W dzisiejszym Dzienniku.pl tekst dotyczący zarobków eurodeputowanych. Tekst godny dziennika, ale innego - kolorowego szmatławca. Oto bowiem autor dowodzi (czy brak podpisu świadczy, że wstyd sygnować nazwiskiem taką bzdurę), że do zarobków posła PE należą wszystkie wpływy, jakie mają miejsce na rzecz jego, jego biura i całej jego działalności.
Cytuję najwierniej jak można (wytnij-wklej): „Deputowani zarobą miesięcznie około 33 tysięcy euro, czyli 150 tysięcy złotych. Dodając do tego wszystkie diety, premie i przywileje, po pięciu latach europosłowie będą bogatsi o 4,5 miliona złotych.”
Chciałbym, by naczelny Dziennika (Krasowski czy Kobosko – nieważne) odpowiedział na proste pytanie. Czy już wpisał do swojego oświadczenia majątkowego koszty utrzymania dziennika Dziennik? Czy do swoich zarobków wlicza dietę, jaką otrzymuje od redakcji podczas służbowego wyjazdu? Czy w przypadku remontu budynku redakcji zalicza wydaną kwotę w poczet swoich zarobków, czy też zarobków podległych sobie pracowników?
Ale co tam upadający dziennik „Dziennik” i jego naczelny. Jak czułby się dyrektor szpitala (np. Centrum Zdrowia Dziecka), gdyby w poczet jego dochodów wpisać subwencję ministerialną na działalność placówki, wszelkie wpływy z NFZ, dotacje i darowizny? Toć mógłby zwariować ze szczęścia!
Dziennik.pl ogłupia czytelników, to fakt, ale jaka jest tego przyczyna? Czy jest aż tak odmóżdżony, czy raczej chwyta się retoryki tabloidu z powodu słabej kondycji?
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
