Piotr Węcław Piotr Węcław
390
BLOG

Szał wściekłości Putina

Piotr Węcław Piotr Węcław Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Jeżeli ktoś zastanawiał się nad ewentualnym zainteresowaniem rosyjskich służb wyborami w Polsce, to odpowiedź na pytanie dostał wczoraj od popieranych przez Kreml dwóch osobników powszechnie nazywanych komikami.

Kim są owi „komicy”, czy też, z angielskiego, pranksterzy (tłumacząc dosłownie: dowcipnisie). Ich sylwetki dobrze przedstawia brytyjska stacja BCC, ponieważ w przeszłości próbowali już wprowadzać chaos w Wielkiej Brytanii. Ci dwaj Rosjanie oczywiście twierdzą, że nie mają z Kremlem nic wspólnego, a gdyby ich dobrze przycisnąć to pewnie powiedzieliby, że są wrogami Putina. Czy aby na pewno?

Jak podaje BBC wybryki obu Rosjan często w szczegółach opisywane są z wielką sympatią przez putinowską telewizję. Znając rosyjskie realia, skrajną naiwnością było by sądzić, że te tzw. „żarty”, będące w istocie politycznymi prowokacjami, nie są inspirowane czy nawet zlecane przez rosyjskie służby, nad jakimi władze sprawuje Putin, były wysoki oficer KGB.

Na podstawie faktów jakie łatwo znaleźć w sieci, wydaje się dość oczywiste, że panowie są promowani przez włodarza Rosji. Krótkie przeglądnięcie ich prowokacji pokazuje jak koncentrują swoją działalność na politykach z jakichś względów Kremlowi niewygodnych. Próżno szukać dowcipów z Putina, polityków z Chin lub Korei północnej. Żartownisie natomiast z lubością prowokują polityków amerykańskich, francuskich i brytyjskich.

Tym razem na ich celowniku znalazł się polski prezydent. Tym samym Putin wyraźnie określił swoje stanowisko do wyniku wyborów prezydenckich w Polsce. Carowi Rosji nie mogło się przydarzyć w tej chwili nic gorszego jak reelekcja Andrzeja Dudy. Oznacza ona bowiem kontynuację wzmacniania amerykańskich wpływów w środku Europy, i to w kraju jaki Rosja zawsze uważała za swoją strefę wpływów.

Co więcej, przy amerykańskim wsparciu kontynuowana będzie rozbudowa i wzmacnianie Międzymorza, a więc scenariusza z punktu widzenia Putina, najgorszego z możliwych i stojącego na przeszkodzie do odbudowania Związku Sowieckiego. Do tego dodać można jeszcze przekop Mierzei Wiślanej otwierający przed Polską nowe możliwości i zmniejszający znaczenie strategiczne Rosji na Bałtyku.

Obrońcy Wladimira Wladimirowicza skontrują oczywiście twierdząc, że gdyby Putinowi zależało na wpłynięciu na wynik wyborów w Polsce, zorganizowałby prowokację przed wyborami. Sugestia taka jest bezsensowna. Po pierwsze w trakcje kampanii wyborczej nie było długich kolejek zagranicznych oficjeli do rozmów telefonicznych z kandydatami i taka prośba wzbudziłaby podejrzenia w pałacu prezydenckim. Nawet gdyby prowokacja się powiodła, mieszanie się rosyjskich służb w polskie sprawy wewnętrzne było by aż nadto oczywiste i prawdopodobnie przyniosłoby skutek odwrotny do zamierzonego.

Tak więc po 12 lipca wszystko co pozostało Putinowi to wpaść w szał. Ludzie w takich emocjach podejmują czasem bardzo groźne działania. Czy skończy się tylko na próbie ośmieszenia prezydenta RP?

Nauczeni tym doświadczeniem, oraz innymi przyjemnościami ze strony Kremla w ostatnich latach, polskie służby specjalne powinny być w stanie najwyższej czujności i gotowości. Jak słusznie zauważył minister Kamiński, służby nie powinny i nie mogą kontrolować prezydenta. Jednak obowiązkiem służb jest ochrona prezydenta i innych ważnych dla funkcjonowania państwa osób. Chronić to nie oznacza kontrolować.

Wydawałoby się, że po Smoleńsku nie powinno nic polskich władz zaskoczyć. A jednak tak niestety nie jest. Ta przeprowadzona w sowieckim stylu prowokacja powinna być dzwonkiem alarmowym dla rządu i kancelarii prezydenta, aby usprawnić obowiązujące procedury.

Polacy po raz kolejny wybrali polityka prawicy na najwyższy urząd w państwie i mają prawo wymagać odpowiedniego zabezpieczenie osób jakim władzę powierzyli.


=====


Tam i z powrotem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka