estamos estamos
1084
BLOG

Służba zdrowia. Nigdy nie kończąca się historia

estamos estamos Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Na początek fakt: Nigdy, nigdzie, nikomu nie udało się stworzyć " państwowej służby zdrowia", która działałaby w taki sposób, aby zadowolić obywateli tego państwa. Poza reżimami typu Kuba, czy Korea Północna. Ale tam zadowolenie ma inne oblicze

Znów obserwujemy jakieś przepychanki w których lekarze "rezydenci" tarmoszą swego księcia pana, czyli ministra finansów, księcia Konstantego Radziwiłła. Tak przypadkowo się składa, że rezydentem był nazywany ubogi krewny mieszkający kontem na dworze swego bogatego krewniaka. Ten rezydent był grzeczny i dziękował Bogu oraz swemu gospodarzowi, ze pozwala mu spędzać w lenistwie życie. Na niektórych dworach było tego herbowego dziadostwa tyle, że przekraczało to wydolność finansową dworu. Jednak szlachcic brat ( gospodarz ) nie mógł powiedzieć swoim ubogim utrzymankom - weźcie się do roboty. To pługa! Do wideł! Do gnoju!    Te czynności były uwłaczające podobnie jak i jakiekolwiek inne.

Jaka to ironia historii. Lekarze "rezydenci" i książę pan. I tu muszę zauważyć, że o ile "rezydenci" nie odmawiają ściśle określonych usług o tyle ich mentalność na jotę nie odbiega od mentalności tego motłochu szlacheckiego. Tamci też nie odmawiali machania szablą w potrzebie. Jedyna różnica między nimi to taka, że tamci nie wołali dukatów od swego nauczyciela szermierki a obecni "rezydenci" wołają. W tym kontekście mamy do czynienia ze słusznym spostrzeżeniem kreacjonistów, ze każde kolejne pokolenie ludzi ma bardziej uszkodzony genom przez promieniowanie kosmiczne, jest słabsze i głupsze.

Rozważmy mentalność dzisiejszego "motłochu szlacheckiego". Ludzie ci mają najlepszy zawód świata do dojenia do ostatniego grosza swoich bliźnich. W każdych warunkach. Człowiek chce żyć za wszelką cenę. Straci wszelkie oszczędności życia, aby jeszcze jeden dzień dłużej. Niektóry sprzedałby nawet dzieci i małżonka w niewolę, gdyby była taka możliwość, byle uzyskać forsę i zanieść ją w zębach bóstwu, które obiecuje, że życie da radę kupić. Warunek - więcej zapłacić. Tak to działa.

Pewnie, że bóstwo bóstwu nierówne. Aby dostać się na Olimp trzeba po studiach troszkę się natrudzić. Trzeba użyć całej ekwilibrystyki i przekonać widownię, że nawet cud jest możliwy, jeśli zawiodą wszelkie inne działania. Jednak Olimp jest w zasięgu dla większości "rezydentów". Co robi rezydent? Można tu ujęć, że się w pocie czoła wspina. Droga trudna. Cały czas bardzo stromo. Zdarzy się nawet potknięcie i zjazd w dół ale pnie się dalej. Często gęsto ojczulek bóg, spogląda z Olimpu o podaje pomocną dłoń.  A ci, na których nektarze wyhodowany został ten kandydat na bóstwo dalej pod przymusem dostarczają bóstwu nektar. A potencjalne bóstwo co na to? Wdzięczne? Ależ! Więcej nektaru! Drze się.  No i ma już obiecane większe dostawy ambrozji. Czy to łagodzi złość. Nie! Ambrozja ma być już i w ilościach bez ograniczeń.

I tu propozycja. A może by tak nie przymuszać ogółu do dostarczania ambrozji? A może by tak kazać płacić za kurs przygotowujący kandydata na boga?

Zmieniając temat                                                                                                                                                                                          Wiemy, że wszędzie na świcie dość dobrze wygląda kardiologia i kardiochirurgia. Podejrzewam, że przyczyna jest jedna. Na to ogół powinien umierać jak najmniej.Zgony na zawał do najwięksi wrogowie lekarzy  Mam rację? :)))))))

estamos
O mnie estamos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo