Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl
955
BLOG

Raz sierpem, raz młotem…- „Cacko” wymierza sprawiedliwość

Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Płońsk.Redakcja-plonszczanin.pl Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Był 24 grudnia 1945 roku. Sroga zima i mnóstwo śniegu oświetlało okolicę chaty. Rypa, a w zasadzie Władysław Rypiński, wyszedł na dwór. Chciał się przewietrzyć. Jak zazwyczaj był nachlany. W Wigilijną noc w jego towarzystwie nie dzielono się opłatkiem. Zastępowały go kobiety, wiadomo jakich obyczajów. Bibka trwała. Przypomniało mu się zdarzenie sprzed ponad miesiąca. W nocy z 8 na 9 listopada uprowadził ze swoimi Ryszarda, Kazimierza i Juliana Gujskich- szanowanych działaczy PSL- u (nie mylić z obecną partią o podobnej nazwie). Nie zastali wówczas ich starszego brata Stanisława, porucznika AK w Łęgu.

 

- Ach ta starucha!- przemknęło Rypie przez analfabetyczny łeb. Pamiętał, jak jego towarzysz z Armii Ludowej walnął ją w szczękę.

 

Rypiński ze swoimi komunistycznymi zbirami zabrali jej trzech synów. Ryszarda rozstrzelali na peryferiach Łęga, tuż obok młyna. Pozostałych dwóch tak tłukli na posterunku MO, że połamali sowieckie karabiny.

 

Członek antypolskiej Komunistycznej Partii Polski w latach 1932-1938, a następnie Polskiej Partii Robotniczej, zatoczył się. Nachylił ciało i zaczął przed gankiem wymiotować. I bez gorzałki był dewiantem moralnym, ale po niej uważał siebie już za Boga.

 

- Ja tym Polaczkom jeszcze pokażę!- Wyrecytował sam do siebie.

 

Rypa myślał o gwałtach na wiejskich dziewczynach, zabijaniu AK- owców, mordowaniu każdego, kogo uzna za wroga władzy ludowej. Czuł się bezkarny. Miał poparcie z góry. Grabił, mordował jak i tamci.

 

W tym samym czasie, tego samego dnia i o tej samej godzinie sierżant Wiktor Stryjewski pseudonim „Cacko” siedział sam w nowym bunkrze. Był zmęczony. Walczył z Niemcami, a teraz pojawiła się ta barbarzyńska czerwona hołota.

 

- O Matko Boża, kiedy się to w końcu skończy!- Zapłakał.

 

Wspomniał, jak w kampanii wrześniowej 1939 walczył, jako żołnierz 32. pp. Później były Narodowe Siły Zbrojne. W jego duszy pojawiać zaczęły się obrazy Polaków, których bestialsko mordowali Niemcy i Rosjanie. Zgwałcone kobiety, rozbite siekierami głowy mężczyzn. Ale najgorszy widok, który wyciskał mu ocean niechcianych łez z oczu, to były trupy polskich dzieci.

 

- Jezu? Gdzie ty jesteś?!- wrzasnął w swym sercu.

 

Szybko schylił głowę do kolan. Przycisnął obie skronie, aby nie czuć wycia tego, kim się stał- ludzkim wilkiem. Płakał do rana. Nie pamiętał, jak zasnął. Nie lubił nocy, bo wtedy był bezbronny wobec krwi, jaką miała na swych rękach czerwona hołota. Wiktor mało odpoczywał śpiąc. Cały czas przepraszał Boga za katów narodu polskiego. Ale rano, po tej szczerej spowiedzi, budził się, jak Feniks z popiołów zgliszczy konieczności bycia wyrzutem sumienia na Kainowej zbrodni. Każdego poranka był przez Stwórcę oczyszczany. I tak mógł wypełniać swoją misję- wymierzać sprawiedliwość zdrajcom narodu polskiego i katolickiego.

 

Wiktor o Rypie usłyszał po raz pierwszy od prostego rolnika, który błagał go o pomoc i ochronę przed bandą komunisty, dowódcy PPR- owskiego „szwadronu śmierci”. Stryjewski nie mógł uwierzyć w te nieludzkie zachowanie Rypińskiego. Niestety potwierdził mu to jego dowódca „Słony”, Franciszek Majewski – żołnierz AK, NZW, dowódca oddziałów bojowych 11. Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych.

 

Do 11 października 1947 roku kat Rypa ze swoimi rzezimieszkami zamordował prawie 100 osób. Jego komunistyczna szajka siała postrach. Tego właśnie dnia morderca, który już od prawie dwóch lat był sekretarzem PPR i przewodniczącym Gminnej Rady Narodowej (GRN) w Łęgu i zastępcą komendanta powiatowego ORMO w Płocku, postanowił agitować w Chudzynku- we wsi płożonej w odległości 5 km od Łęga. Miał namawiać rolników do kolektywizacji ziemi i utworzenia PGR- ów. Rypiński wysłał wcześniej informację o propagandowej imprezie za pośrednictwem milicjantów z Łęga sołtysowi Franciszkowi Raniszewskiemu. Na szczęście na terenie gospodarstwa sołtysa przebywał wówczas dowódca Wiktora, porucznik „Słony”.

 

- Powiadom „Cackę” i innych naszych, że ta szumowina jest w końcu osiągalna. Ale to migiem!- zarządził Majewski.

 

Natychmiast zorganizowano zasadzkę na komunistycznego oprawcę. Polscy żołnierze obsadzili wszelkie drogi z Chudzynka- w kierunku wsi Psary kontrolował bezpośrednio por. Franciszek Majewski „Słony” z Henrykiem Gosikiem „Doktorek”, natomiast trasę w kierunku Łęga Stryjewski.

 

Wiktor czekał. Mijały minuty, liczył każdą sekundę. Było około godziny 17:30. „Cacko” zobaczył wiozący Rypę wóz. Zaczaili się z nim Szczepan Stryjewski „Józef” i Ludomir Peczyński „Władek”.

 

- Jest!- pomyślał Wiktor i dał rozkaz do ostrzału.

 

Kula Stryjewskiego trafiła bezpośrednio Rypińskiego. I tak zginął ten czerwony bandzior.

 

 

Rypa był odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych?! Natomiast Wiktor Stryjewski pseudonim „Cacko” został, po bestialskim śledztwie, zamordowany przez służbę bezpieczeństwa 18 stycznia 1951 w Warszawie.

 

Zapamiętajmy: Komunistyczna Partia Polski przechodzi mutację i staje się Polską Partia Robotniczą, a ta- składająca się z czerwonej hołoty- przepoczwarza się z Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Ostatnim bękartem tej ostatniej jest SLD!

 

Jest tu nieco narracji, ale wszystkie fakty są źródłowo potwierdzone.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura