Prezydent Polski Andrzej Duda oraz Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. / foto: screen YouTube: Onet News
Prezydent Polski Andrzej Duda oraz Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. / foto: screen YouTube: Onet News
Radosław Piwowarczyk Radosław Piwowarczyk
314
BLOG

Gwarancje dla Ukrainy na rocznicę Rzezi Wołyńskiej

Radosław Piwowarczyk Radosław Piwowarczyk Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Wreszcieśmy się doczekali i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zagościł w naszym, w tym dniu nad wyraz szczęśliwym, kraju. Odbyły się spotkania, padały słowa wdzięczności, a nawet przyznano jeden order. Wizyta przebiegła z co najmniej tak dużą pompą jak odwiedziny Joe Bidena, a do tego wywołała nieoczekiwane w swej skali trudności.

Była to pierwsza oficjalna wizyta Zełenskiego w Polsce od czasu eskalacji rosyjskiej agresji w ubiegłym roku. Pierwsza oficjalna, bo już wcześniej prezydent Ukrainy spotkał się w Rzeszowie z Prezydentem Andrzejem Dudą podczas powrotu do kraju z wizyty w zachodniej Europie.

Tak nie wypada

Wizyta była oficjalna, w przeciwieństwie do stroju Zełenskiego. Prezydent Ukrainy, tak jak podczas innych zagranicznych podróży, wystąpił w ubraniu nadającym się raczej do okopów niż na salony. Ma to oczywiście sprawiać wrażenie, iż jest blisko żołnierzy i walczącego narodu, wydaje się jednak, iż co innego wystąpienia w kraju, a co innego zagraniczne wizyty.

Być może ktoś mnie poprawi, ale nie przypominam sobie innego przywódcy kraju, nawet w stanie wojny, który występowałby czy to przed amerykańskim Kongresem, czy w polskim Pałacu Prezydenckim w dresowej bluzie. W dyplomacji ciągle obowiązuje tradycyjny dress code i tak po prostu nie wypada. Zełenski w ten sposób sam sobie wystawia niezbyt pozytywną wizytówkę.

Wystroiły się natomiast pierwsze damy, co sprawiało, iż ukraiński lider jeszcze bardziej nie pasował do towarzystwa. Na temat strojów pań rozpisywały się szeroko portale modowe i plotkarskie. Z nich mogliśmy nawet dowiedzieć, że ubrana na bordowo Zełenska podkreśliła w ten sposób „szacunek, męstwo, siłę, ale również bunt przeciwko wojnie toczonej w Ukrainie”. O stroju Zełenskiego było jakoś cicho. Wszyscy zdaje się przywykli.

Dezawuacja orderów

Na początek ukraiński prezydent został odznaczony Orderem Orła Białego. Jak podano odbyło się to między innymi „w uznaniu znamienitych zasług w pogłębianiu przyjaznych i wszechstronnych stosunków między Polską a Ukrainą”. Bóg jeden raczy wiedzieć jakie to zasługi, ale nawet mimo tego przyznanie odznaczenia nie powinno budzić większych kontrowersji.

A to dlatego, że w dezawuowaniu znaczenia państwowych odznaczeń Polacy mają duże doświadczenie. Jeśli spojrzymy na listę odznaczonych owym Orderem w III RP możemy być w ciężkim szoku. Znajdziemy tam m.in. prezydentów Grecji, Finlandii czy Węgier, a także króla Belgii, Hiszpanii, a nawet prezydenta Brazylii. Odznaczenie to bywało zatem nadawane raczej kurtuazyjnie przywódcom innych państw, niż faktycznie za jakieś znaczące zasługi.

Przypomniało mi to o kwestii przyznawania odznaczeń w II RP. Wówczas wydano m.in. zarządzenie, aby w każdej gminie znaleźć dwie osoby nadające się do brązowego krzyża zasługi. Więc szukano, a jak nie znaleziono, to premier stwierdził, iż „zasługa jest rzeczą względną” i w ten sposób udało się znaleźć odpowiednie dwie osoby niemal w każdej gminie.

Sprawa Wołynia

W przeciwieństwie do niektórych osób nie stawiałbym sprawy Wołynia na ostrzu noża. Należy oczekiwać od strony ukraińskiej rozwiązania pewnych kwestii z tym związanych i przeprosin, nie należy jednak od tego uzależniać naszej pomocy Ukrainie. Nawet gdyby uzyskanie tych rzeczy nie było możliwe, to i tak powinniśmy, cynicznie, wspierać Ukrainę, gdyż leży to w naszym interesie, bez wchodzenia w jakieś nienaturalne przyjaźnie.

Przechodząc do tego, co prezydenci powiedzieli, a właściwie czego nie, zacznę właśnie od tej newralgicznej kwestii, która do dziś u wielu budzi duże emocje. Nic dziwnego, wszak nawet kiedy czyta się opisy wydarzeń na Wołyniu włos jeży się na głowie, a przecież w wielu rodzinach pamięć o tych wydarzeniach ciągle pozostaje żywa.

Prezydent Duda stwierdził, że „nie boimy się rozmów nawet o najtrudniejszych tematach w naszej historii”. Mimo tego ani w jego wystąpieniu, ani tym bardziej w wystąpieniu prezydenta Zełenskiego nie pojawiła się wzmianka o Wołyniu.

Polski przywódca mówił o „oczyszczeniu pamięci historycznej”, nie precyzując oczyszczenie z czego ma na myśli. Mówił, powołując się na słowa św. Jana Pawła II ze Lwowa, o przebaczeniu. Postronny obserwator, niezorientowany w historycznych relacjach polsko-ukraińskich, z wypowiedzi prezydenta nie dowie się ani o co chodzi, ani tym bardziej kto tu winny, a kto ma przebaczać.

Prezydent Zełenski o Wołyniu nie mówił wcale, wspomniał jedynie o sprawach historycznych. Jak stwierdził wszystko, „co powinniśmy rozwiązać dla interesów i pokoju naszych społeczeństw, musi zostać rozwiązane”, a następnie wymienił równorzędnie kwestie współpracy politycznej, energetycznej etc., na koniec wspominając o „żmudnej” pracy historyków.

Sprawa Wołynia budzi emocje również ze względu na kult, jakim są otaczani w ostatnich latach na Ukrainie UPA i Stepan Bandera. Regularnie honorowani są tam zbrodniarze wojenni. Tytuł Bohatera Ukrainy, a także order Złotej Gwiazdy otrzymał od Zełenskiego m.in. Myrosław Wasylowycz Symczycz, określany jako „ludobójca Polaków w zachodniej Ukrainie”.

Taką postawę mogę przyrównać do sytuacji obyczajowej. Załóżmy, że mamy dwóch przyjaciół i jeden drugiemu wbija metaforyczny „nóż w plecy”, co kończy ich przyjaźń. Po latach mężczyźni znów spotykają się i wracają do przyjaźni, jak gdyby nigdy nic. Ten, który wówczas zawinił, nie tylko nie przeprasza za krzywdę, nie tylko udaje, że tematu nie ma, ale wręcz chełpi się tym, co zrobił. Drugi, by nie psuć odzyskanej przyjaźni, nie wraca do sprawy z przeszłości. Ona jednak ciągle w nim jest, żywa i pulsująca, nierozwiązana teraz, wybuchnie z większą siłą w przyszłości.

Narobił ambarasu

W swym wystąpieniu Zełenski mówił ogólnie, cieszył się z polsko-ukraińskiej przyjaźni i wyrażał wdzięczność za okazaną pomoc. Pomimo tego trzeba przyznać, iż styl jego wypowiedzi był dość porywający. Można powiedzieć, że Zełenski jest dobrym oratorem, co nie może dziwić z racji jego bogatego doświadczenia przed kamerą.

Z wypowiedzi Zełenskiego wyciągnę tylko kilka ciekawostek. Powiedział między innymi, że „nasz wspólny wróg [Rosja – przyp. RP] będzie ponosił odpowiedzialność za Bykownię, Buczę, za Katyń i Smoleńsk”. Choć nie wybrzmiało to wprost, to zdaje się, że Zełenski dołączył tym samym do grona głoszących spiskową teorię o zamachu smoleńskim.

Taka wzmianka musiała spodobać się „naczelnikowi państwa” i środowiskom około pisowskim. Z drugiej strony wspierająca Ukrainę za wszelką cenę lewicowa opozycja i jej media zapewne przejdą nad tą wypowiedzią do porządku dziennego. To nie jedyna wypowiedź, którą Zełenski narobił ambarasu owym środowiskom.

Idol lewicowego salonu mówił o Bogu, a także powoływał się, podobnie jak prezydent Duda, na św. Jana Pawła II, który ostatnio poddawany był mocnym atakom. W swym wystąpieniu przytoczył słowa papieża Polaka: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.

Wsparcie i gwarancje

Z wizyty Zełenskiego płynie wiele niewiadomych. Podpisano list intencyjny ws. współpracy w zakresie dostaw sprzętu obronnego, a także memorandum ws. odbudowy Ukrainy, jednak w żadnej z tych spraw nie zdradzono szczegółów. Nie padły konkrety, nie wiadomo zatem ani jak mają wyglądać dostawy sprzętu, ani na jakich zasadach odbywać ma się odbudowa kraju.

Prezydent Zełenski apelował, jak wszędzie gdzie się pojawia, o wsparcie. Nie tylko do Polski rzecz jasna, ale do całego wolnego świata. Należy przyznać, iż pod tym względem ukraiński przywódca bardzo dobrze działa na rzecz swojego kraju. Wcześniej, podczas konferencji prasowej, mówił, że tematem rozmów z polskim prezydentem było m.in. wsparcie ukraińskiej armii. Podziękował także za „potężny pakiet obronny”, który ją wzmocni.

Prezydent Duda pokazał się natomiast niemalże jako lew, który będzie walczył o interes kraju. Co prawda nie tego, którego jest prezydentem, ale na początek dobre i to. Zadeklarował między innymi, że nie ma zgody na niekorzystny dla Ukrainy pokój, a także zapowiedział iż Polska będzie starała się uzyskać „dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa” dla naszych sąsiadów na szczyt NATO, który odbędzie się w Wilnie.

Co ciekawe szczyt ten odbędzie się w dniach 11-12 lipca, a więc także w rocznicę „krwawej niedzieli”. Trudno podejrzewać, aby prezydent Duda nie pojawił się w Wilnie. To będzie oznaczać, że nie będzie mógł jednocześnie być na obchodach rocznicy Rzezi Wołyńskiej.

Dla prezydenta nie powinna być to jednak żadna niedogodność, skoro nie miał problemu z tym, by powiedzieć ks. Isakiewiczowi-Zaleskiemu, by ten „ważył słowa”. Tym razem, jeśli plan się powiedzie, prezydent Duda wywalczy gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy akurat na rocznicę „krwawej niedzieli”. Ciekawe, czym w zamian odwdzięczą się nasi sąsiedzi?

Chaos komunikacyjny

Wizyta Zełenskiego wywołała też inny, nie można powiedzieć, że nieoczekiwany, ale zaskakujący swą skalą, efekt. Odwiedziny prezydenta naszego wschodniego sąsiada spowodowały w stolicy chaos, jakiego nie wywołał nawet przylot prezydenta USA Joe Bidena.

Jak opisywał „Fakt”, a czego świadkiem byłem też osobiście, w Warszawie zapanował „paraliż komunikacyjny”. Pech chciał, że akurat w popołudniowych godzinach poruszałem się autem po ulicach. Oczywiście przejazd był istną katorgą i dłużył się niemiłosiernie. Stojąc w korku zwróciłem uwagę na dużą liczbę pojazdów oznakowanych jako ZTM.

Jak się później dowiedziałem wynikało to z tego, iż w Warszawie zapanował bałagan tak duży, że kierowcy autobusów nie wiedzieli jak ma wyglądać ich trasa. Reporterka „Faktu” relacjonowała, iż „są po prostu panowie z ZTM, którzy stoją na ulicach i mówią kierowcom, jak mają jechać”.

Z pewnością przyprawiło to o ból głowy wielu pasażerów, których powrót do domu się opóźnił. Jeden z czytelników „Faktu” donosił, że „całe centrum Warszawy stoi”, zaś „na przystankach jest komunikat, że to z powodu wizyty Zełenskiego”.

Życzył Wesołych Świąt

Mimo zapewnień prezydenta Dudy, że nie boi się trudnych tematów, nie wspomniał on nic konkretnego o Wołyniu, nie poruszył też w żaden sposób sprawy Przewodowa. Na ocenę ustaleń pomiędzy stronami polską i ukraińską przyjdzie jeszcze czas, dziś trudno coś na ten temat napisać, bo jak na razie szczegółów podano jak na lekarstwo.

Po wystąpieniu Zełenskiego w sieci pojawiły się oczywiście żarty i złośliwe komentarze. Jeden z nich mówił, że co prawda ukraiński prezydent za Wołyń nie przeprosił, ale przynajmniej życzył Wesołych Świąt...

Redaktor, publicysta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka