payssauvage payssauvage
617
BLOG

Wielebny Balcerowicz od świętego Bolka

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 5

„Nulla dies sine linea”, zwykł podobno mawiać słynny grecki malarz Apelles, co tłumaczy się „ani dnia bez kreski”. Obserwując zachowanie polskich mediów w ostatnich kilku dniach, trzeba by nieco zmodyfikować to stwierdzenie i napisać: „ani dnia bez Bolka”. Oto bowiem dziennikarze do znudzenia wałkują sprawę donosicielskiej przeszłości Lecha Wałęsy, zupełnie, jakby się urodzili wczoraj i nie wiedzieli na jakim świecie żyją. Może zresztą niektórzy nie wiedzą, co wprawdzie jak najgorzej świadczy o ich inteligencji, ale z drugiej strony czyni z nich idealnych pracowników mediów takich, jak „Gazeta Wyborcza”, czy TVN. Oczywiście lepiej, żeby media zajmowały się już tym nieszczęsnym Bolkiem, niż, dajmy na to, matką Madzi, babką Jadzi, czy wielorybem w Wiśle – choć najlepiej by było, gdyby zajmowały się sprawami naprawdę poważnymi – , bo może przy okazji kilku naiwnym spadną łuski z oczu. Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że każdy, kto chciał zdobyć wiedzę o prawdziwym charakterze państwa zwanego III RP mógł to zrobić małym nakładem sił i środków, przy pomocy komputera z dostępem do Internetu. To, że niektórym się nie chciało, to osobna historia, ale wiedza o tym who is who w postpeerelu była dostępna i w tym sensie zasekwestrowane przez IPN szpargały Kiszczaka, które wywołały ten bolkowy festiwal nie stanowią żadnej rewelacji – no, może o tyle, że z ludzi głoszących oczywistości trochę trudniej będzie teraz zrobić sfrustrowanych oszołomów z brakami w uzębieniu.  

Inna sprawa, że takie próby nie ustaną, bo widać wyraźnie, że salon III RP będzie bronił Wałęsy do upadłego. Mogliśmy się o tym przekonać np. w zeszły piątek, kiedy za obronę byłego prezydenta wziął się sam Leszek Balcerowicz, który w tym celu objawił się był u Moniki Olejnik w Radiu Zet. Sądząc po przebiegu tej wizyty, można dojść do wniosku, że Balcerowicz wziął sobie do serca przywołane na wstępie słowa Apellesa, z tym że, jak zwykle, nic nie zrozumiał, bo greckiemu malarzowi chodziło o codzienny, systematyczny wysiłek, a nie o poprawianie sobie nastroju środkami wywołującymi odmienne stany świadomości. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że Leszkowi Balcerowiczowi najwyraźniej przestało wystarczać, że jest obcmokiwany jako autor polskiego „sukcesu gospodarczego” (likwidacja własnego przemysłu, 3 mln emigrantów zarobkowych i ok. 3 bln długu publicznego) i zwidziało mu się, że jest księdzem? No, a skoro mu się zwidziało, to nie dziwota, że wziął się do głoszenia kazań.

Otóż – zdaniem kaznodziei Balcerowicza – nie wiadomo, czy kwity Kiszczaka są autentyczne, ale nawet jeżeli są i Lechu był Bolkiem, to w niczym nie umniejsza to wielkości Wałęsy. „I tu warty jest jakiś punkt odniesienia. Ja pamiętam, że paru świętych katolickich miało bardzo ciemną przeszłość, łącznie z jakimś mordercą, więc może warto żeby nasi katolicy-nienawistnicy przypomnieli sobie przesłanie chrześcijaństwa.” – nauczał były szef nieboszczki Unii Wolności. No, czyż to nie jest piękne? Wprost uwielbiam ludzi, którzy kościół wiedzieli tylko na obrazku, a ich wiedza o katolicyzmie sprowadza się do „mądrości”, które kiedyś wyczytali w „Bezbożniku”, co jednak nie przeszkadza im, by pouczać o „przesłaniu chrześcijaństwa”. Tego samego chrześcijaństwa, które na co dzień zwalczają, ale nie zawahają się ani chwili, by zrobić z niego knebel, lub pałkę na tych, którzy odważą się mieć inne zdanie. Zaiste, kurtyzana pouczająca o cnotliwym prowadzeniu się mogłaby się uczyć od takich osobników tupetu. Nawiasem mówiąc, wywiad był radiowy, ale na stronie internetowej dostępne jest też nagranie filmowe i w pewnym momencie kamera pokazuje twarz Moniki Olejnik, która słucha tego ględzenia Balcerowicza, a jej mina zdaje się mówić: „Vous êtes de la merde dans un bas de soie” – z tą tylko różnicą, że „jedwabną pończochę” zastąpił markowy garnitur. No, ale może to tylko moje wrażenie, bo zdaje się, że Olejnik od urodzenia chodzi z ustami wygiętymi w pałąk.

Przy okazji oberwało się też prezydentowi Dudzie za jego wypowiedź, w której – jak oburzał się Balcerowicz – było pełno „nienawistnej satysfakcji” i dążenia do tego, by „zdyskredytować najlepsze dwadzieścia pięć lat polskiej historii.” Dopiero kiedy Leszek Balcerowicz już wygłosił tę opinię Monika Olejnik przytoczyła odnośną wypowiedz prezydenta, co sprawiło, że przypomniała mi się scena z filmu Barei, w której uczestniczka teleturnieju odpowiada na pytanie, które dopiero miało zostać zadane. Zresztą, co tam film, skoro wszyscy chyba pamiętamy, jak szef NIK, Krzysztof Kwiatkowski z PO, zdradził kandydatowi ubiegającemu się o zatrudnienie podległej mu instytucji pytanie, jakie miało paść w czasie rozmowy kwalifikacyjnej, a ów geniusz odpowiedź na nie wplótł do swojej prezentacji poprzedzającej rozmowę… Kto wie, może to był jakiś krewny Balcerowicza?

No, ale już mniejsza z tym, bo ważniejszy jest argument, jakiego używał Balcerowicz do obrony Wałęsy. A brzmi on następująco: to nie ważne, czy Wałęsa podpisał – może zresztą i coś tam podpisał, ale był młody, głupi z babą i furą dzieci na karku. Ważne, żeby nie przekreślać jego późniejszych osiągnięć, ale najważniejsze, żeby nie rzucać „kalumnii” na okres po 89 r., bo to jest najlepszy okres w naszych dziejach. No i wszystko jasne. To przecież nie chodzi o żadnego Wałęsę, bo elity III RP mają tego człowieka tam, gdzie słońce nie dochodzi, a podejrzewam, że w większości szczerze go nienawidzą i zwyczajnie nim gardzą. Jednakowoż sęk w tym, że zwykli ludzie mogą sobie pomyśleć tak: „Jeżeli Wałek był agentem, to przecież inni też mogli być (kto wie, co tam jest w tych pudłach po Kiszczaku), no a skoro tak, to może tę całą transformację i następne lata można o kant… stołu potłuc”. Właśnie do utwierdzenia się opinii publicznej w takim przekonaniu za wszelką cenę nie chcą dopuścić „obrońcy” Bolka, bo to postawiłoby pod znakiem zapytania ich własne „dokonania” (zwłaszcza, gdyby z kartonów po Kiszczaku wysypały się ich donosy…) i wynikającą z nich pozycję społeczną autorytetów moralnych, z wysokości której pouczają maluczkich np. o przesłaniu chrześcijaństwa. Obrońcom kapusia najzwyczajniej w świecie chodzi o własną de i to czyni tych ludzi jeszcze bardziej żałosnymi.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka