Po przyjeździe dobrze jest rozejrzeć się po okolicy. Okolica płaska raczej, dosyć zalesiona, co utrudnia rozglądanie, trzeba zatem poszukać jakiegoś wyżej położonego miejsca. Skierowaliśmy swe kroki na najwyższe okoliczne wzniesienie - świętą górę Słowińców Rowokół (115 m.n.p.m). Prowadziła nas ścieżka dydaktyczna - stroma, ale najkrótsza, nie wymagająca więc ćwiczenia cierpliwości, lecz kondycji.

Na szczycie zbudowano dwudziestometrową wieżę widokową. Jeszcze parę schodków...

... i aż dech zapiera! Jak na dłoni widać jezioro Gardno:

jezioro Łebsko i ruchome wydmy:

latarnię morską w Czołpinie:

i Smołdzino:

W czasie późniejszych wycieczek przekonaliśmy się, że Rowokół również zewsząd jest doskonale widoczny.
I znad Gardna:

i z góry Łąckiej:

z latarni też, rzecz jasna:

Wzgórze dominujące nad całą okolicą musiało rozbudzać wyobraźnię. W dawnych czasach było to miejsce kultu bóstw pogańskich. Później w XII wieku zbudowano tu kaplicę ku czci świętego Mikołaja, patrona m.in. żeglarzy i ... piratów, którzy mieli tu ponoć ukrywać zrabowane skarby. Rowokół służył również żeglarzom jako punkt orientacyjny, zarówno w dzień jak i nocą - w tym celu palono na szczycie ogniska jeszcze w czasach pogańskich, potem oświetlona kapliczka wskazywała dobrą drogę. Wewnątrz kaplicy znajdował się słynący łaskami obraz Najświętszej Marii Panny. Do tego znanego średniowiecznego sanktuarium przybywali wówczas pielgrzymi z całej Europy. Niestety, po kaplicy nie został dziś żaden ślad, w czasach reformacji została ona opuszczona i rozebrana. Powiadają, że dzwony kapliczne stoczyły się wtedy ze wzgórza i wpadły do Łupawy - podobno słychać czasem jak dzwonią, zaś rzeka w miejscu ich zatonięcia tworzy niebezpieczne wiry i pochłonęła już niejedną ofiarę.
Wracaliśmy z góry nieśpiesznie, doceniając uroki lasu.

Inne tematy w dziale Rozmaitości