Walka z władzą lokalną

Jeśli ktoś rządzi Płońskiem i czyni to nieudolnie nie można przecież wziąć wideł na niego, czy też poszczuć go bezpańskimi psami. Odpada także stosowana na Dzikim Zachodzie miłosierna taktyka, aby ancymonka takowego ancymonka rozebrać do naga, oblać smołą, posypać go pierzem i wysłać za nim stado uwielbiających skalpowanie Irokezów. Co to, to nie!

Otóż wódz obecnego wigwamu, czasami nazywanego płońskim magistratem, to człek uzależniony od demokracji. Zapewne wygra w nadchodzących wyborach i zostanie niestety dla mieszkańców po raz kolejny „Siedzącym Bykiem”. Jest to raczej oczywiste z dwóch powodów. Albo lokalna opozycja to ściema, lub działają wolniej od żółwi- mają własny pancerz, ale łba zza niego nie nadstawią. Nie chodzi tu o radnych opozycji w Radzie Miasta, lecz o biznesmenów. Tych udawaczy walki o dobro Płońszczan łączy jedno- dbanie li tylko o własne „cztery litery”.

Takie bękarty przemysłu będą opowiadać o swej niezależności z rękami w majtkach. A w nich łapy mają w kajdankach, a na plecach wytatuowane niewidoczną farbą „Jestem męski, bo trzymam się swojego ptaka”.

Mamy nadzieję, że w następnych wyborach „niemowy” w Radzie Miasta Płońska zastąpią młodzi. Pterodaktyli „nielotów” wygryzie młoda gwardia orłów.

Jeśli obecny pryncypał straci większość w radzie, może być wesoło. Załóżmy, że się tak stanie i Rada Orłów uchwala:

- strój burmistrza- gumiaki na nogach, całoroczne krótkie spodenki w słoniki, koszulę białą w kropeczki, kamizelkę odblaskową w kolorze pomarańczowym, na głowie beret z antenką, na plecach łopatę przytwierdzoną do klaty łańcuchem burmistrza,

- wyjazdy- zakaz opuszczania miasta dla jego szefa, czyli codzienna robota, za którą dostaje kasę,

- mlaskanie- ponieważ podczas obrad Rady Miasta, burmistrz Płońska lansuje się, jak mucha w rosole należy podjąć uchwałę o następującej treści: „ Kiedy burmistrz gada do lokalnej telewizji- a jej daje kasę- wszyscy radni mają obowiązek stanąć w kadrze kamery, zamlaskać i wykrzyknąć podczas mlaskania 787 razy imię burmistrza.