... czyli welcome to the jungle (jak śpiewał Axl Rose), a retoryka partii i kręgów Kaczyńskiego - wcale nie lepsza od przedstawienia wokół osoby Tuska.
I ci, i ci - mają w sferze społecznej-obyczajowej-propagandowej mocno za kołnierzem. Nie milkną komentarze o lewicowości, czerwoności i bolszewii samego Tuska i środowisk Tuska.
Inscenizacja rzuca się w oczy dzieciom. Natomiast w wojence PO-PiS zyskują dwie partie: PO i PiS. Nieważne, co mówią, byleby mówili.
Teraz Tusk jest jak bolszewik? Wychodzi na to, że prawie przyjaźnił się Kaczyński z bolszewikiem. Jak łatwo zapomina się, że miała być koalicja PO-PiS i nie pokłóciła się ideologicznie - cytuję Kaczyńskiego: 'jest dobrze' - tylko o stołki. Prawie się dogadali - mówiło się o PO-PiS; sprzeczali się - mówiło się o PO-PiS; awanturują się i szkalują - mówi się o PO-PiS. Polski 'show must go on' w tym obszarze też trwa nieustająco od lat. I zaskakuje naiwnością postrzegania, przynajmniej mnie zaskakuje.
A Polacy uwielbiający słowną przesadę i emocje w polityce - bardzo z tego stanu są w sumie zadowoleni. Przecież coś się dzieje; przyjechał wielki ,,komunista'', którego piętnuje drugi wielki Napoleon.
Brakuje armaty - nie wiadomo; czy armaty na wiwat, czy do strzelania pomiędzy panami w pojedynku. O użyciu w praktyce armaty i sensu zużywania amunicji - nie decydują tylko media i komentatorzy sceny - decydujmy i my: szarzy ludzie ulicy.
Jest zabawa? Fajerwerki prawie są. Tylko czy jest zabawnie; czy tylko: ,,zabawnie'' i nie pachnie to wszystko co najmniej lekką tragi-farsą?
Komentarze