Redakcja salonu zamieściła tekst: "Marco Rubio nie może nachwalić się Polski. Stawia Warszawę za wzór". Pozwolę sobie mieć lekko odmienne zdanie a jakie to poniżej.
------------------
Jak widać i słychać z mediów głównego nurtu Polska znów awansuje do grona „prymusów”. Sytuacja przypomina tę z 1989 czyli roku sławetnej transformacji w którym Polska „odzyskała niezależność” i została nominowana do roli „prymusa” wśród byłych sowieckich wasali z Europy Środkowej. W miarę przekształcania się Polski w trzeciorzędną unijną kolonię, zapomniano o tym pięknym tytule.
I tu nagle polska gospodarka, która na obecnym etapie „rozwoju” z trudem produkuje opakowania w które wkłada się importowane produkty, awansuje - według sekretarza stanu USA Marco Rubio - do grona 20. najbardziej rozwiniętych. Tylko dwudziesta!? Za Gierka byliśmy 10. potęgą gospodarczą!
Wiele lat temu sekretarz stanu USA, Henry Kissinger wypowiedział trafną sentencję:
„Niebezpiecznie jest bycie wrogiem Stanów, jedyne co jest jeszcze bardziej groźnie, to bycie ich przyjacielem”.
Dlatego też z lekkim niepokojem odebrałem informację, że Polska staje się „przyjacielem USA”. Cóż oni szykują dla nas?
Wiele marionetek na kluczowych stanowiskach, agentów, zdrajców własnych narodów przekonało się na własnej skórze jak to jest być na usługach deep state (np. Saddam Hussein, Osama bin-Laden, itd).
Również Lecha Kaczyńskiego amerykański gen. Petreus nie wybawił z opresji, choć widział się z nim tuż przed „egzekucją”. Teraz być może w kolejce czekają Zełenski, … .
Ostatnie niepolityczne zachowanie prezydenta Karola Nawrockiego w stosunku do węgierskiego premiera Viktora Orbana może sugerować, że nie chce się wyrywać przed szereg, bo to niebezpieczne. Kancelaria Prezydenta dba o to z należytą starannością.
Poklepywanie Polski po pleckach przez amerykańskiego urzędnika może budzić zaniepokojenie.
Inne tematy w dziale Technologie