Dwa razy w sprawie Traktatu Lizbońskiego, czyli dlaczego jesteśm

W dzisiejszych audycjach radiowych, co najmniej dwa razy, słyszałem z ust polityków, że jeżeli Parlament nie przyjmie Traktatu Lizbońskiego, to trzeba będzie odwołać się do narodu i przeprowadzić referendum w tej sprawie.

Te - z pozoru niewinne – wypowiedzi są przerażające! JEŻELI NIE UDA SIĘ OSIĄGNĄĆ CELU ZA POMOCĄ JEDNEJ METODY, TO ZMIENIAMY METODĘ!?

W związku z tym mam dwa pytania:

1. Czy jest to zgodne z art. 90 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej?

2. Czy analogicznie, w razie przyjęcia traktatu przez sejm i senat, naród również wypowie się w tej sprawie za pomocą referendum?

Czy jesteśmy tu traktowani jak szara masa owiec (baranów?), którą psy pasterskie zaganiają w dowolny fragment łąki w zależności od komendy juhasa?*/

Chciałbym doczekać chwili, gdy TVP (w ramach „misji”) wyemituje program, gdzie dwóch zwolenników i dwóch przeciwników przyjęciu Traktatu Lizbońskiego będzie dyskutować przedstawiając WYŁACZNIE MERYTORYCZNE ARGUMENTY „za” lub „przeciw”.

Czy jest kilku uczciwych, merytorycznych ekspertów, którzy spełniają jednocześnie trzy warunki:

1. przeczytali traktat;

2. mają własne zdanie;

3. chcieliby wystąpić w TV?

Nie oczekuję merytorycznej debaty od polityków, z trzech powodów:

1. ogromna większość z nich nie czytała traktatu (np. premier Tusk, do czego przyznał się podczas debaty w Sejmie);

2. mają interesy "polityczne" (czytaj: nie są obiektywni);

3. nie są suwerenni w swoich sądach i wypowiedziach (cenzurują się pod wpływem wewnątrzpartyjnych dyrektyw).

Czy oczekiwanie na MERYTORYCZNĄ DYSKUSJĘ w sprawie Traktatu Lizbońskiego, to zbyt wygórowane marzenie?

Czy jesteśmy tu traktowani jak szara masa owiec (baranów?), którą psy pasterskie zaganiają w dowolny fragment łąki w zależności od komendy juhasa.*/

***

*/ Juhas to najemny pracownik, pomocnik bacy – często właściciel polany, na której odbywa się wypas, bądź właściciel stada wypasanych owiec. /za Wikipedia/