Jaki był mijający rok? Dla mnie rodzi on refleksję, że nie mamy Państwa. W Polsce mamy mnóstwo przepisów, ale nie mamy prawa, a spójne, sprawiedliwe i bezwzględnie egzekwowane prawo jest synonimem sprawnego i sprawiedliwego Państwa. Przepisy pozostają przeważnie na papierze, a jak przychodzi do ich egzekucji, to… klapa.
Wykazała to katastrofa w dniu 10 kwietnia (przygotowanie do wizyty oraz brak woli wyjaśnienia tej tragedii), ale także wykazuje każdy inny dzień. Nie działa Państwo, bo nie działa prawo.
Przepisy mówią o obowiązkach służb porządkowych, sanitarnych, kontrolnych, policji, różnych inspekcji, placówek medycznych, samorządu, rządu… Ale to tylko zapisy na papierze.
Kto by się przejmował handlem na środku chodnika, wyrostkiem myjącym szybę auta na skrzyżowaniu, żebrakiem chodzącym między autami środkiem ulicy, ulotkami agencji towarzyskich za wycieraczkami samochodów, pornograficznym pismem w witrynie kiosku, ogłoszeniem informującym o wykonywanej aborcji, wiszącymi soplami lodu, motocyklistami jeżdżącymi na jednym kole, pornografią bez problemu dostępną w Internecie lub symbolami totalitarnymi na sztandarach? Policja, prokuratura, sąd, jakiś urząd?
Do smoleńskiej tragedii doszło i nikt za nią nie odpowiada, bo społeczeństwo jest przyzwyczajone, że przepis jest zapisem na papierze, że „tak bywa”, „stało się”. Parlament właśnie nowelizuje przepisy i będzie można legalnie jeździć 140 km/h po autostradach i 120 po drogach szybkiego ruchu, a to, że dotąd już tak jeżdżono nikogo nie dziwi. Bo znak drogowy to „znak”, a jeździ się tak szybko, jak się chce.
Całe społeczeństwo nie domaga się ukarania winnych katastrofy smoleńskiej, bo społeczeństwo podzielone jest na zwolenników różnych opcji politycznych. Ukarania winnych śmierci Prezydenta RP domagają się stronnicy zmarłego prezydenta, a jego oponenci nie widzą nic niestosownego, że urzędnicy winni zaniedbań są bezkarni. Podobnie jak społeczeństwo zachowuje się wymiar sprawiedliwości, media, urzędnicy różnych szczebli, gdyż ci „bezpartyjni fachowcy” są zwolennikami określonych politycznych opcji…
Mało komu przychodzi do głowy, że winni zaniedbań powinni być ukarani po prostu dlatego, że nie dopełnili nałożonych na nich obowiązków lub złamali obowiązujące prawo. Mało kogo obchodzi istniejące prawo.
Wyrazem tej postawy jest zadane mi przez dziennikarza komercyjnej telewizji (podczas kampanii samorządowej) pytanie: „A w czym panu przeszkadzają agencje towarzyskie?” Aby uzmysłowić dziennikarzowi swój tok myślenia odpowiedziałem, że „mi one nie przeszkadzają, podobnie jak nie przeszkadza mi oprych mordujący staruszkę w Nowym Jorku.” Dziennikarzom, ale także przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości trzeba tłumaczyć, że prawo, to nie zapis na papierze, ale wymóg, który należy stosować. Że kuplerstwo, podobnie jak morderstwo, to nie tylko zjawisko niemoralne (czyli wymagające potępienia), ale zjawisko niezgodne z obowiązującym w Polsce prawem (czyli wymagające ścigania i karania).
Za kilka godzin skończy się ważny i tragiczny w polskich dziejach rok. Czy wyciągniemy, jako społeczeństwo, jakąś naukę z wydarzeń tego roku?
***
Tekst zamieszczony na portalu Fronda.pl
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka