Piechuła Piechuła
425
BLOG

Krwawy rewanż

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 1

W Waszyngtonie i w Nowym Jorku wybuchła euforia. Osama bin Laden (a właściwie Usama ibn Ladin) nie żyje. Informacja podana przez administrację Obamy wywołała falę niepohamowanej radości. Amerykanie czekali na głowę najbardziej rozpoznawalnego terrorysty na świecie już prawie 10 lat.

Urzędnicy z Białego Domu nie kryją się ze swoimi intencjami – celem misji było zabicie ibn Ladina, nie jego pojmanie – mówią bez zbędnej kurtuazji dziennikarzom. Prezydent USA, wraz z przywódcami innych państw Zachodu, „cieszy się, że zatryumfowała sprawiedliwość”. Nasi czołowi politycy – Prezydent, Premier i szef MSZ zgodni byli dziś zwłaszcza w jednym punkcie – śmierć Usamy ibn Ladina to znak, że sprawiedliwość dosięgnie każdego.

Czy jednak aby na pewno strzelenie innemu człowiekowi – jaki by on nie był – za przeproszeniem, „w łeb”, to sprawiedliwość? Od kiedy cywilizacja zachodnia uznaje brutalny, krwawy i bezwzględny samosąd za akt sprawiedliwości? Przecież do niedawna symbolem cywilizowanego rozliczania win była sala sądowa. Zasłużyli na nią członkowie SS osądzeni przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, a także Saddam Hussajn, dyktator Iraku, stracony po trwającym wiele miesięcy procesie.

Na sprawiedliwość nie zasłużył jednak Usama ibn Ladin. Chociaż wszyscy najważniejsi politycy Zachodu zarzekają się, że zabicie tego terrorysty to „sukces”, to jednak z punktu widzenia rozwoju naszej cywilizacji, wydarzenie to jawi się jako gigantyczny krok wstecz. Strzał w głowę, bez procesu, bez udowodnienia winy i pospieszne zatopienie zwłok w bliżej niezidentyfikowanym miejscu na morzu, nie jest bowiem aktem sprawiedliwości, a jedynie krwawym i bezwzględnym rewanżem.

Czym różnią się tłumy ludzi palące zdjęcie znienawidzonego ibn Ladina, od tłumów podpalających amerykańską flagę czy kukłę prezydenta USA?  Czy naprawdę chcemy podążać w tym kierunku? Czy rzeczywiście chcemy iść drogą na której sprawiedliwością nazywa się strzelenie winnemu w łeb, bez procesu, bez udowodnienia jego zbrodni? Na końcu tej drogi znajduje się najpewniej świat, który łatwiej nazwalibyśmy dziś pustynią na Bliskim Wschodzie, niż cywilizowaną zachodnią metropolią. Uważajmy więc z wiwatowaniem.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka