Sławomir Mentzen oraz Krzysztof Bosak. / foto: screen YouTube: Konfederacja
Sławomir Mentzen oraz Krzysztof Bosak. / foto: screen YouTube: Konfederacja
Radosław Piwowarczyk Radosław Piwowarczyk
1068
BLOG

Konfederacja z wyrwanymi zębami

Radosław Piwowarczyk Radosław Piwowarczyk Konfederacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Janusz Korwin-Mikke powiedział kiedyś, że gdyby dopasował się do systemu, to miałby „zęby wyrwane” i można byłoby go „pokazywać w telewizji”, gdyż i tak niczego by nie zmienił. Czy takie dopasowywanie się do systemu ma miejsce właśnie w Konfederacji?

W ostatnim czasie sporo zamieszania narobiło się wokół notującej wzrost w sondażach koalicji trzech partii o prawicowym rodowodzie. Jej liderzy pojawiają się w mediach, a tam przedstawiają zaskakująco łagodne, jak na to ugrupowanie, tezy.

Być może jest to skuteczna kampanijna taktyka. Jako dziennikarz od kilku lat związany ze środowiskiem „Najwyższego Czas-u!”, a więc pisma założonego przez Korwin-Mikkego, wskażę jednak jakie mogą kryć się za takim podejściem zagrożenia.

Zacząć należałoby od tego, że nie tak dawno temu Konfederacja wybrała dwóch współliderów, czyli Krzysztofa Bosaka (Ruch Narodowy) oraz Sławomira Mentzena (Nowa Nadzieja). To oraz brak wystąpienia Grzegorza Brauna z trzeciej partii koalicyjnej na konwencji sprawiło, iż wielu komentatorów zaczęło mówić o łagodzeniu przekazu Konfederacji na rok wyborczy.

Obserwując dość uważnie wypowiedzi jej liderów, a głównie Sławomira Mentzena, który wyrasta na postać numer jeden w tej formacji, można stwierdzić, że coś jest na rzeczy. Dla potwierdzenia tej tezy wezmę na tapet kilka kwestii, o których wypowiadali się w ostatnim czasie Bosak i Mentzen w rozmowach z dużymi mediami.

Celowo pomijam tu wpisy i komentarze w ich mediach społecznościowych oraz mediach zaprzyjaźnionych, gdyż te trafiają jedynie do osób już zainteresowanych.

Upudrowana twarz Konfederacji

Od dawna środowiska narodowe, a także konserwatywno-liberalne popierały opuszczenie Unii Europejskiej przez Polskę. Jeszcze w kampanii do Parlamentu Europejskiego czołowi politycy Konfederacji stanęli na czele antyunijnego marszu, tuż za banerem „nie dla UE”.

Okazuje się, iż obecnie Konfederacja takiego postulatu nie prezentuje. W programie „Super Expressu” Bosak mówił o tym, że większość Polaków chce pozostania w UE, więc Konfederaci widzą dla siebie rolę strażnika interesów Polski we Wspólnocie.

Również Mentzen, w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”, stwierdził, że „wyjście z UE jest bardzo skomplikowaną procedurą, co pokazał brexit (…) nie widzę tutaj praktycznych możliwości na szybkie opuszczenie Wspólnoty”. Ponadto w programie Radia Zet polityk podkreślił, że jego formacja nie ma „w programie wychodzenia z Unii Europejskiej”.

W prawicowej bańce na Twitterze duże poruszenie wywołała niedawno odpowiedź lidera Nowej Nadziei, który pytany w Radiu Zet o to, czy Konfederacja zlikwiduje 13. i 14. emeryturę, odparł krótko, acz nie stanowczo: „nie wiem”.

Co bardziej pamiętliwi Internauci przypomnieli konferencję Konfederacji, która sprzeciwiała się tym pomysłom rządu. Z odsieczą ruszył rzecznik partyjnej młodzieżówki, a także Korwin-Mikke, który tłumaczył wypowiedź swego następcy. Pomijając ironię tej sytuacji, oficjalna wersja była taka, że Konfederacja chce zlikwidować 13-tkę i 14-tkę, ale nie jest pewna czy jej się to uda.

Reakcja Mentzena na poczynioną przez prowadzącego program Bogdana Rymanowskiego uwagę, że polityk Konfederacji tego „nie wie”, ponieważ ma świadomość, że jest to dla niego temat trudny, skłania mnie ku temu, by nie dowierzać w późniejsze tłumaczenia. Ponadto w rozmowie z „Interią” Metnzen również był pytany o kwestię tychże emerytur i nie złożył żadnej deklaracji poza ogólnikowym stwierdzeniem, że Konfederacja wydawałaby na socjal mniej niż PiS. Jak powiedział „co byśmy zostawili, a co skasowali, tego jeszcze nie wiem, bo nie mamy tego policzonego”.

Prezes Nowej Nadziei nie wypowiada się też zbyt kategorycznie o „500 plus”, choć przyznaje, że sam jest przeciwnikiem tego programu. I tak w rozmowie z „DGP” powiedział: „Obawiam się, że nie da się tego uczynić z powodów politycznych. Jedyne, co można realnie zrobić, to przestać waloryzować to świadczenie. Żeby inflacja je zjadła”.

W rozmowie z portalem wp.pl Mentzen również najpierw stwierdził, iż „500 plus” jest do likwidacji, ale przyznał, że nie ma co liczyć na to, że dokona tego Konfederacja. „Te rozmowy jeszcze przed nami. Nie ma nic złego w tym, że mamy w Konfederacji różne poglądy” – tłumaczy.

W różnych programach i wywiadach Mentzen pytany o podatki nie odpowiada, jak niegdyś Korwin-Mikke, które to z nich by zlikwidował, ale raczej łagodnie mówi o ich obniżeniu i przede wszystkim uproszczeniu.

Także w kwestii ZUS-u przedstawia wizję likwidację obowiązku jego płacenia. Natomiast w rozmowie z „DGP” powiedział o tym, że „nie da się w tym momencie znieść systemu ubezpieczeń społecznych, ponieważ musimy finansować emerytury”, dodając, że chciałby „żeby nie było tego systemu, ale on musi być”.

Mentzen stara się ponadto nie rozmawiać na kontrowersyjne tematy. Dobrym przykładem jest tutaj będąca szczególnie drażliwym tematem aborcja i karanie za nią. Podczas wywiadu dla wp.pl pytany o karę pozbawienia wolności dla kobiety za zabicie dziecka unikał odpowiedzi. Po trzecim pytaniu dotyczącym tej sprawy stwierdził, że „polityk nie powinien zajmować się wymierzaniem kary. Od tego jest sąd, którego obowiązkiem jest wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności sprawy”.

Podobnie na konferencji prasowej Konfederacji w Sejmie starał się nie powiedzieć nic kontrowersyjnego. Pytany o jedną ze stu tzw. ustaw Mentzena przewidującą kary dla kobiet zabijających swe nienarodzone dzieci, odpowiedział, że nie pamięta „dokładnie tego zapisu”. Dodaje dość ogólnikowo, że „ jeżeli ktoś zabija dziecko, to powinno się to jakoś karać”.

Łagodną retorykę Konfederacji dość dobrze podsumował dziennikarz „DGP” rozmawiający z Mentzenem stwierdzając: „żadnego buntu: trochę tego, trochę tamtego, żeby nie było zakazów, podatki – dopiero zobaczymy…”. Zresztą sam Mentzen w tym wywiadzie powiedział, powołując się na wyniki wyborów prezydenckich, iż Konfederacja jest „partią centrową”.

Szanse i zagrożenia

Konfederacja odcinając się od swego bardziej skrajnego przekazu może łatwiej sięgnąć po niezdecydowanych wyborców. Potencjalnie, jak widać po obecnych sondażach, może to dać nawet kilkanaście procent głosów. To sprawiłoby, że prawicowa koalicja byłaby „języczkiem u wagi” i bez niej trudno byłoby utworzyć rząd.

Konfederacja miałaby wówczas jakiś wpływ na władzę w Polsce. Niewykluczone, że udałoby się jej nawet zrealizować część swoich postulatów, być może w nieco bardziej umiarkowanej formie. Oczywistym plusem takiego wyniku byłoby przywrócenie w Polsce, choć w części, normalności i wolności. Jest to jednak moim zdaniem pułapka krótkotrwałych korzyści.

Konfederacji, jako partii podobno ideowej, nie powinno bowiem chodzić o zdobycie poparcia dla samego poparcia i wpływu na rząd, ale na przekonaniu ludzi do swych idei. Trudno to zrobić ukrywając je za wygładzoną i upudrowaną twarzą.

Wówczas, nawet jeśli Konfederacji udałoby się osiągnąć sukces i wejść do koalicji rządowej, a potem wprowadzić jakieś zmiany, po kolejnych wyborach do władzy mogłyby dojść inne ugrupowania i wycofać się z wprowadzonych reform.

A przecież mogłoby się zdarzyć tak, że Konfederacja weszłaby do rządu jako partia bezzębna i, nawiązując do słów Korwin-Mikkego, nie byłaby w stanie niczego zmienić.

Istnieje jednak także bardziej niekorzystny dla partii scenariusz, w którym łagodzenie przekazu nie przyniesie nawet krótkotrwałych korzyści. Może być też tak, że Konfederacji nie uda się zdobycie głosów nowych wyborców, a przez brak wyrazistości straci tych obecnych.

W takim przypadku prawicowa koalicja będzie musiała znów zadowolić się niewielkim kołem lub klubem parlamentarnym, o ile w ogóle uda się jej przekroczyć próg wyborczy.

Redaktor, publicysta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka