payssauvage payssauvage
1151
BLOG

Nowe zęby przewodniczącego (odc.5)

payssauvage payssauvage Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

       V.


           Nic nie robić, 

           Nie mieć zmartwień, 

           Whisky w gabinecie pić!

           Fajki kurzyć, 

           Życia użyć, 

           Królem Europy być!


           Leci druga kadencja 

           I milionowa pensja! 

           Dzięki Makrelo łaskawa,     

           Lepsza Bruksela, niż Warszawa! 


           Leci druga kadencja 

           I milionowa pensja! 

           Dzięki Makrelo łaskawa,     

           Lepsza Bruksela, niż Warszawa! 


           A prywatnie być rudzielcem, 

           Który nie wymawia 'r' 

           I od Makreli w podzięce     

           Mieć na koncie dużo zer!


          Leci druga kadencja 

          I milionowa pensja!...

         

          Tak nucił sobie pod nosem Ronald Tasak, siedząc w swoim przestronnym gabinecie na 20 piętrze wielkiego, szklanego wieżowca przy Rue des Bâtards Rouges w Brukseli, gdzie mieściła się siedziba szefa Konsylium Europejskiego, zwanego potocznie prezydentem Unii Europejskiej. 


          Tasak ciągle jeszcze nie mógł się nacieszyć swoim wyborem na stanowisko "prezydenta Europy" na drugą kadencję, mimo że od głosowania w jego sprawie minął już tydzień.


          "Do czego to człowiek doszedł, do czego człowiek doszedł..." - myślał z podziwem i rozrzewnieniem Ronald Tasak. "Ja, prosty malarz kominów z Sopotu zostałem prezydentem Unii. Przecież to prawie, jak prezes Banku Zbożowego!"


          Tasak z radości miał ochotę fikać kozły na miękkim, perskim dywanie, którym wyłożona była podłoga w jego gabinecie i pewnie by to zrobił, gdyby nie fakt, iż był po sutym obiedzie i bał się, że nadmierny wysiłek fizyczny może mu zaszkodzić.


          Poza tym była już za kwadrans czternasta, na czternastą zaś miał wyznaczone spotkanie z bardzo ważnym gościem. Teraz siedział i próbował zebrać myśli, żeby przygotować się czekającej go niełatwej rozmowy. Nie miał na to wcześniej czasu, bowiem ten dzień był dla niego wyjątkowo pracowity. 


          Tego dnia Ronald Tasak zerwał się z łóżka już o dziewiątej rano, bo równo na dziesiątą miał umówione spotkanie  z kosmetyczką i manikiurzystką. Ledwo się zresztą wyrobił, bo całe śródmieście Brukseli było zablokowane i prawie pół godziny tarabanił się ze swojego luksusowego mieszkania do salonu piękności, mimo że zazwyczaj droga ta zabierała mu góra kwadrans. 


          - Łot iz...mmm... de problem? - wydukał Ronald Tasak do kierowcy swojej limuzyny, kiedy pojazd niespodziewanie się zatrzymał.


         - I'm gonna find out this instant, sir - odparł szofer. Wysiadł z samochodu i podszedł do jednego z policjantów, którzy kręcili się w pobliżu barierki blokującej ulicę. Tamten coś mu tłumaczył, wskazując ręką na pobliskie budynki.


          - Oh, I'm afraid we've had yet another attempt of a suicide attack, sir - odpowiedział szofer, wróciwszy do pojazdu.


          Angielszczyzna Mózga cały czas jeszcze mocno kulała, ale słowa "suicide attack" nawet on zrozumiał, bo coraz częściej powtarzały się one od czasu, kiedy Europę zalała fala islamskich imigrantów. Zresztą, obecność antyterrorystów w czarnych kominiarkach i z bronią długą sprawiła, że Tasak, który wreszcie oderwał wzrok od tabletu, sam domyślił się o co chodzi. 


         Z dalszych wyjaśnień kierowcy wynikało, że próba samobójczego zamachu, do jakiej doszło w pobliskiej restauracji nie udała się, bo ładunek wybuchowy został skonstruowany nieumiejętnie i nie zadziałał. 


         - Thank God, otherwise we'd have had dozens of casualties - mówił z przejęciem Michel, młody chłopak z jakiejś mieściny w Alzacji, który po służbie wojskowej trafił na dwa lata do jednostki antyterrorystycznej, a przed trzema miesiącami został przydzielony Tasakowi jako kierowca. Ronald Tasak od początku nie czuł do niego sympatii, głównie z uwagi na fakt, że chłopak był wierzącym katolikiem, z czym się zresztą nie krył, no, a po za tym - zdaniem prezydenta Europy - był "za miękki". 


         "Ofiary, ofiary..." - obruszył się w myślach Tasak. "Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą..."


         "Prezydenta Europy" bardziej zainteresowała informacja o tym, śródmieście będzie odcięte od świata przez co najmniej trzy godziny. Obecnie antyterroryści przeczesywali teren, bo podobno gdzieś tam grasował jeszcze jeden dżihadysta z ładunkiem wybuchowym.


        Ronald Tasak, choć na co dzień nie grzeszył odwagą, w tym momencie czuł się zupełnie bezpiecznie; pancerna limuzyna w której siedział przetrzymałaby atak dziesięciu zamachowców samobójców, a gdyby jakimś cudem któremuś udało się przeżyć, to na miejscu rozwaliliby go ochroniarze. Czterech siedziało w samochodzie z przodu, czterech w samochodzie z tyłu.


         Tasak spojrzał na zegarek. "Cholera, spóźnię się!" - pomyślał niezadowolony. 


         - Lec tejk anader rut - Ronald Tasak wydał polecenie kierowcy i z powrotem zaczął się gapić w swój tablet. Oglądał na nim zdjęcia najnowszych implantów pośladków, które zafundowała sobie Kim Kardashian.


          Michel kiwnął głową i przez krótkofalówkę poinformował kierujących dwoma pozostałymi samochodami, że zgodnie z rozkazem szefa kolumna pojedzie okrężną drogą.


          Wizyta w salonie, która obejmowała peeling, masaż twarzy, nakładanie maseczki odmładzającej z alg śródziemnomorskich oraz manicure zajęła Tasakowi ponad godzinę, ale było warto. Po wyjściu z salonu Ronald Tasak czuł się młodszy o dwadzieścia lat, a w końcu na jego stanowisku trzeba jakoś wyglądać.


           Wprawdzie cotygodniowa wizyta w renomowanym salonie "La désse de l'amour" uszczuplała jego budżet o dwa tysiące euro, ale Ronald Tasak uważał, że zasługuje na odrobinę luksusu, no, a poza tym - na kim jak na kim, ale na sobie nie będzie oszczędzał. Zresztą wizyty w salonie piękności czyniły zadość nie tylko potrzebom ciała, lecz również przynosiły niezwykle pożywną strawę dla ducha. Z goszczącymi tam paniami z towarzystwa Ronald Tasak mógł bowiem wymienić najnowsze plotki o tym, co ostatnio zdarzyło się w rodzinie Kardashianów.


           Kolejną godzinę "prezydent Europy" spędził u krawca, który musiał zdjąć miarę do nowego kompletu garniturów. Poprzedni zestaw, choć kosztował ponad czterdzieści tysięcy euro, nie zadowolił wyrafinowanych gustów Tasaka, który w związku z tym postanowił wywalić go do śmieci i sprawić sobie kolejny. 


            No i wreszcie wizyta u jubilera. Monika miała za dwa dni urodziny, więc postanowił jej w końcu kupić ten naszyjnik z perłami, o który wierciła mu dziurę w brzuchu niemal od pół roku. Przy okazji kupił sobie diamentowe spinki do mankietów. 


           Tasak ani się obejrzał, jak była trzynasta. 


            Prezydent Europy zjadł suty obiad, zaś teraz, rozparty wygodnie w swoim fotelu, rozkoszował się poobiednim cygarem. 


            Nagle drzwi gabinetu otwarły się i weszła sekretarka Tasaka z plikiem jakichś papierzysk. 


            - Co to za makulatura? - zapytał Ronald Tasak niechętnie patrząc na dokumenty.


            - Projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego ws. przyspieszenia dyslokacji uchodźców; chcą ją przyjąć na najbliższym posiedzeniu - wyjaśniła sekretarka.


            - A niech sobie przyjmują, co mnie to obchodzi? - zdziwił się Tasak.


           - Powinieneś zaopiniować.


          - O matko, ależ to są męczybuły. Ani chwili spokoju! Dobra, weź im coś odpisz, bo się nie odczepią. 


           - Już odpisałam. Projekt twojej opinii jest pod rezolucją, wystarczy podpisać - z uśmiechem odpowiedziała sekretarka, po czym, upewniwszy się że drzwi są dobrze zamknięte, pochyliła się, objęła Tasaka za szyję i gorąco pocałowała.


           Ten uwolnił się z jej objęć i powiedział:


           - Żaba, przestań! 


           - Co się stało? - zapytała sekretarka. - Nie chcesz całusa od swojej Moniczki?


           - Przecież tyle razy ci mówiłem: nie w pracy, bo jeszcze ktoś zobaczy.


           - No i co z tego? 


           - Jak to, "co z tego"? A jak ktoś nam zrobi zdjęcie? Wiesz jaki skandal by wybuchł, gdyby do prasy przedostała się fotografia, na której obściskuję się z dziewczyną w wieku mojej córki?


            - Bo ty mnie już nie kochasz! - powiedziała Monika z miną nadąsanego dziecka. 


            Tasak, który obawiał się, że może z tego wyniknąć jakaś większa chryja postanowi za wszelką cenę załagodzić sytuację. 


            - Przecież i tak spotkamy się wieczorem. Stolik w restauracji już czeka, pokój w hotelu też... - powiedział najprzymilniej, jak potrafił. Po chwili dodał: - Wiesz co, nie będziesz mi już dzisiaj potrzebna, więc jak chcesz, to możesz wyjść z pracy wcześniej.  


          Ponieważ sekretarka była nadal naburmuszona, Ronald Tasak postanowił uciec się do środka, który nigdy nie zawodził.


           - A tutaj masz parę groszy - powiedział kładąc przed Moniką plik banknotów. - Może wybierzesz się na małe zakupy...?


           Dziewczyna z miejsca się rozchmurzyła i z uśmiechem wzięła pieniądze. 


           - A, byłabym zapomniała - powiedziała sekretarka chowając pieniądze. - Jest już ten facet, z którym byłeś umówiony na czternastą.


            Tak? To świetnie - powiedział Ronald Tasak gasząc cygaro i poprawiając krawat. - Możesz go wpuścić. 


            Po minucie w drzwiach wiodących do gabinetu prezydenta Europy pojawił się zapowiedziany gość. Ronald Tasak od razu rozpoznał tę niezgrabną, niemal kwadratową sylwetkę i z gruba ciosane rysy twarzy. 


          Tak. W drzwiach wiodących do gabinetu prezydenta Europy stał przewodniczący Płaszczyzny Postępowej, Juliusz Witryna.


            

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura