Wypływaliśmy z Siemian w pośpiechu, chcąc zdążyć przed deszczem na położony naprzeciw Lipowy Ostrów. Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy, pół drogi przebyliśmy więc oczywiście w najsilniejszej ulewie. Przycumowaliśmy w zacisznej zatoczce po wschodniej stronie wyspy, gdy deszcz już prawie przestał padać.

Po rozgrzewającym posiłku dzieci zaczęły kompletować ekipę do gry w 'Mafię', a dorośli zajęli się swoimi sprawami. Mnie zaś, mimo niesprzyjającej aury, zachciało się robić rekonesans. Kaczka siedząca na Y-bomie wyraźnie pokazała co sądzi o takim pomyśle.

Po paru krokach natknęłam się na rozległą polanę. Lipowy Ostrów nazywany jest również wyspą Owczą, ponieważ kiedyś wypasano tutaj owce - wspominał o tym Zbigniew Nienacki w 'Nowych przygodach Pana Samochodzika'. Oczami wyobraźni zobaczyłam białe stadko skubiące trawę pod rosnącymi na środku sosnami.

Skręciłam w stronę lasu. Trawy,

krzewy

i drzewa

ociekały jeszcze niedawnym deszczem. W północnej części wyspy zauważyłam kępę rozłożystych lip, sięgających gałęziami aż do ziemi.

Z daleka nie widać było, co kryje się za tą zieloną zasłoną...

Legenda wspomina o rybaku i hrabiance, którzy postanowili uciec od niesprzyjających ich miłości rodzin i zamieszkać razem na Lipowcu. Burza na jeziorze przewróciła jednak ich łódź, a splecione ciała kochanków znaleziono później na brzegu wyspy, gdzie też ich pochowano.

Wróciłam na łódkę chlupocząc wodą w butach. Kaczka miała rację - kto mądry wybiera się na przechadzki do lasu tuż po ulewie bez kaloszy.
Kolejny dzień przywitał nas pięknym słońcem, które szybko usuwało ślady po deszczu.

Inne tematy w dziale Rozmaitości