Piechuła Piechuła
122
BLOG

Gen nienawiści i agresji

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 0

Grzesiek był krępym, przysadzistym chłopcem. Bardzo ważną personą w swoim otoczeniu. Koledzy słuchali go uważnie, a podczas zabaw w piaskownicy zawsze wiódł prym. Budował najlepsze zamki z piasku i miał najnowsze wiaderko. Używał go nie tylko do robienia piaskowych babek,  ale też jako broni – zawsze odgrażał się, że „jak nim huknie, to wszyscy dopiero zobaczą…”. Wiaderko wykonane było z metalu, dlatego też nikt dotąd nie odważył się sprawdzić ile owe groźby są warte.

Wraz z kolegami, Grzesiek miał konflikt z podwórkową bandą Jarka i Leszka. Oni i inne dzieciaki, które spędzały z nimi czas, bardzo chcieli dostać się do piaskownicy, która była własnością Grześka. Grzesiu dostał ją w posiadanie od o 2 lata starszego kolegi, który niedługo już pójdzie do przedszkola – Donka.

Tradycją stały się już regularne bitwy pomiędzy grupą Leszka i Jarka, a kolegami Grześka. W ruch szedł piasek, grabki, plastikowe samochodziki. Bijatyka zawsze kończyła się w momencie, gdy do akcji wkraczało metolowe wiaderko Grześka. Leszek z Jarkiem uciekali w popłochu, bojąc się silnego ciosu w głowę. Przy okazji ucieczki zawsze jednak odgrażali się, że „jeszcze tu wrócą!”

Pewnego razu, gdy Jarek z Leszkiem uciekali przed wymachującym wiaderkiem Grzesiem, zdarzył się wypadek. Leszek potknął się w biegu tak niefortunnie, że złamał nogę. Krzyczał w niebogłosy, zwłaszcza gdy leżącego biedaka dogonił jeden z kolegów Grześka, który puścił się w pogoń za uciekinierami. Nazywał się Andrzej. Okazało się jednak, że miał miękkie serce i gdy zobaczył zwijającego się w bólu Leszka postanowił darować mu manto, jakie początkowo chciał spuścić temu nachalnemu intruzowi. Napluł mu tylko w twarz i odszedł.

Uraz Leszka okazał się na tyle poważny, że młodziak musiał zostać w domu. Jego brat wyraźnie opadł z sił, pozbawiony towarzystwa swojego najwierniejszego kompana. Z tego powodu też, wraz z kolegami z podwórka odpuścili sobie na pewien czas zwyczajowe napady na piaskownicę Grześka.

Parę dni po wypadku, Grzesiek wypatrzył idącego samotnie pobliskim chodnikiem Jarka. W ręku dzierżył on plastikową reklamówkę, co mogło oznaczać, że mama wysłała go do sklepu po jakiś drobiazg.

- Chłopaki, to nasza okazja! – krzyknął Grzegorz  – Zemścimy się na tym zezowatym kurduplu za wszystkie razy, kiedy nachodził nas w piaskownicy!

- Może jednak sobie darujemy, przecież jest bezbronny i ostatnio przestał nas nachodzić? – powiedział półgłosem i bez przekonania jeden ze stałych towarzyszy zabaw Grześka.

- Oszalałeś? Przecież oni mają w sobie gen agresji i nienawiści, musimy z nimi walczyć!

- Co to jest ten gen, Grześku?

- Takie coś w środku.

- Po czym to można poznać?

- Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć – Grzesiu mówił podniesionym głosem – Przecież oni mają czarną skórę! – odparł i dzierżąc dumnie metolowe wiaderko popędził w stronę murzyńskiego chłopca, którego czarnoskóry brat leżał niczego nieświadomy w łóżku ze złamaną nogą…

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka