli ludzi takich, jak „filantrop” Soros). Sęk w tym, że mocna wspólnota narodowa, oparta na zakorzenionych w tradycji wartościach, to śmiertelny wróg wszystkich architektów nowego porządku. Członkowie takiej wspólnoty nie dadzą się samozwańczym demiurgom ulepić w taką formę, jaka akurat najbardziej tym ostatnim pasuje i nie pozwolą łatwo przerobić się na bezrozumnych konsumentów papki, którą serwują im międzynarodowe koncerny (w tym medialne i finansowe), co z kolei ułatwiają pozostający na ich usługach politycy lekkich obyczajów.
Dlatego właśnie każdy rząd, który będzie się w swojej polityce kierował polskim interesem narodowym będzie obiektem wściekłego ataku „sił postępu” oraz ich miejscowych kolaborantów i każdemu takiemu rządowi należy się nasza pomoc i wsparcie. Bo najzwyczajniej w świecie leży to w naszym interesie.
Inne tematy w dziale Polityka