Propagowane mity o katolikach w kontekście niszczenia Kościoła Świętego
Inspiracją do poniższego tekstu była homilia ks. Łukasza z tej niedzieli. O 7 rano u Maksymiliana świątynia nie była wypełniona w całości. Kto nie był, ma czego żałować. Na początek wypada wspomnieć oraz przytoczyć fragmenty niektórych czytań.
Pierwsze było z Księgi Wyjścia (Wj 20, 1-17) i dotyczyło podanych przez Boga zasad moralnych, dekalogu- krótkiej wskazówki jak walczyć z własną puchą. Przykazanie pierwsze jest tu najważniejsze, a brzmi: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie”. Kto tego nie przestrzega, z resztą zasad pojawią się poważne problemy. Dlaczego? Ktoś powie, że i bez Boga można czynić dobro. Hm… Bóg jest Prawdą. Jeśli się jej nie uznaje, to niby skąd wiedzieć czy to, co robimy jest dobrem czy złem?
Czytanie drugie (1 Kor 1, 22-25) w sumie można podsumować tak, że wiara bez rozumu i rozum bez wiary wiodą na manowce. Żydzi uznawali Jahwe, lecz nie pojmowali i nadal nie pojmują Pisma- cały Stary Testament mówi o Jezusie. Za to Grecy, twórcy filozofii, ograniczyli się do analiz intelektualnych otaczającej ich rzeczywistości. Niestety bez Ksiąg Objawienia nie da się wszystkiego zrozumieć. Ani Starego Testamentu, ani sensu istnienie świata. Jednym zdaniem: „Gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”.
Dalej już ksiądz Łukasz przeszedł do centralnego czytania.
W dzisiejszej, Janowej Ewangelii obalony zostaje propagowany mit, że zawsze obowiązuje reguła nadstawiania drugiego policzka. Na uczcie intelektualnej, jaką było kazanie ks. Łukasza odczytał fragment z lekcjonarza:
„Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał.
Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: "Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska". Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: "Gorliwość o dom Twój pożera Mnie". W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: "Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?" Jezus dał im taką odpowiedź: "Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo".
Powiedzieli do Niego Żydzi: "Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?" On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.
Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo dobrze wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się kryje w człowieku.” (J 2, 13-25)
Ks. Łukasz połączył wszystkie poruszane wątki w całość i wyszedł z tego doskonale zwięzły, treściwy i trafiający w sedno wykład dla wiernych. Zaznaczył, że Świątynia Pana, to nie takie, tam sobie miejsce, gdzie można założyć nóżkę na nóżkę, klękać jak do sprintu, czy robiąc znak krzyża symulować opędzanie się od latających owadów. Msza Święta to nie czas na rozważnie wyższości mojego ubioru nad kreacją sąsiadki z ławki, zaduma nad pomysłem na niedzielny obiad, czy rewia mody. Kiedyś w Kołobrzegu proboszcz wyprosił z katedry panie, których kiecki był tak skromnie skrojone, że wiadomo, co było spod nich gołego widać oraz te, których dekolty eliminowały potrzebę noszenia bluzki. Może warto wprowadzić coś podobnego i u nas? Świątynia Pana, miejsce Jego pobytu, wymaga odpowiedniej oprawy, czyli także odzienia. Jeśli kogoś to bulwersuje, proponujemy zaprezentowanie wymienionego ubioru w meczecie. Ukamienowanie murowane.
Homilię płońskiego kaznodziei najlepiej chyba zrecenzuje to, że minęła w mgnieniu oka i nasyciła umysł uwrażliwiając grzeszną duszę. Podczas przemawiania księdza wierni byli nieruchomo wsłuchani w jego słowa. Trudno przekazać całość kazania ks. Łukasza, gdyż jedno zdanie wyjęte z jego treści może zaburzyć harmonię całości.
Takich homilii potrzebują wierni, którym wmawia się raczej celowo, żeby zawsze nadstawiali drugi pliczek i nic nie robili. W tym amoku niestety tkwi wielu katolików. Oczywiście zło trzeba dobrem zwyciężać, ale obowiązują w wielu sytuacjach inne zalecenia.
Policzek nadstawiam swój, kiedy sprawa mnie dotyczy. Jeśli atakują mojego bliźniego bezapelacyjnie staję w jego obronie. A nawet mam prawo bronić własnego życia przed nożownikiem i mogę mu w obronie własnej skopać 4 litery.
Jeśli dostrzegam belkę w moim oku, mam obowiązek napomnieć drugiego, czyniąc to z miłości do niego. Ocena czynu człowieczego w prawdzie nie jest sądem nad nim samym. Ani człowiek nie jest swym czynem, ani tenże czyn osobą ludzką.
Miłość nie jest poklepywanie zła po plecach, no chyba, że siła walnięcia dłonią w tył ludzkiego ciała jest tak dobrana, że nastąpi odkrztuszenie i uzyskanie równoległości położenia linii kręgosłupa względem ziemi- oczywiście tego gościa obdarowanego naszą miłością. Mamy kochać bliźniego, lecz nie według własnego widzi mi się. Trzeba naśladować zachowanie Boga- Człowieka, o którym najpiękniej pisze, w naszej opinii, młodszy z synów Zebedeusza. W rozdziale pierwszym swych zwojów opisuje między innymi genezę powołania apostołów. Druga odsłona Janowego Pisma rozpoczyna się od pierwszego cudu. Miał on miejsce w Kanie Galilejskiej. Mistrz z Nazaretu zamienia tam 500 litrów wody, na tyleż samo wina. Ale robi to na wyraźne życzenie Maryi, pozornie troszeczkę wbrew samemu sobie. Podkreśla to wagę Matki Pana, co naszym zdaniem, jest największym cudem dla ludzkości. Maryja ma jakby swoja prawą rękę zanurzoną w Trójcę Świętą- powstrzymuje gniew Boga, a prawicą pomaga swym dzieciom. Po tym zdumiewającym i pokrzepiającym cudzie z Kany, następuje u Jana natychmiast sytuacja z dzisiejszego czytania.
Jezus zabiera się poważnie do pracy. Sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Mamy Go naśladować, więc mogą zaistnieć wydarzenia, w których przyjdzie zrobić sobie bat i pogonić kogo trzeba z Domu Bożego. A kogo? Tych, co wygodnie się w nim usadowili dla zbijania własnego kapitału.
Jak wspomniał w kazaniu ks. Łukasz, miejscem tamtych wydarzeń była jedyna świątynia żydowska w Jerozolimie, po której do naszych czasów przetrwała tylko Ściana Płaczu. Obecnie mamy w Unii Europejskiej także taki rodzynek. Jest nim Kościół Katolicki w Polsce, któremu lewacy i neoliberałowie pod wodzą jaśnie odświeconego Tuska wypowiedzieli wojnę. Musimy chronić Kapłanów, aby i w ojczyźnie błogosławionego Jana Pawła II, nie stworzono Muru Beznadziei. Bez Księdza nie ma wolnej Polski.
Dawniej klasztor Jasnogórski oblegali Szwedzi. Obecnie czynią to barbarzyńcy koloru czerwonego. Mają większość w Radzie Miasta. Wydaje im się, że ich bezduszna ideologia, choć bardziej złowieszcza niźli owa kolubryna, pokona Dziewicę z Kany Galilejskiej. To absurdalne przeświadczenie częstochowskich neomarksistów może wynikać stąd, że chyba piją za dużo czerwonego wina, co powoduje mętlik w ich mózgownicach.
W naszym mieście, gdzie bezduszność nadzoruje biedę, też jest ciekawie. Obecnej przewodniczącej Rady Powiatu chyba się wydaje, że może na sesje i eskapady po całym powiecie bezpiecznie- bez uszczerbku dla postawy chrześcijańskiej- wdziewać „futro z czerwonych lisów”. Nic bardziej mylnego.
Wiara objawia się wyborem postaw wobec otaczającej nas rzeczywistości, czyli uczynkami. Bratasz się z SLD, które chce zalegalizować aborcję, pośrednio afirmujesz to. Należysz do Platformy Obywatelskiej, co wypowiedziała wojnę Kościołowi Boga Najwyższego- kolaborujesz ze złem, będąc żołnierzem faryzeusza Tuska.
Jeśli ktoś tego nie wiedział i się w tym duchu usprawiedliwiał, no to teraz już wie.
Inne tematy w dziale Kultura