„ I dano Niewieście dwa skrzydła …..”(Ap 12, 14)
Jak wyjaśnia to błogosławiony Jan Paweł II, tymi skrzydłami są wiara i rozum.
Zbiór wiary całkowicie opisuje otaczającą nas rzeczywistość, tę widzialną i niewidzialną.
Zbiegiem rozwoju intelektualnego ludzkości cząstki wiary, przechodzi w wiedzę, czyli coś pojmowalnego rozumem ludzkim. Tak wygląda ciągły proces doskonalenia się każdego człowieka w mądrości, która czerpiąc ze źródeł wiary, staje się prawdziwą nauką.
Według Arystotelesa mądrość to rozpoznanie oraz zrozumienie otaczającego nas realnego świata. Człowiek przychodzi na świat, jako najbardziej nieporadne stworzenie, ale mające szersze od innych istot możności w zgłębianiu zagadnień dotyczących przyczyn oraz procesów, którym sam wraz ze środowiskiem swojego istnienia podlega. Problem w tym, że możność bycia mądrym, jest relatywnym niebytem w stosunku do zostanie mędrcem.
Nie jest przypadkowe, że proces odkupienia rozpoczął się po zrozumieniu przez starożytnych filozofów greckich, że musiała istnieć siła sprawcza zaistniałego świata.
Do czego prowadzi wiara bez rozumu, widać było najwyraźniej w przypadku betanek i owego księdza.
Jak mawiają świadkowie Jehowy: „katolik to taki chrześcijanin, który w ogóle nie czyta Pisma”. Niestety sami, choć czytają, nie używają rozumu stąd i niewiele z niego pojmują. Najbardziej absurdalne u nich jest to, że uznają własne Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata, za nieomylne źródło poznania i jednocześnie je negują. Przykładem jest fakt, że nie uważają Jezusa Chrystusa za Boga. Po dwuletnich debatach z nimi, na bazie ich źródła poznawczego, znalazłszy informacje, że „Jezus to bóg”. Zanegowano ją, stwierdzając, że owszem, ale przez małe „b”. Następne odkrycie było konkretniejsze. W Biblii Świadków Jehowy wyraźnie na stronie 1365 widnieje zapis: „Mój Pan i mój Bóg”-(J 20, 28). Odrzucenie prawdziwości słów własnego Pisma i jednoczesne powoływanie się na jego niemylność, to absurd. Z tym rozum się nie godzi, aby była tego rodzaju sprzeczność. To cecha sekt, które wzorem Marcina Lutra postulują zabicie intelektu.
Niestety z wieloma katolikami jest tak, jak z dzieckiem, któremu odebrano rodziców, a następnie przesiedlono do kraju, w którym używa się innego języka. Mgliście ono ich pamięta i tęskni cały czas za nimi. Po jakimś czasie ojciec i matka odnajdują swoją pociechę. Wysyłają jej listy. Dziecko je otrzymuje.
Czy dziecko powinno je otworzyć? Raczej tak.
Czy jeśli nie rozumie treści w nich zawartych, powinno udać się do tłumacza, by je objaśnił? Wydaje się to oczywiste w przypadku miłości dziecka, niesłusznie odebranego, do swojego ojca i matki. Tym ojcem jest Stary, a matką Nowy Testament, często nigdy nie otwierane, siedliska kurzy ignorancji katolika. Jaskrawym przykładem jest cytowanie przez jednego z asystentów duchowych na spotkaniach modlitewnych samego Włodzimierza Ilicza Lenina: „Kto nie pracuje niech nie je”. Ponoć ma to być cytat z Biblii, ale ten, akurat brzmi tak:
„Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3:10)
Owe „nie chce” zmienia sens wypowiedzianego zdania i można powiedzieć, kto nie czyta Pisma niech nie naucza, gdyż sam nie wie, czego naucza.
Inne stwierdzenie pochodzące od wieloletniego brata w wierze brzmi: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem- jak powiada Pismo”. Ale w Biblii Tysiąclecia nie ma tak brzmiącej strofy. Tym niemniej przysłowie się potwierdziło. Jeśli cytujesz coś bezmyślnie, lepiej milczeć.
Jeżeli się kogoś kocha, to czy nie stara się go poznawać w coraz większym stopniu? Kto z katolików potrafi na bazie Pisma Świętego uargumentować dogmaty swego Kościoła?
O młodszych braciach w wierze i ich pojmowaniu Tory, lepiej nie wspominać, gdyż można zostać wrzuconym do wora antysemitów mianowanych, mimo miłości do nich. No, ale obecnie, wielu ma wyłączony intelekt i nie rozróżnia konstruktywnej krytyki od nacjonalnego antagonizmu.
Ale problem ignoranci mądrości mają także zwolennicy neoliberalizmu i nowej lewicy. Nie wszyscy zwolennicy tej pierwszej religii, światopoglądu, zdają sobie sprawę, że tu w rolę boga wciela się „silna jednostka”.
Zaś zwolennicy adornowskiej wizji świata nie wszyscy zdają sobie sprawę, czym jest w niej człowiek. Otóż jest on strzępkiem popędu seksualnego i śmierci, nie jest bytem osobowym.
W konfrontacji z rzeczywistością neoliberałowie przegrywają walkę, gdyż człowiek nie myśli bytem ( np. myślę i na stoliku pojawiają się fizycznie 4 miliony nowiusich banknocików euro). Oczywiście należy tu pominąć Davida Copperfielda.
Co do ideologii nowej lewicy i twórcy jej wizji człowieka, Zygmusia Freuda, to poczynił on pewne założenie. Jeśli człowieka ma duchowość, to całość jego hipotez bierze w łeb. I bierze.
Inne tematy w dziale Kultura