Po...między Po...między
405
BLOG

Polska okiem amatora

Po...między Po...między Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Jedno ze znaczeń słowa "amator" odnosi się do bycia miłośnikiem czegoś. Taką też perspektywę przyjmuję w tym tekście. Nie mam oglądu eksperta, bo nim nie jestem, ani laika, bo nim byłem. Poziom amatorski wydaje się zatem odpowiedni.

Tym bardziej że jakoś tę Polskę lubię. To przecież mój kraj. Nie mam zamiaru przeceniać tu polskiej kultury, nie odnieśliśmy spektakularnego sukcesu na skalę świata, ale nie jesteśmy też niezauważalni. Może nie wywołujemy wrażenia jak USA, Rosja, Chiny, Niemcy, Brytania, Francja, ale zapadamy w pamięć i swoje zrobiliśmy. Mamy spory kanon kultury polskiej, który przez stulecia nabrał - i wciąż nabiera - dość pokaźnych rozmiarów. Nie można oczywiście pominąć naszego romantyzmu, z którym często jesteśmy kojarzeni, ale również zapominać o bystrych głowach, z którymi kojarzy się nas rzadziej. Nie wnikam dalej, bo wiem, jakie spory to wywołuje, a mi nie o to się rozchodzi.

To wszystko wiąże się z tym, czym dla mnie jest Polska. Pomimo wad, według mnie, w tym kraju tkwi olbrzymi potencjał - w wielu aspektach. Inaczej ma się sprawa z państwem Polskim. Tutaj sielankowy obraz historycznych, aktualnych i przyszłych Polan, ich historii od pól do miast, przeradza się w ponurą wizję strudzonego ludu, który, choć ma uzasadnione żale do innych, sam sobie dołki kopie... Jak to wygląda?

W Polsce żyje się oczywiście nie najgorzej, a nawet dobrze, ale... No właśnie! Mówię o swoich odczuciach. Jestem człowiekiem bez kredytu, ale też bez dorobku. Wiem, że to ważne sprawy, ale dążę do czegoś innego. Mam na myśli atmosferę!

Wydaje mi się, że tak jak wojna nas połączyła, to dalsze czasy zwykle już tylko mniej lub bardziej dzieliły. To jednak nie jest złe same w sobie, dzielenie się jest nawet dobre - lepiej mieć masę indywidualności niż masę masy, łatwiej pierwszych nauczyć działać, niż drugich myśleć. Problem natomiast to brak sensownej komunikacji, kierowanie się podłymi emocjami, brak życzliwości, mściwość, afirmacja demagogi, powierzchowności i wyrafinowanego populizmu w sferze publicznej. Warto się dzielić, żeby się łączyć, żeby łączyć się lepiej!

Mam wrażenie, że nasz problem, to słaba umiejętność wykorzystywania potencjału jednostek wybitnych oraz mistrzostwo w stawianiu mierniactwa na piedestale życia społecznego. Nasze państwo tworzy wiele odmiennych a jednocześnie bliskich kulturowo grup i jednostek. Dlatego lepiej dostosować system do nas, a nie nas do systemu - bo będzie masa masy.

Odnoszę wrażenie, że faktycznie pragniemy ostatnio zatarcia podziałów w Polsce i trwoży mnie, do czego to ma nas doprowadzić. Wzór zachodniej poprawności, organizacji instytucji mniej lub bardziej wnika w naszą tkankę kulturową, kiedy my ledwo wyzbyliśmy się "azbestu" po drugiej połowie XX w. To oczywiście naturalne i może przynieść nawet dobre skutki, wszystko zależy od tego, na ile będziemy w trakcie tego procesu trzeźwi, a z tym, wiadomo, mamy czasami problem.

Od paranoi do naiwności, od demagogi do "profesjonalizmu", przepychają się na ringu dwie polskie bestie i już tylko kilku krzyczy im "jeszcze!"

Na szczęście można liczyć na "znawców" Polskiej sceny politycznej. Mam wrażenie, że mamy spore grono ludzi "zaawansowanych" w kontemplowaniu Polski, ale jednocześnie nie ekspertów. Prowadzi to do tego, co dobrze większość zna, a więc sprzeczek ideologicznych, których uczestnicy nie mają świadomości przyjmowanych przez siebie, jak i przeciwnika, założeń początkowych (lub sprawnie tę świadomość ukrywają), gdzie myli się skutki z przyczynami i prowadzi zażarte spory o słowa, a nie o ich treść. Mam wrażenie, że w literaturze i sztuce ma się więcej do czynienia z polityką niż w polityce, ta z kolei przypomina u nas ciekawą zachodnio-wchodnią sztukę na podstawie literackiego dzieła pewnego niepiśmiennego człowieka...

Największą naiwnością jest oglądać teatr jako samo życie, natomiast największą zabawą jest widzieć życie jako sam teatr - my naiwni oni rozbawieni. W tej atmosferze, kłócąc się o obyczaje, wyznaczyliśmy kurs na prawa i postęp. Cudownie, tylko problem w tym, że nie możemy się zgodzić co do tego, czym jest postęp, a czym regres, czym prawa, a czym tyrania. Nie wiem jak was, mnie to przeraża.

Czy tylko mi się wydaje, że już całkiem zdziecinnieliśmy? Sprawy własne nad publiczne, publiczne przed prywatne i prywatne pod publiczne! Z jednej i drugiej strony każdy najważniejszy. Życzę, żeby państwo i obywatele się obudzili i zauważyli, że zachowują się niegodnie. Szlachetnością się kierować, a nie wystawiać tu "hołotę". Rozmawiać, spierać się i polemizować, a nie drzeć się, kłócić i wyzywać!

Jak to jednak robić, kiedy aktualnie polityka w Polsce, w dużym stopniu, polega na tanich ustawkach, podłych emocjach, wyrzeźbionych na zamówienie osobowościach, co w połączeniu ze społeczeństwem, które tworzy, niestety, dwa państwa w jednym kraju, skutkuje przykrą, zauważalną dzisiaj sytuacją tzn. demagogią polityków i demagogią sąsiadów. Zauważam, że zwyczajnie brak tu dystansu do problemów i życzliwości dla przeciwnków - ponownie, zarówno politykom, jak i ich wyborcom.

Pewne nadzieje rodzi cała reszta, ale ta ze względu na bycie mniejszością, potrzebuje czasu, który zweryfikuje jej wartość. Mnie natomiast zaczyna się tu trudno żyć, bo elementy dnia, które uwielbiam, transformują w przedziwny sposób (Zabawa? Synonimem tego jest dzisiaj tzw. "Ekipa z Warszawy"...).

Jak tu porozmawiać na spokojnie pod sklepem, jak tam się o krojenie chleba kłócą, jak odetchnąć wolnością, jak coraz rzadziej się o nią dba, a jeszcze rzadziej wspomina, no i już nie łączy się jej z odpowiedzialnością?


Gdzie to wszystko, co miało być i po co to wszystko, co już było?


Jeśli coś jest trudne, patrz na Początek

Po(...)między


Swobodnie myślący człowiek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo