Premier Donald Tusk po raz kolejny wezwał Jarosława Kaczyńskiego do telewizyjnej debaty. Tym razem chce rozmawiać natychmiast, jeszcze dziś. I nie ma nic przeciwko liderom pozostałych partii. PiS konsekwentnie odmawia.
Platforma Obywatelska znów chce „poważnej debaty” z największą partią opozycyjną. Znowu, bo na wieść o otwarciu tzw. „Centrum Programowego PiS” partia rządząca nagle straciła ochotę do rozmowy. Ustami szefa sztabu wyborczego, PO informowała wczoraj, że nie będzie debatować z PiS na warunkach tej partii. Dzisiaj Donald Tusk wyjaśnił, że osobiście zabronił swoim ministrom stawiać się w siedzibie PiS. Zamiast członków rządu gotowość do debaty zgłosił sam premier.
Bezpośrednie starcia przed obiektywami kamer to pięta achillesowa Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie sprawę, że o zwycięstwie częściej od twardych danych decyduje sposób ich prezentacji, złośliwostki, swoista aktorska gra.
Syndrom Balcerowicza
Najnowszym przykładem takiego starcia może być debata Balcerowicz – Rostowski, podczas której Minister Finansów pokonał ekonomistę głównie dzięki erystycznym sztuczkom.
* * Zobacz Video z debaty Rostowski - Balcerowicz * *
Rostowski zwracał się do Balcerowicza per „drogi Leszku”, umniejszając tym samym rangę byłego wicepremiera, ministra finansów i prezesa NBP. Ponadto przedstawiciel Platformy nie odpowiadał na pytania profesora, omijał temat i wspomagał się przygotowanymi wcześniej wykresami i tabelami. O tych ostatnich nie było mowy przed spotkaniem. Skomplikowana materia sporu także zrobiła swoje. Wprawny propagandysta pokonał doktora habilitowanego nauk ekonomicznych, który w normalnych warunkach potrafił celnie wypunktować wszystkie słabości swojego rywala.
Kryzys na Zielonej Wyspie
Sytuacja, w jakiej znajduje się nasz kraj, jest jednak bardzo ciężka. Zwłaszcza gospodarczo. Rząd Donalda Tuska w 4 lata wypracował deficyt budżetowy sięgający 122 mld zł. A to najbardziej optymistyczna prognoza. W innych dziedzinach nie jest lepiej – koleją wstrząsają strajki pracowników, pociągi paraliżuje zmiana rozkładu jazdy, drożeje komunikacja miejska, mamy najdroższe w historii paliwo, a frank szwajcarski bije kolejne rekordy.
A to nie koniec - inflacja w czerwcu wyniosła 4,2%, poziom bezrobocia 11,8% (prawie 2 miliony osób bez pracy!). Ponadto średnie ceny artykułów pierwszej potrzeby wg. szacunków Eurostatu wzrosły od 2005 roku o 15,6%. To sytuacja dramatyczna dla domowych budżetów, ale – paradoksalnie – bardzo korzystna dla partii opozycyjnych.
Pomimo totalnej klapy „taniego państwa” i coraz łatwiej dostrzegalnego mirażu „zielonej wyspy”, PiS unika bezpośredniego starcia z ekipą Tuska. Powodem ma być brak zaufania do organizujących spotkanie mediów i chęć rozmawiania tylko o partyjnych programach. Jednak faktyczną przyczyną tej niechęci jest najpewniej obawa przed językowymi sztuczkami, PR-owskimi zagrywkami, nieumówionymi gadżetami, z których PO korzysta regularnie.
Emocje wygrywają z argumentami
W oczach przeciętnego wyborcy sprawa jest jednak o wiele prostsza – PO wykazuje się gotowością do debaty, do rozliczenia 4 lat rządów Donalda Tuska. Platforma jest silna i pewna swego. Ten wizerunek partia uzupełnia spotami, w których stara się pokazać Polaków zadowolonych z ekipy premiera.
PiS przegrywa to starcie. Unikając sposobności do rozliczenia rządzących, partia Jarosława Kaczyńskiego pokazuje swoją słabość w pełnej krasie. Chociaż za unikaniem debaty przemawiają racjonalne z politycznego punktu widzenia przesłanki, to dla wyborców może być to ruch niezrozumiały. Najwierniejsi sympatycy Prawa i Sprawiedliwości pozostaną niewzruszeni i pełni wyrozumiałości dla byłego premiera. Wyborcy niezdecydowani i wahający się poczują raczej rozczarowanie i zniechęcenie względem największej opozycji.
Merytoryczne wypunktowanie rządu Donalda Tuska to zadanie, z którym spokojnie poradziłby sobie każdy poseł PiS-u, nawet tak wyśmiewana w ostatnich dniach Beata Szydło. Kluczem do zwycięstwa w debacie jest jednak atrakcyjne zaprezentowanie tych informacji, podanie politycznego komunikatu w postaci smakowitego dania. Problemem, z którym PiS nie poradził sobie przez cztery lata rządów PO, jest nieumiejętność przeciwstawienia językowi pustych emocji, języka atrakcyjnych faktów. Dlatego, do czasu znalezienia rozwiązania, żadnych debat PO-PiS nie będzie.
* * Więcej informacji na ten temat * *
Inne tematy w dziale Polityka