piko piko
462
BLOG

EKSHUMACJI NIE BĘDZIE, bo nie chcą tego Żydzi, Niemcy i Tusk

piko piko Społeczeństwo Obserwuj notkę 22

Tekst Krzysztofa Balińskiego. Wyróżnienia @piko.


Zakończone prace ekshumacyjne w dawnej wsi Puźniki to dla nas wszystkich rzecz o niezwykłym ciężarze historycznym. Zrealizowane zostały w bardzo trudnych warunkach, niestabilnej sytuacji w Ukrainie, która od trzech lat broni się przed rosyjską agresją. Ale dla nas wszystkich jest to społeczny, polityczny, dyplomatyczny, ale też psychologiczny przełom, który jest efektem wieloletnich rozmów. Wierzę, że będzie miał kluczowe znaczenie dla dbałości o pamięć historyczną” – ogłosiła Hanna Wróblewska, szefowa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. „Ekshumacje w Puźnikach zakończone. Fundacja ma zamiar wystąpić o zgodę na poszukiwania drugiego dołu” – to słowa Macieja Dancewicza, wiceprezesa Fundacji Wolność i Demokracja, która otrzymała ukraińską zgodę na „ekshumację”.

Nic natomiast o sprawcach mordów i o tym, że wśród ukraińskich żądań warunkujących ekshumację było wyłączenie z identyfikacji niemowląt i małych dzieci, co w sposób oczywisty zmienia znacząco ich liczbę i ukrywa, jak ginęły. Ujawnili za to: „Wielkość wykopu mogiły w Puźnikach, to obwód ok. 13 m. Mogiła ma 4,4 na 1,60 m. Zorientowana na osi północ-południe, a jej głębokość to pół metra”. A co do „drugiego dołu” to Leon Popek z IPN przytoczył kiedyś liczbę miejscowości objętych ukraińskim ludobójstwem kwalifikujących się do ekshumacji: Ponad 4 tysiące miejsc ze szczątkami zamordowanych Polaków wrzuconych do bagien, studni, rowów, rzeczek, dołów śmierci.

Przypomnijmy, że gdy 13 września 2024 r. podczas spotkania szefów polskiego i ukraińskiego MSZ, ogłoszono ukraińską zgodę, media zalała lawina komentarzy: „Wreszcie będziemy mogli godnie upamiętnić ofiary rzezi wołyńskiej” „Doczekaliśmy się przełomu”. „Na ten moment czekały pokolenia Polek i Polaków”; „Tak wygląda skuteczna dyplomacja – rozwiązujemy dziś sprawę, której nie udało się zamknąć wcześniejszym rządom”, a w kilka godzin po spotkaniu szef ukraińskiego IPN stanowczo oświadczył: „Dopóki strona polska nie odnowi obiektu ku czci OUN-UPA na Górze Monastyrz i nie zacznie odnawiać innych zdewastowanych obiektów tego typu w Polsce, nie będzie zgody na poszukiwania i ekshumacje”.

Jeszcze bardziej groteskowo wyglądała reakcja gabinetu Tuska: „Rząd tworzy dokładny spis wszystkich grobów Ukraińców z UPA i ich pomników, które są na polskim terytorium”. Paweł Kowal, szef Rady ds. współpracy z Ukrainą polecił natomiast wojewodom podkarpackiemu i lubelskiemu sporządzenie spisu wszystkich grobów Ukraińców z UPA oraz ich pomników. Tu wyjaśnienie – w Monastyrze stoi nagrobek-pomnik ukraińskich bandytów, którzy zamordowali pasażerów pociągu osobowego w lesie pod wsią Zatyle. Innymi słowy, Ekshumacja w zamian za remont pomników zbrodniarzy UPA i wzniesienie nowych. To był szczyt bezczelności. Kpiny z Polaków. Dowód na kolaborację ze spadkobiercami Bandery i na to, że rząd pokornie godzi się na kłamstwa, w imię dogadzania Ukrainie. To była także precyzyjnie skoordynowana w czasie akcja mająca wpłynąć na wynik wyborów w Polsce.

Intrygę zaplanowali wcześniej. Kiedy za rządów Mateusza Morawieckiego pojawiła się informacja, że Ukraina „zezwoliła na poszukiwania, ekshumację i upamiętnienia polskich ofiar”, szybko okazało się, że zgoda dotyczy tylko wsi Puźniki. W ramach skleconej na chybcika akcji, Morawiecki udał się w okolice wsi, gdzie „uczcił” ofiary stawiając w szczerym polu zbity z dwóch kijów krzyż. Już wtedy zgodę na „ekshumację” otrzymała Fundacja Wolność i Demokracja, która od dawna działa na rzecz odnowienia pomnika na górze Monastyrz. Dlaczego ona? Odpowiedź jest prosta. Chodziło o propagandowy gest dla umocnienia lobby ukraińskiego w rządzie Morawieckiego i o wyeliminowanie z prac ekshumacyjnych Leona Popka oraz Krzysztof Szwagrzyka z IPN, którzy wcześniej się tym zajmowali. I tu wiadomość z ostatniej chwili: Prezes PiS miał zaproponować Karolowi Nawrockiemu, by w swej prezydenckiej kancelarii zatrudnił Marka Kuchcińskiego, wiceprezesa PiS, Ukraińca z Przemyśla, który, gdy był wojewodą podkarpackim, szczególną aktywność wykazał w załatwianiu pochówku dla bandytów z UPA i remontowaniu ich pomników oraz był bohaterem nagrań z podkarpackiego burdelu prowadzonego przez Ukraińców, którym wcześniej pomógł w szybkim uzyskaniu polskiego obywatelstwa.

Fundacja, która w swoim statucie ma: „Troskę o pamięć pomordowanych na Wschodzie i „promowanie wiedzy o antykomunistycznym podziemiu w Polsce”, dała tym samym przyzwolenie na wypromowanie narracji tych, którzy mordowali Polaków na Wschodzie. Stworzyła też ukraińskim mediom okazję do podania, że premier Polski odwiedził „miejsce zbrodni dokonanej przez Sowietów”, bo w dniu wbicia przez Morawieckiego krzyża z patyków, ukraiński portal „Suspilne Nowyny” napisał: „UPA zaatakowała wieś – centrum polsko-bolszewickiej agresji, z powodu żołnierzy AK i współpracujących z sowietami Polaków” i „Według doniesień ukraińskiego podziemia „w Puźnikach działał oddział polskiego podziemia nacjonalistycznego”, a przyczyną zniszczenia wsi była „działalność jednostki zbrojnej AK, która z nadejściem władzy radzieckiej na teren naszego obwodu automatycznie przekształciła się w tak zwany ‘istribitielnyj batalion’, które formowano pod egidą NKWD”.

A był to dokonany z wyjątkowym bestialstwem przez oddział UPA przy wsparciu ukraińskiej czerni, mord na niemal wyłącznie polskich kobietach, dzieciach i starcach. Najtragiczniejszym momentem masakry było zamordowanie bagnetami i kolbami karabinów kilkudziesięciu kobiet i dzieci próbujących schować się w kryjówkach w rowie przebiegającym przez wieś. O tym, jak wyglądały Puźniki po najściu bandy UPA, mówi wnuczka jednej z ofiar: „Znajdowano ludzi z siekierami w plecach, bez oczu, uszu bez rąk, dzieci z przebitym gardłem bagnetem”. Głównym sprawcą był Petro Chamczuk, który najpierw służył w Armii Czerwonej, a potem w niemieckich oddziałach Schutzmannschaft wykorzystywanych do akcji przeciwko ludności cywilnej, w tym masowych egzekucji Żydów. Gdy Niemcy batalion Chamczuka rozformowali, przeszedł do UPA, stając na czele sotni Siry Wowky (Szare Wilki), która dokonała zbrodni. W 2014 r. w Czortkowie, czyli niedaleko Puźnik, Chamczukowi wzniesiono pomnik, bo na Ukrainie uważany jest za bohatera.

Fundację Wolność i Demokracja w stu procentach finansują dziesiątkami milionów Kancelaria Premiera, ministerstwa, Senat i spółki skarbu państwa. Jej kierownictwo i większość pracowników to Ukraińcy. Chociaż ma w statucie: „Pomoc Polakom na Wschodzie”, „Kultywowanie pamięci o polskim dziedzictwie kulturowym i polskiej historii Kresów” oraz „Wspieranie rozwoju oświaty polskiej”, zajmuje się wyłącznie pomocą dla Ukraińców. Na swojej internetowej witrynie szczyci się: wyekspediowaniem na Ukrainę blisko 100 „TIR-ów z pomocą humanitarną dla Ukrainy, ewakuacją 7,2 tys. ukraińskich rodzin z kompleksowym wsparciem rzeczowym i finansowym, pomocą dla kilkunastu ukraińskich szpitali wojskowych oraz opracowaniem i dystrybucją „Biznesowego ABC dla uchodźców z Ukrainy”. Krótko mówiąc, zamiast Polakom na Wschodzie, pomaga ciemiężycielom Polaków, w tym potomkom morderców Polaków na Wschodzie (także tym koczującym w Polsce).

Fundację założył i przez wiele lat kierował Michał Dworczyk, zausznik Morawieckiego, który ma wiele innych „zasług” na tym polu: To on kierował akcją przesiedlenia milionów Ukraińców do Polski i rozdał na ten cel 40 miliardów. To on ambasadorem RP w Kijowie zrobił Jana Piekło, który rzeź wołyńską nazwał: „Epizod bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami”. To z jego poręki dyrektorem Instytutu Kultury Polskiej w Kijowie został były prezes fundacji Robert Czyżewski, który (poza szczyceniem się ukraińskimi korzeniami) głosił: „Jak się Ukraińcy uparli stawiać pomniki Banderze, to może my powinniśmy odpuścić. Może niech przez polskie gardło przejdzie, że ten cel ukraiński jednak był słuszny. Strona polska również nie jest bez winy, bo reakcja polska w latach 1944/45 była brutalna i również naznaczona akcjami o charakterze zbrodni wojennych”. To on wiceprezesem inkryminowanej fundacji zrobił Macieja Dancewicza, wcześniej naczelnika w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, odpowiedzialnej za zaniechania w upamiętnianiu zbrodni UPA na Polakach.

To nie jest „przełom”. To przekręt. To zasłona dymna. To pozorowane działania uzgodnione z Ukraińcami, które stworzyły Tuskowi okazję do szczycenia się dyplomatycznymi sukcesami oraz spacyfikowania nastrojów antyukraińskich. I nie chodzi tylko o zmowę. Jest gorzej – to Tusk (a wcześniej Morawiecki) podpowiada Zełenskiemu, żeby nie przepraszał, żeby nie pozwalał na prawdziwe ekshumacje, bo to kłóci się z wizją ukrainizacji Polski i burzy misternie utkaną intrygę z powołaniem Ukropolin. I tu pytanie: Jeśli dogadują się za kulisami z obcymi, to czy nie jest to spisek, czyli przestępstwo?

Nie będzie zgody na prawdziwe ekshumacje. Rządzące Ukrainą żydowskie klany nie ustąpią, bo wiedzą, że nie chcą tego nowojorscy Żydzi, którzy nie zgadzają się na polską martyrologię, gdyż monopol na tym polu przysługuje tylko Żydom. Także banderowsko-hajdamackie klany wiedzą, że Żydzi wybaczyli im kolaborację z Hitlerem w unicestwieniu Żydów i żydowskim niedobitkom nie pozwalają powiedzieć na Banderę złego słowa, bo są znakomitym materiałem dla realizacji planów budowy Niebiańskiej Jerozolimy.

Ekshumacji pomordowanych Polaków nie będzie również dlatego, że żydowscy oligarchowie pozwolili ukraińskim nazistom zbudować silną banderowską tożsamość dla ich lepszej kontroli. I z tych powodów przemilczają powszechny na Ukrainie antysemityzm oraz kult odpowiedzialnych za śmierć setek tysięcy Żydów. Ich wcześniejsze krytyczne podejście skończyło się, gdy premierem został Wołodymyr Grojsman. Doszło do unikalnego fenomenu – Ukraiński Kongres Żydów wydał specjalne oświadczenie, że na Ukrainie antysemityzmu nie ma, a żydowskie media i rabini podkreślać zaczęli, że na Ukrainie antysemityzmu nie ma, „bo nikt nie sprzeciwiał się, aby Żyd został premierem”. Wątek „Ukraina to najbardziej przyjazne Żydom miejsce na ziem” zdominował propagandę żydowską po wyborze Zełenskiego, a wszelkie wzmianki o zbrodniach UPA na Żydach kontrowano argumentem, że Ukraina ma żydowskiego prezydenta. Doszło do prawdziwej semantycznej rewolucji – potomkowie morderców Żydów są hołubieni przez Żydów, bo zgadzają się na rządy żydowskiego komika, osadzonego w pałacu prezydenckim przez żydowskiego oligarchę.

Jaki może być jeszcze inny powód? Chodzi o coś całkiem prozaicznego. Z polskiego doświadczenia wiemy, że gdy chodzi o „geszeft” (w tym przypadku o bezlitosny rabunek tego, co jeszcze na Ukrainie do zrabowania pozostało) Żydzi nie mają żadnych skrupułów i gotowi są na najbardziej plugawe postępki, w tym kolaborację ze swoimi katami. A co do Zełenskiego to chodzi o strach przed członkami „nacbatów”, którzy za klęskę w starciu z Rosją i wytrzebienie ukraińskiej populacji będą chcieli skrócić go o głowę. A co do Tuska to nakazali mu to Niemcy, którzy tematem „Rzeź Wołyńska” i tym samym ekshumacjami nie są zainteresowani, bo to oni przymykali oczy na zbrodnie UPA, bo to oni wyszkolili i uzbroili morderców (w tym sotnię Chamiuka), a po wojnie przygarnęli, darowali zbrodnie i pozwolili na aktywność na terenie RFN.

Ale nie tylko Żydzi ukraińscy. Także w Polsce czynny udział w promowaniu takiej narracji bierze udział środowisko skupione  wokół „Gazety Wyborczej”, które tropiąc wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce, przeszło do porządku dziennego nad ideologią pogrobowców OUN-UPA. Dowodem jest choćby Anne Applebaum, która ukraińskiemu nacjonalizmowi udzieliła dyspensę i zrównał zbrodnie banderowców z akcją „Wisła”: „W końcu czerwca 1947 siłom interwencyjnym udało się wreszcie, część z liczącej sobie 140 tys. społeczności ukraińskiej wypędzić z jej siedzib, wepchnąć do brudnych bydlęcych wagonów i przesiedlić na północ i zachód Polski. To był krwawy i bezwzględny proces, tak samo krwawy i bezwzględny jak wymordowanie mieszkańców Wołynia trzy lata wcześniej”. Do takiej machinacji wciągnęła Radka, który w Sejmie grzmiał: „Nie upokarzajmy Ukraińców. Słowa o ludobójstwie mogą utrudnić zabiegi Ukrainy o przyjęcie do UE, co ma epokowe znaczenie, także dla Polski” i który „za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej” uhonorował prezesa ukraińskiego IPN, gdy placówka ta właśnie zablokowała ekshumacje. Innymi słowy, dla Żydówki i dla jej męża każda ofiara jest godna upamiętnienia, byle nie polska.

Żydzi nie dopuszczają do zrównywania innych ofiar z Holokaustem, bo status największej ofiary w dziejach ludzkości wiąże się z namacalnymi korzyściami. My robimy dokładnie odwrotnie. Nie tylko godzimy się na wykorzystywanie polskiej martyrologii przez innych, ale sami podsuwamy pomysły. Przykładem jest porównanie ukraińskich ofiar wojennych do Katynia. Tymczasem przypominanie zbrodni na Polakach powinno być naszym orężem w zwalczaniu obowiązującego na świecie paradygmatu: Ofiarami byli wyłącznie Żydzi, a współsprawcami Polacy. Przypomnijmy, że już wcześniej pozwoliliśmy, aby Powstanie Warszawskie zostało wyparte przez „powstanie” w getcie.

Ukraińcy naśladują w tym Żydów. Podobnie jak Żydzi, arogancko zachowują się wobec „naszych” polityków i traktują jak chłopców na posyłki. Ich chucpa polega także na tym, że grillują polskich pachołków (tak, jak Żydzi szabesgojów), w tym Dudę, mimo iż ten śmieszny człowieczek trajkocze na okrągło o interesach Ukrainy. Polaków nie tylko nie szanują, ale nimi gardzą. Nie tylko wymuszają na nich własną narrację historyczną, ale każą (tak, jak Żydzi) rozpowszechniać ją po świecie za polskie pieniądze. Spektakularnym przykładem jest podejście do ekshumacji. Z tym, że ekshumacji na Wołyniu nie chcą kaci, a ekshumacji w Jedwabnem nie chcą ofiary. A pozwalają sobie na to wszystko, bo widzą, jacy jesteśmy słabi wobec Żydów, którzy nas poniżają, a my, dla ich udobruchania, zwracamy pożydowskie majątki.

A wszystko to możliwe dlatego, że relacje polsko-ukraińskie są modelowane przez mniejszość ukraińską (tak, jak polsko-żydowskie przez mniejszość żydowską). Gdy weźmiemy do ręki listę uczestników rozmów polsko-ukraińskich w kwestiach „ekshumacyjnych”, to nie sposób doszukać się tam strony polskiej. I tu pytanie: Czy partnerem Drohobycza powinni być Ukraińcy z Fundacji Wolność i Demokracja, a partnerem Zełenskiego wnuk bandyty z UPA, w dodatku ożeniony z Żydówką? Stosowanie przez Kijów schematów żydowskich w polityce historyczne jest tym bardziej skuteczne, że „Nasi” ustępstwami Ukrainy nie są zainteresowani. Wręcz przeciwnie – wyręczają ambasadora Ukrainy w wyciszaniu wszelkich głosów domagających się ekshumacji, a nawet podpowiadają, jak to robić! Gdy doradca prezydenta Ukrainy ujawnił, że Polska „zgodziła się zapomnieć o tak zwanej rzezi Wołyńskiej”, nie było dementi polskiego MSZ. Gdy Duda, podpierając się słowami Zełenskiego „Wobec tego, co zrobili Polacy cała historia jest nieważna”, ogłosił: „Trudna historia obu narodów straciła znaczenie w obliczu konieczności zjednoczenia”, nikt nie protestował.

Co robić? Wstrzymać ekshumacje. Nie godzić się na pomniki morderców. Przełomem może być tylko zburzenie na Ukrainie wszystkich pomników Bandery i Szuchewycza i potępienie odpowiedzialnych za rzeź oraz Muzeum Kresów w miejsce Muzeum Polin, a w nim ekspozycja o ludobójstwie na Wołyniu. No i wzięcie spraw w polskie ręce, ustalenie, kto ponosi odpowiedzialność za bezeceństwa i wymiecenie żelazną miotłą z Polski banderowskich jaczejek.

-------------------------------

Sprawa relacji Polska Ukraina została tak zabagniona, że nie wiadomo jak ją rozwiązać. Obawiam się, że jest już za późno i skazani jesteśmy na utrzymywanie, tolerowanie i akceptowanie bandersynów w Polsce. Prezydent Duda, urzędnicy PiSu i obecnego rządu odegrali w tym pierwszorzędną rolę. Sprawa ukrainizacji i akceptacji banderyzmu może być rozwiązana tylko i wyłącznie polskimi działaniami.

Nowy Prezydent coś tam deklarował ale bez silnego wsparcia społeczeństwa/narodu nic nie zdziała. A wiedza społeczna w wyżej opisanej sprawie jest znikoma. 

Czarno to widzę.

piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo