payssauvage payssauvage
759
BLOG

Nowe zęby przewodniczącego (odc. 6)

payssauvage payssauvage Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

- Julek, ty stary rowerze, jak się cieszę, że cię widzę! - powiedział serdecznie Ronald Tasak, wstając zza biurka i wychodząc na powitanie drogiego gościa. - No, zachodź, zachodź! Co tak sterczysz, jak pałąk od wiadra?

 

Twarz Tasaka (która, mówiąc nawiasem, pasowała raczej do kroniki kryminalnej, niż do gabinetu prezydenta czegokolwiek - w tym zwłaszcza Europy) ułożyła się w przymilną maskę, co nadało jej ten tak dobrze znany wszystkim wyraz, przypominający mordę lisa. Płomiennie rude włosy "prezydenta Europy" tylko jeszcze bardziej pogłębiały to wrażenie. 

 

Witryna błysnął zębami w wymuszonym uśmiechu i podał Tasakowi rękę.

 

- Witaj Ronek, dobrze cię znowu widzieć... - powiedział, ale w jego głosie nie był zwyczajowej pewności siebie. Chociaż bowiem Juliusz Witryna, miał bardzo wysoko rozwinięte poczucie własnej wartości - tak bardzo, że z czasem przybrało ono rozmiary patologiczne i zamieniło się w zwyczajną pychę, to jednak w głębi duszy pozostał tym samym, prostym chłopakiem, którym był, kiedy przed niemal czterdziestu laty ze swojej rodzinnej wsi na Dolnym Śląsku przyjechał na studia do Wrocławia. Teraz, tak samo jak wtedy, niezmiernie imponowały mu zewnętrzne formy. 

 

Juliusz Witryna nic nie mógł poradzić na to, że czuł się onieśmielony przez ten cały brukselski splendor, jaki otaczał Tasaka - te wszystkie gabinety, limuzyny, sekretarki... Witryna przecież wiedział, że za tym nic się nie kryje, że Tasak nie ma żadnych realnych kompetencji, że to nie on rządzi Europą, tylko kanclerzyca Panzerfaust. Juliusz Witryna wiedział to wszystko, a jednak nie potrafił się oprzeć temu zniewalającemu blichtrowi i w tym momencie przypominał wieśniaka, który zabłądziwszy na cesarskim dworze, giął się w ukłonach przed ubranym we wspaniałą liberię lokajem, myśląc że to monarcha.

 

- No, stary, ale widzę, że wprawiłeś sobie nowe zębiska. Winszuję, winszuję... Pastę do zębów możesz teraz reklamować, albo klej do protez - zażartował jowialnie Ronald Tasak. - Proszę cię, siadaj - Tasak wskazał Witrynie jeden z dwóch foteli przy niskim, dębowym stoliku usytuowanym pod oknem. 

 

- Szklaneczka whisky, może cygarko? - zapytał gospodarz sadowiąc się w drugim fotelu. 

 

- Chętnie. Pozwól, że ci pogratuluję wyboru na drugą kadencję na prezydenta Europy.

 

- Należało mi się - skromnie odpowiedział Ronald Tasak nalewając bursztynowy płyn do diamentowych szklanek i częstując Witrynę cygarem.

 

- Swoją drogą, widzę że wymieniłeś sekretarkę na nowszy model. Co się stało z poprzednią? - zainteresował się Juliusz Witryna.

 

- Daj spokój! - obruszył się Ronald Tasak. - Musiałem ją pogonić, bo lafiryndzie we łbie się poprzewracało! Wyobraź sobie, ta idiotka naprawdę uwierzyła, że zostawię dla niej żonę! Przed ołtarz mnie chciała zaciągnąć, dasz wiarę? - roześmiał się Tasak. 

 

Prezydent Europy całkiem otwarcie opowiadał o swoich podbojach miłosnych, miał bowiem pewność, że Juliusz Witryna nie wykorzysta tych informacji przeciwko niemu. Po pierwsze dlatego, że i sam Tasak miał na Witrynę tyle haków, iż mógł się srogo zemścić. Poza tym Ronald Tasak wiedział, że jego znajomości w kręgach brukselskiej biurokracji i poparcie niemieckiej kanclerzycy są potrzebne również przewodniczącemu Płaszczyzny, który wprawdzie był silny w kraju, ale nie miał żadnego przełożenia na za granicę. Witryna nie zrobi więc nic, żeby Tasakowi zaszkodzić. Przynajmniej nie w tej chwili...

 

- Cóż, takie są kobiety - stwierdził sentencjonalnie Juliusz Witryna.

 

-  No, powiem ci, że te baby to są głupie, jak but - wierzą we wszystko, co im się powie. Zupełnie, jak te głąby, co przez osiem lat na nas głosowały - powiedział ze śmiechem Ronald Tasak. - Ty, czekaj, a to pamiętasz? 

 

Ronald Tasak odłożył szklankę, zmarszczył brwi i z posępną miną wyrecytował grobowym głosem: 

 

- „Już wkrótce Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać. Będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki, dobrze zarabiający nauczyciele będą uczyć nasze dzieci, dobrze zarabiający policjanci będą dbać o nasze bezpieczeństwo. Przy polskich drogach wyrosną nowoczesne stadiony i...” - tu już Ronald Tasak nie wytrzymał i parsknąwszy śmiechem dokończył - ... „i pływalnie”! 

 

 Juliusz Witryna, zazwyczaj drętwy jak kołek, tym razem również ochoczo przyłączył się do zabawy. 

 

          - Dobra, teraz ja, teraz ja! - powiedział szeroko uśmiechnięty Witryna, po czym, modulując głos niczym zawodowy aktor, powiedział z uczuciem: "Czy to możliwe? Udało się w Irlandii, dlaczego ma nie udać się w Polsce? Przecież Polacy to wielki i mądry naród." 

 

           Ronald Tasak przerwał mu.

 

- Wie... wielki i mądry naród - mówił, krztusząc się od śmiechu - ale jajca! No, ludzie, dajcie żyć!

 

Po czym obaj, Tasak i Witryna, z niezmiernie poważnymi minami uroczyście wyrecytowali:

 

- "Polskę też stać na swój cud gospodarczy!" - co powiedziawszy, zaczęli się tak śmiać, że aż łzy napłynęły im do oczu i ledwie mogli złapać oddech. 

 

- Ech, to były złote czasy - powiedział z rozrzewnieniem Ronald Tasak, kiedy już wreszcie przestali się śmiać.

 

- No, tak, ale te osiem lat szybko minęło, a potem się wszystko posypało - powiedział smutno Witryna. - Do władzy dorwał się Kaczorowski, rozdał tej hołocie to całe "pincet plus", lekarstwa, teraz tanie mieszkania chce im budować, no i hołota go popiera, a nas - prawdziwe elity tego kraju ma głęboko w dupie. Wokoło szaleje faszyzm, demokracja podeptana. Doszło do tego, że za obiad w restauracji człowiek musi płacić z swoich pieniędzy... - żalił się Witryna. - O załatwianiu jakichś dili na cmentarzach, czy stacjach benzynowych w ogóle można zapomnieć. Dobrze, że jeszcze rządzimy w samorządach, bo bez tego, to chyba trzeba by z głodu zdychać pod płotem. Ale i tam szału ni ma, powiem ci. Ty nie zdajesz sobie sprawy, ile się musiałem nachodzić, żeby swojej córce załatwić posadę dyrektora w Urzędzie Marszałkowskim. Dziewczyna ma trzydzieści lat, matura za pasem, ale chce się rozwijać. A przecież nie będzie tyrać za głupie 6 tysięcy, jak jakiś idiota albo złodziej...

 

 - Jak żyć, - powiedział z zadumą w głosie Ronald Tasak - jak żyć?...

 

- A, no właśnie, - podchwycił Witryna, który skończył już te swoje gorzkie żale - z tym do ciebie przychodzę. Tak dalej nie może być, bo ludzie są rozgoryczeni. Trzeba wreszcie tych oszołomów odsunąć od władzy.

 

 - No to obiecaj tym durniom, że dasz mi dwa razy tyle, co Kaczorowski i zamiast pincet będzie tysiąc plus. I do tego jeszcze darmowe... Darmowe wszystko! Na pewno uwierzą, tak jak uwierzyli nam w 2007 roku.

 

- A myślisz, że tego nie zrobiłem? Jeszcze starym dziadom obiecałem trzynastą i czternastą emeryturę!

 

- Trzynastą emeryturę? Aleś wymyślił! – parsknął śmiechem Tasak.

 

- A ty z tymi pływalniami to może byłeś lepszy?- zaperzył się Witryna.

 

- No, dobrze, dobrze... Nie kłóćmy się! - powiedział Ronald Tasak, którego czwarta szklaneczka whisky powoli zaczęła wprawiać w koncyliacyjny nastrój.

 

          - No, więc ja mam plan, ale nie wiem, czy się zgodzisz - powiedział z zapałem Juliusz Witryna.

 

- To zależy od tego, jaki to plan – chytrze odparł Tasak.

 

 Juliusz Witryna pokrótce przedstawił „prezydentowi Europy” szczegóły. Jednoczą siły i od tej będą pory będą współpracować ręka w rękę nad osunięciem Sprawiedliwego Prawa od władzy. Żadnego podgryzania się. Witryna pracuje nad urobieniem opinii publicznej w kraju i roznieceniem masowych protestów, Tasak nad zapewnieniem międzynarodowego poparcia. Po przejęciu władzy Witryna zostaje premierem, a Tasak prezydentem.

 

- Ulica i zagranica! – przekonywał podochocony Witryna. Tylko tak możemy wrócić do władzy! Co ty na to?

 

Tasak, który domyślał się z czym przyjeżdża Witryna udawał, że się zastanawia. W istocie plan był mu bardzo na rękę i właściwie sam mógłby zaproponować podobny.

 

- W porządku – powiedział w końcu „prezydent Europy”. Ale musisz jeszcze uzyskać akceptację. Berlina. Sam wiesz, że bez poparcia kanclerzy Panzerfaust nic nie znaczymy, dlatego musisz jeszcze z nią o tym pogadać. 

 

Wiem – potwierdził Juliusz Witryna. – Wizytę w Kancelarii Rzeszy mam za tydzień.

 


CIĄG DALSZY NASTĄPI

 


ODCINEK PIERWSZY


ODCINEK DRUGI


ODCINEK TRZECI


ODCINEK CZWARTY


ODCINEK PIĄTY

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura