Monika Olejnik zamierza bronić ks. Bonieckiego, któremu przełożeni zabronili gościnnych występów między innymi w jej programie.
- Brońmy ks. Bonieckiego! Każą mu milczeć, ma zakaz występowania w mediach po poniedziałkowej "Kropce nad i". Jak za komuny- pisze na facebooku dziennikarka.
Zapewne kolejne edycje „Kropki nad i” odbędą się na Łysej Górze, na którą zlecą się na elektronicznych miotłach różne czarownice i czarownicy spod znaku „kaczki dziennikarskiej”- ta zaś lata samoistnie. Będą zapewne rozdzierać szaty i odprawiać przeróżne obrzędy, gusła, zaklinać węże, aby ks. Boniecki nadal miał możliwość prezentowania swej „intelektualnej ignorancji” w rozmiękczaniu katolicyzmu.
Boniecki to zakonnik, a więc składał ślub bezwzględnego posłuszeństwa. Z tej racji Olejnik swymi działaniami może mu jedynie zaszkodzić, pośrednio zachęcając go do polemiki z wydaną decyzją przez jego przełożonych.
Czy dziennikarka tak naprawdę bierze go w obronę? A może chodzi o atak na Kościół?
Autorka „Kropki nad i" jest osobą świecką i nic jej do decyzji Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, do których dobrowolnie wstąpił ks. Boniecki.
Inne tematy w dziale Kultura