piko piko
471
BLOG

Stanisław Janecki - Dyktaturę ciemniaków zastąpiła dyktatura tandeciarzy.

piko piko Kultura Obserwuj notkę 18

Idę na łatwiznę i zamieszczam nie swój tekst. Mógłbym coś podobnego napisać swoimi słowami ale p. Stanisław Janecki ładnie i składnie opisuje fragment naszej rzeczywistości.


To, że sędzia Igor Tuleya walczy o przestrzeganie konstytucji łamiąc ustawę zasadniczą (konkretnie łamie art. 178 ust. 3), czyli występując na imprezach KOD (w koszulce z napisem „konstytucja” czy bez – wszystko jedno) nie jest niczym zaskakującym. On uważa, że nie łamie, a nawet jeśliby, to liczy się cel nadrzędny. Podobnie czynią inni wiecujący sędziowie czy fotografujący się całymi wydziałami w konstytucyjnej bawełnie. To zresztą tylko hucpa wynikająca z poczucia absolutnej bezkarności. Gorsze skutki prawne i moralne wywołuje pewnie to, że sędziowie Sądu Najwyższego, z pierwszą prezes Małgorzatą Gersdorf na czele uważają, iż tymczasowe zabezpieczenie Trybunału Sprawiedliwości UE znosi obowiązujące w Polsce prawo. To znaczy, że na podstawie tego zabezpieczenia automatycznie obowiązują przepisy poprzedniej ustawy o Sądzie Najwyższym, czyli z punktu widzenia prawa „nieistniejącej”, choć w żadnym państwie to tak nie działa.

Ustawodawca albo musiałby tę starą ustawę przywrócić, a prezydent ją podpisać, albo te same instancje musiałyby usunąć z nowej „zabezpieczone” przepisy, co zresztą się stało. Tak działa system prawny, a listy Małgorzaty Gersdorf przywracające sędziów do pracy bez zmian w ustawie wszędzie byłyby tylko świstkiem papieru. Ale nie w Polsce. U nas mają być prawem, bo tak uważają osoby noszące togi i łańcuchy, choć po prawdzie te osoby, w tym profesorowie prawa, doskonale wiedzą, że tak to nie działa, ale udają, że nie wiedzą. Hanna Gronkiewicz-Waltz, inna profesor prawa, też wiedziała, że na przykład na razie na świecie nie żyje się 140 lat i pełnomocnictwo takiej osoby musi być „lewe” i też udawała, że nie wie.

Gen. Mirosław Różański też wie, a właściwie powinien wiedzieć, że emerytowany dowódca rodzajów sił zbrojnych RP nie może mówić czegoś, co z entuzjazmem przyjmuje się w Moskwie (o tym jak to rosyjska armia podbiłaby Polskę bez trudu i w mig), bo w ten sposób zachęca Putina do kolejnych inwazji w rodzaju podboju Krymu. A to szkodzi polskiemu interesowi narodowemu, ale co to obchodzi generała „z awansu”, który generałom II RP mógłby służyć co najwyżej swoimi plecami przy wchodzeniu na konia. Można by zresztą zapytać, czy generał Różański, także jako najwyższy dowódca w siłach zbrojnych, nie był jakimś kretem, skoro armia po jego dowodzeniu ma się do niczego nie nadawać. Nie mówiąc już o „klasie” tego generała w postaci pajacowania na imprezach Jerzego Owsiaka. O byłym szefie BOR generale Marianie Janickim i jego „klasie” nawet nie warto mówić, bo trzeba by zapytać, jak ktoś taki mógł zostać dwugwiazdkowym generałem. W te generalskie kwalifikacje nie uwierzyłby nikt, kto zamieniłby z owym dowódcą dwa zdania. A po dłuższej rozmowie musiałby zwątpić w posiadanie zdrowego rozsądku i zgłosić się do stosownej placówki.

Można by mnożyć przykłady prawników ponad prawem, a nawet ponad wszystkim, wojskowych niemających pojęcia o honorze i godności munduru, funkcjonariuszach składających przysięgę, którzy bez mrugnięcia okiem ją łamią, artystach biorących kasę od państwa, którego przedstawicielami gardzą, naukowcach niemających pojęcia o etosie nauki (o warsztacie nie wspominając) itd., itp. I nie jest wcale najważniejsze, że wszyscy oni degradują i ośmieszają to, czym się zajmują oraz instytucje czy środowiska, które reprezentują, a z siebie często czynią pajaców. Najważniejsze jest to, że wszyscy oni pozwalają sobie na tandetę intelektualną, moralną czy estetyczną, a większość robi to świadomie i celowo. I wprowadzają tę tandetę do obiegu, zastępując to, co wartościowe. No i wychowują następców będących jeszcze większymi tandeciarzami niż ich mistrzowie i nauczyciele. Najważniejsza i najgroźniejsza jest dyktatura tandety i tandeciarzy. W dodatku uważających się za elitę, bo przecież dominują nie tylko w wymiarze sprawiedliwości, lecz przed wszystkim w nauce i kulturze, są uważani za liderów opinii.

W lutym 1968 r. na zebraniu Związku Literatów Polskich Stefan Kisielewski mówił o „dyktaturze ciemniaków”. Dziś można mówić o dyktaturze tandeciarzy, którzy zresztą często są potomkami tamtych „ciemniaków”. I tandeciarze mogą robić nawet większe spustoszenie niż ciemniacy, bo tamci nie mieli intelektualnych czy kulturalnych pretensji, a przynajmniej nikt rozsądny tego im nie przypisywał. Tandeciarze takie pretensje mają, a nawet mają realne wpływy. W efekcie III RP przez większą część swego istnienia była republiką tandeciarzy. A teraz tandeciarze chcą odzyskać władzę, żeby nie tylko mieć rząd dusz (jak mają już kontrolując sądy, naukę, uczelnie, instytucje kultury), ale i wpływ na wszystkie inne dziedziny życia. Władza wprawdzie tandeciarzy nie uszlachetni, ale usankcjonuje tandeciarstwo jako dominującą filozofię. I tandeta może się przyjąć, gdyż nie jest wymagająca. A wręcz jest lekka, łatwa i przyjemna. Nie od dziś wiadomo wszak, że głupota nie boli, a tandeta tym bardziej.


Artykuł byłby pełniejszy gdyby autor rozwinął zagadnienie pt. dlaczego władze pozwalają (w niektórych obszarach) na takie tandeciarstwo? I na ten temat dobrze by było podyskutować.

piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura